Czy kultura CB radio umarła?
Przed wakacyjnym wyjazdem postanowiłem wygrzebać z piwnicy swoje nieużywane od czterech lat radio CB i sprawdzić, czy jeszcze się do czegoś przyda. Po podróży miałem podjąć decyzję typu: zostawić czy sprzedać?
12.08.2017 | aktual.: 01.10.2022 19:51
W trasę na zachód Polski ruszyłem przed południem, żeby przejechać Warszawę o odpowiedniej porze, bo przede mną było 550 km drogi. Z dwójką dzieciaków. Lekko przerdzewiała antena została umieszczona na dachu auta, jej przewód przeciągnąłem tradycyjnie przez kabinę, ale mocno przykurzone radio niestety nie znalazło swojego miejsca, więc leżało luzem – tak wiem, że to niezbyt bezpieczne. Wtyczka w gniazdo i odpaliło. Jednak zakup porządnego sprzętu miał sens.
Coś zaszumiało i już trzeba było się zatrzymać. Smartfon w rękę, przeglądarka i "kanały CB radio do czego służą”. Zupełnie wleciało mi z głowy, na którym kanale prowadzi się ogólne rozmowy. 19 – dobrze myślałem.
Czy ktoś tam jest?
Przez pierwsze kilometry z niepokojem spoglądałem na inne, jadące z naprzeciwka auta. Na żadnym, absolutnie żadnym nie widziałem anteny. Sporo się zmieniło przez kilka lat na rynku urządzeń pomocnych kierowcom. Aplikacje typu Yanosik, których wielu używa, trochę odmieniły sposób ostrzegania przed zdarzeniami drogowymi i bądźmy szczerzy – przed patrolami policji z suszarkami. Sam nierzadko włączam Yanosika, który w porównaniu z CB radiem, a nawet dawno zapomnianym ostrzeganiem długimi światłami, jest tak bezduszny.
Głęboki oddech, lekkie zawstydzenie jak wtedy, gdy podniosłem "gruszkę” po raz pierwszy w życiu i wypaliłem klasyczne:
- Mobilki, jak droga do Warszawy?
Nikt nie odpowiedział. W sumie tego się spodziewałem.
– Mobile, jak ścieżka do Warszawy? – Cisza.
Za kilkanaście sekund:
– Czysto masz kolego.
Kolego. Zwrot, którego chyba nie używa się zbyt często, ale w środowisku kierowców korzystających z CB każdy jest kolegą. Tak po prostu, inaczej nie da się zacząć czy zakończyć zdania. Ja nie potrafię. "Kolego" to podstawa.
– Dzięki kolego, w drugą stronę też spokój - odparłem tradycyjnie.
- Spokojnej podróży. Jak jedziesz w kierunku Poznania, to tam pytaj dalej, bo coś słyszałem, że kiepsko – podpowiedział kierowca samochodu, który akurat miał antenę na dachu.
Zaczęło się
Nie tylko ja jechałem w kierunku Poznania. Nagle okazało się, że jednak te anteny są na dachach samochodów, ale ich nie widziałem. Zaczęły padać pytania o to, co dzieje się w kierunku Poznania i zanim dojechałem do Warszawy, już wiedziałem, jak powinna wyglądać moja trasa. Nowa trasa.
Po odpaleniu Google Maps w smartfonie wszystko stało się jasne. Gdybym pojechał tak jak zawsze – dlatego nawet nie włączałem nawigacji – straciłbym 2,5 godziny! Tyle czasu przez to, że komuś spaliło się auto na wlocie do Warszawy, a pozostali kierowcy jadący z przeciwka musieli ”obowiązkowo” zwolnić, by popatrzeć i porobić zdjęcia.
Dumny z posiadania radia CB uniknąłem potężnej starty czasowej, która w podróży z dzieciakami byłaby katastrofą. Dowiedziałem się kto, gdzie i dlaczego. Co robią inni i jakimi to kur…mi są, że muszą akurat zdjęcia robić. Oczywiście dowiedziałem się też, co powiedział Kaczyński.
Nie zmieniło się wiele – rozmowy przez radio CB są jak uliczne pogawędki. Mają zalety i wady. Z jednej strony możesz dowiedzieć się dużo więcej niż ze wszystkich wymyślonych aplikacji na smartfony i do nowoczesnych aut, ale z drugiej, twoje dzieci w aucie poznają nowe słowa na k, ch i p.
Po ścieżkach wciąż przemieszczają się mobile, które komunikują się ze sobą, by nie trafić na suszące misiaki. Co jakiś czas ktoś pyta o adres, czego nigdy nie rozumiałem w dobie powszechnie używanych nawigacji, a zwłaszcza teraz, gdy każdy ma smartfona z Google Maps.
Czasami da się usłyszeć, że komuś nie świeci lampa z tyłu, czy ma za mało powietrza w oponie. Sam mogłem podpowiedzieć kierowcy czarnego scenica na autostradzie, że ma z tyłu otwarte drzwi. Dowiedziałem się, gdzie można zjeść coś innego niż fast fooda, o co zresztą nie jest łatwo na autostradach. Jednak da się zauważyć, że użytkowników CB jest coraz mniej. Im dalej na zachód, tym bardziej głucha była cisza. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że w środowisku kierowców robi się dokładnie to samo co w społeczeństwie.
Rozmowa to coś więcej niż czytanie i pisanie
Pamiętacie czasy bez Facebooka i Messengera? Komunikacja między nami była zupełnie inna. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje u kolegi, bo nie mieliśmy go w znajomych na Fejsie, a on nie wrzucał co chwila postów. Dziś tworzy się wydarzenia – kiedyś ludzie się spotykali. Dawniej pytanie: "Co u ciebie słychać?", miało sens. Dziś jest niedorzeczne, bo wiemy, kto co robi, gdzie jest, co kupił, a nawet co je na obiad. Czy Facebook i podobne serwisy naprawdę łączą ludzi? Wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie: jak często spotykasz się ze znajomymi w świecie rzeczywistym i o czym rozmawiacie.
Podobnie jest wśród kierowców. Jeszcze kilka lat temu można było jechać kilka godzin i przynajmniej połowę tego czasu pogadać lub posłuchać, co inni mają do powiedzenia. Dziś mamy Google Maps, które doskonale pokazuje, jak jechać i Yanosika, który mówi nam, gdzie są patrole policji czy fotoradary. Widzicie na swoim smartfonie utrudnienia w ruchu, ale to przez CB dowiecie się, w którym kierunku tworzy się korek, dlaczego powstał i czy warto go objechać. Kto pyta nie błądzi – kto korzysta z aplikacji, ten chodzi po omacku.
Radio CB wciąż łączy, choć mniej liczną grupę kierowców, którzy włączając urządzenie, stają się kolegami. Wciąż tworzy pewną kulturę, której osoby zdające teraz egzamin na prawo jazdy nie znają i najpewniej nigdy nie poznają. To z pewnością coś, co obecnie wygasa, w końcu wygaśnie i pozostanie tylko w środowisku ciężarówek, jako zwykłe urządzenie do pracy.
Szkoda, że coraz częściej łączą nas bezduszne aplikacje niemające nic wspólnego z kulturą, tworzeniem społeczności i prawdziwym międzyludzkim kontaktem. Moja podróż z CB przekonała mnie do tego, żeby je zostawić, choćby na pamiątkę. Taki relikt przeszłości, żeby pokazać swoim synom, jak było dawniej.