Dlaczego samochody autonomiczne to hybrydy lub auta elektryczne?
Samochody autonomiczne to nieodległa przyszłość – przekonują firmy pracujące nad takimi technologiami. Jak się jednak okazuje nie każdy model tak samo dobrze nadaje się do samodzielnej jazdy. Widać to przyglądając się modelom testowym wykorzystywanym przez różne firmy.
18.04.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:13
Google stosuje Toyoty Prius lub Lexusy RX 450h, Ford hybrydowe wersje modelu Fusion (w Europie sprzedawanego jako Mondeo), a Volvo z XC90 T8 z napędem spalinowo-elektrycznym. Skąd taka zgodność? Szczególnie w przypadku Google'a trudno mówić o chęci promowania konkretnych modeli lub wersji napędowych. Dlaczego zatem jako podstawy dla samochodów autonomicznych nie wykorzystuje się tańszych modeli?
To samo pytanie serwis torquenews.com zadał Johnowi Hansonowi z Toyoty, który zajmuje się rozwojem nowych technologii. Jak powiedział ekspert, nie chodzi wcale o ekologię i wizerunek "zielonej" firmy. Problem jest zupełnie inny. Zestaw kamer, radarów i lidarów, ale przede wszystkim komputery kontrolujące cały system, potrzebują sporo prądu i tradycyjne samochody często nie są w stanie go zapewnić – przynajmniej bez odpowiedniej modyfikacji układu elektrycznego. W przypadku hybryd lub samochodów elektrycznych ten problem nie występuje.
Zobacz także
Zelektryfikowane modele są w stanie zapewnić wymaganą ilość prądu. W takich samochodach nie jest to żadnym problemem. Wie o tym np. Tesla, która chwali się tym, że jej najnowsze modele mają otrzymywać cały sprzęt potrzebny w przyszłości to pełnej autonomii samochodu. Oznacza to, że będzie wystarczało wgranie odpowiedniej aktualizacji.
Czy oznacza to, że samochody o tradycyjnym napędzie nie będą mogły być autonomiczne? Nie ma takich obaw, ale będą wymagały nie tylko zainstalowania wszystkich czujników i jednostki sterującej, ale też zmiany układu elektrycznego.
Już nawet w konwencjonalnych samochodach (bez systemów autonomicznej jazdy) znajduje się dziś tyle urządzeń elektrycznych, że zaczyna to być problemem. Dlatego można się spodziewać, że w najbliższych latach coraz więcej modeli będzie otrzymywać 48-woltową instalację elektryczną (w odróżnieniu od 12-woltowej stosowanej dziś). Będzie ona w stanie zapewnić zasilanie większej liczbie urządzeń pokładowych. Dziś takie rozwiązanie można znaleźć już np. w Audi SQ7.
Nowe rozwiązania obejmują też akumulatory litowo-jonowe, czyli takie, jak wykorzystywane w samochodach elektrycznych czy np. telefonach. Co więcej na popularności zyskują też "mikrohybrydy" czyli samochody, w których podczas hamowania generowany jest prąd wykorzystywany później do zasilania urządzeń pokładowych.