Auta zagrażające życiu. Niepokojące dane z warsztatów

Auta zagrażające życiu. Niepokojące dane z warsztatów

Warsztat
Warsztat
Źródło zdjęć: © Autokult | Marcin Łobodziński
Marcin Łobodziński
30.03.2023 09:31, aktualizacja: 30.03.2023 12:17

Sieć ProfiAuto Serwis przeprowadziła badania wśród swoich warsztatów, które pokazują niepokojące dane i obserwacje na temat samochodów, jakimi jeździmy i jak je serwisujemy. Niemal jedna czwarta mechaników widuje samochody, które zagrażają życiu.

Niepokojące informacje pochodzą z warsztatów na temat sposobu naprawiania aut. Niemal ¾ mechaników wskazało, że w przypadku awarii, kierowcy proszą o wykonanie tylko podstawowych czynności, pozwalających jedynie na doraźne rozwiązanie problemu. Tak wykonane naprawy niosą za sobą nawet nie tyle ryzyko, co niemal pewną awarię w niedalekiej przyszłości. Jeśli dotyczy to wrażliwego i drogiego w naprawach obszaru, zwykle po usunięciu awarii auto trafia na sprzedaż.

– Jest kilka przykładów awarii, przy których warto, a nawet należy pokusić się o kompleksową naprawę, a nie tylko wymianę podstawowej części. Gdy na przykład przyjdzie do wymiany turbosprężarki, powinniśmy przy tej okazji wymienić także intercooler, przewód olejowy od turbo oraz olej wraz z filtrami. Wówczas oprócz skutku usuwamy także przyczynę – mówi Adam Lehnort, ekspert sieci ProfiAuto Serwis. – Musimy mieć świadomość, że przy skomplikowanych systemach montowanych we współczesnych samochodach pozorne oszczędzanie to często po prostu proszenie się o dodatkowe wydatki w najbliższej przyszłości. Co nie zmienia faktu, że w obecnej sytuacji gospodarczej trudno winić właścicieli pojazdów za oszczędzanie na każdym aspekcie życia, w tym na użytkowaniu samochodu. Byle tylko nie miało to wpływu na bezpieczeństwo na drodze – dodaje.

Niestety badania potwierdzają powyższe obawy. Okazuje się, że 37 proc. mechaników zna przypadki tak kiepskiego stanu auta, że nie powinno się ono poruszać po drogach. Zapytani o sytuacje, kiedy do warsztatu przyjeżdża samochód w stanie zagrażającym kierowcy, pasażerom i innym uczestnikom ruchu, blisko 1/4 z nich mówi, że są takie przypadki. Na pocieszenie można dodać, że stan techniczny pojazdów jest zdaniem 74 proc. mechaników ogólnie lepszy niż dawniej, ale "wraki na kołach" wciąż się zdarzają.

Stan techniczny to bezpośrednio wynik wieku i dużych przebiegów aut. Pytani o przebiegi samochodów, jakie pojawiają się w warsztatach, większość mechaników (54 proc.) odpowiedziała, że w ostatnich trzech latach jest on wyższy niż kiedyś. Te wyniki korespondują z odpowiedziami dotyczącymi wieku samochodów kupowanych przez klientów – aż 45 proc. właścicieli warsztatów odpowiedziała, że jest on w ich ocenie w ostatnich latach wyższy, a 44 proc., że jest bez zmian w stosunku do aut kupowanych przed pandemią i inflacją.

Najczęściej pojawiające się auta w niezależnych warsztatach, jakie należą do sieci ProfiAuto Serwis, to takie, które mają już 5-10 lat (tak odpowiedziało 55 proc. mechaników), ale jest też sporo pojazdów w wieku 10-15 lat (36 proc. odpowiedzi). Przypominam, że średni wiek samochodu w Polsce to ok. 15,5 roku, nie licząc tzw. "martwych dusz". Nie do końca koresponduje to z podanymi przez mechaników rocznikami, ale zapytany o to Adam Lehnort wyjaśnił, z czego to wynika.

– Z takiego porównania wysnuć można niepokojącą tezę, że na naszych drogach porusza się wiele samochodów, które naprawiamy na własną rękę, bądź też ich kierowcy nawet "nie pamiętają", kiedy ostatni raz byli w serwisie – stwierdza ekspert. – To koresponduje dość dobrze z wprowadzanymi regulacjami legislacyjnymi, które mają uszczelnić kwestię rzetelnych badań stanu technicznego aut i działania stacji kontroli pojazdów. Tak naprawdę chyba wciąż nie wiemy, ile tzw. "trumien na kółkach" porusza się po drogach i zagraża bezpieczeństwu – podkreśla Adam Lehnort.

Powyższe badania i obserwacje potwierdzają doniesienia z SKP, bezpośrednio od diagnostów, o czym pisał w swoim tekście Mateusz Lubczański. "Poprzednie lata były dużo lepsze jeżeli chodzi o stan techniczny i ludzie bardziej dbali o auta" – pisze jeden z diagnostów zapytany o ostatnie tygodnie na SKP.

Sami diagności coraz mniej przykładają się do sprawdzania aut. Co odważniejsi klienci wskazują pracownikom SKP, gdzie mają nie zaglądać i czego nie dotykać. Jeśli kontrolujący jest zbyt surowy, to jadą do innej stacji, gdzie wiedzą, że dostaną pieczątkę. A to wszystko jest pokłosiem tragicznej sytuacji diagnostów, którzy od kilkunastu lat pracują na tej samej stawce pomimo wzrostu podatków czy opłat za energię.

– Trudna sytuacja gospodarcza, związana m.in. z pandemią, inflacją oraz wojną w Ukrainie, zmieniła globalny i polski rynek motoryzacyjny – mówi Michał Tochowicz, prezes firmy Moto-Profil, będącej właścicielem sieci ProfiAuto Serwis. – Mniej zasobne portfele kierowców sprawiły, że do kwestii kupna nowego bądź korzystania z używanego pojazdu podchodzimy z większą rozwagą i baczniejszą kalkulacją, niż przed kilkoma lub kilkunastoma latami. Nowe samochody są drogie albo trzeba na nie czekać niekiedy miesiącami. To z kolei przełożyło się na rynek samochodów używanych, których ceny także wystrzeliły w górę. Kierowcy odraczają więc decyzje zakupowe, a w tym czasie reperują to, co mają w garażu. To sytuacja bez precedensu od momentu powstania wolnego rynku sprzedaży i serwisowania samochodów w Polsce. Stąd nasza decyzja o przeprowadzeniu badania wśród mechaników z największej sieci serwisowej w kraju.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)