Przyczepy CarbonTear - po lewej lekka Sportee, po prawej MK I XR Arctic© Autokult | Marcin Łobodziński

Buduje przyczepy jak klasyczne samochody. Za granicą nie mogą znieść, że to Made in Poland

Marcin Łobodziński
3 sierpnia 2024

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Chciał stworzyć małą polską manufakturę, która w tradycyjnej technologii będzie produkować rzeczy nowoczesne, funkcjonalne i piękne. Pasję do tworzenia Piotr Goral przekuł na produkcję przyczep typu teardrop, a jego CarbonTear jest już znany nie tylko w Polsce. Rozmawiam z prawdziwym pasjonatem klasycznej motoryzacji, którego marzeniem jest stworzenie polskiego samochodu.

Firma CarbonTear pochodzi z Lublina, miasta, które ma piękną tradycję w dziedzinie przemysłu, zwłaszcza motoryzacyjnego i lotniczego. To tu powstawały polskie samochody ciężarowe i dostawcze, tu produkuje Ursus i to w Lublinie produkowano polskie samoloty. Obecnie Lublin może się szczycić tym, że powstają tu przepiękne, urzekające wprost przyczepy, które na ulicy czy parkingu zawsze cieszą oko gapiów i są zaczątkiem do rozmów na temat podróżowania.

Po teście przyczepy CarbonTear postanowiłem pojechać do fabryki i poznać jej twórcę, który oprowadził mnie po swoim królestwie i opowiedział o pasji do tworzenia rzeczy pięknych i użytecznych, a także marzeniach zbudowania prawdziwie polskiego samochodu.

Przez kilka dni miałem okazję podróżować z przyczepą CarbonTear Mk I GR Gravel. Test niebawem na Autokult.pl.
Przez kilka dni miałem okazję podróżować z przyczepą CarbonTear Mk I GR Gravel. Test niebawem na Autokult.pl.© Autokult | Marcin Łobodziński

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Marcin Łobodziński: Skąd w ogóle pomysł na Carbon Tear?

Piotr Goral: Spójrz na polski przemysł. Nie produkujemy już żadnego polskiego motocykla, auta, lokomotywy, samolotu ….. ale produkujemy polskie i zdaje się jedne z najlepszych, jeśli nie najlepsze na świecie przyczepy kempingowe teardrop. Biorąc to pod uwagę, sam pomysł na zaprojektowanie, zbudowanie technologii i marki kompletnego, uzbrojonego we wszystkie homologacje pojazdu, wydawał się szalony i wierz mi - taki był. Z tego szaleństwa właśnie zrodził się CarbonTear.

Zrodził się jako mikstura miłości do motoryzacji, designu, budowania i tworzenia, a wszystko zaprawione solidną dawką marzeń, uporu, wiedzy, doświadczenia i co najważniejsze - wspaniałych przyjaciół, którzy współtworzyli i wspierali CarbonTeara od samego początku.

Piotr Goral pokazuje model z papieru, który dał początek kształtowi CarbonTear
Piotr Goral pokazuje model z papieru, który dał początek kształtowi CarbonTear© Autokult

Motoryzacja i lotnictwo zajmowały mnie od najmłodszych lat. Tradycja lubelskich zakładów lotniczych, samochodowych, rolniczych, maszynowych, dawała mi ogromną inspirację i napęd. Chciałem ją podtrzymać, a jak się da, to odtworzyć choć maleńką część tej pięknej przemysłowej tradycji rodzinnego miasta. Trzeba było jednak znaleźć odpowiedni produkt. I tu po części dziełem z przypadku. Wskutek intensywnych poszukiwań objawiła się przyczepa typu "łezka", czyli stary amerykański patent na podróżowanie z lat trzydziestych ubiegłego wieku, w którym zakochałem się bez pamięci.

Wychodząc z tej pięknej tradycji, postanowiłem zaprojektować pojazd nowoczesny, użyteczny, nasycony technologią i przede wszystkim bez żadnych kompleksów wobec wielkich zachodnich motoryzacyjnych koncernów. Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować, a jeszcze łatwiej się poddać. Dla mnie jednak projektowanie, a potem tworzenie tego, co się zaprojektowało jest najwyższym stopniem realizacji męskich pasji. Nie było więc już odwrotu. Maszyna ruszyła.

Żaden z tych elementów nie pochodzi od poddostawców. Każdy wykonano samodzielnie.
Żaden z tych elementów nie pochodzi od poddostawców. Każdy wykonano samodzielnie. © Autokult

Setki godzin komputerowego modelowania 3D, a potem tysiące godzin na warsztacie. Poszukiwanie odpowiednich technologii, materiałów, wykończeń i ważnych detali. A wszystko istotne, wszystko ze sobą połączone i upakowane jak w szwajcarskim zegarku. Tak minął pierwszy rok i Carbontear wyjechał na drogi, od razu wzbudzając zainteresowanie, a często zachwyt wszędzie, gdzie tylko się pojawił.

Premierę urządziliśmy bez kompleksów, bo na targach w Birmingham w UK, a w Polsce na Motor Show w Poznaniu. Pojawili się też pierwsi klienci, choć zwykle decyzje o zakupie bywały trudne. CarbonTear z pewnością zauroczy cię od pierwszego wejrzenia i będzie kusił designem, prowadzeniem, jakością i wyposażeniem. Będzie ci podsuwał pomysły na podróże, które są na wyciągnięcie ręki, ale będzie też stawiał cię przed trudnymi wyborami. Łatwiej bowiem kupić białe klasyczne wielkie pudło na kołach, niż maleńką "łezkę".

Dopiero kiedy naprawdę ruszysz w podróż i dotrzesz tam gdzie innym nawet się nie śniło, zobaczysz miejsca, które dla właścicieli dużych przyczep i kamperów mogą być tylko marzeniem, odkryjesz, że podróżowanie z nią to inny styl życia i wolność, której tak bardzo nam brakuje w dzisiejszym zagonionym świecie.

Umowna definicja teardropa
Umowna definicja teardropa© Autokult

Marcin Łobodziński: Czym Carbon Tear wyróżnia się na rynku przyczep, który w Polsce wciąż wydaje się niewielki?

Piotr Goral: Cała koncepcja teardropa polega na tym, by na jak najmniejszej powierzchni upakować jak najwięcej funkcjonalnych rozwiązań dla dwóch do trzech osób. Koncepcja CarbonTear to zbudowanie przyczepy w taki sposób, by świetnie jeździła i miała jak najniżej ustawiony środek ciężkości. CarbonTear to też produkt, który ma być tak fajny, żeby chciało się na niego patrzeć. I tak jest.

Naszą ideą jest to, żeby budować pojazd od razu w najwyższej jakości, w technologii tradycyjnej, jak dawniej budowano samochody. W konstrukcji przyczepy, ale i samym procesie produkcji, znajdziesz wiele odniesień do tradycyjnie budowanego do dziś Morgana (brytyjska marka samochodów sportowych budowanych ręcznie przyp. red.).

Marcin Łobodziński: Ale jednak w nazwie jest Carbon.

Piotr Goral: Tak, bo na początku nadwozie przyczepy miało być z karbonu. Jednak miłość do klasycznych nadwozi zwyciężyła. Nazwa jednak została.

CarbonTear
Piotr Goral
CarbonTear
CarbonTear
CarbonTear

Marcin Łobodziński: Opowiedz jeszcze o konstrukcji i technologii.

Piotr Goral: Pierwszą przyczepę robiłem sam, przy pomocy kilku przyjaciół. Na początku korzystałem z gotowej ramy, gotowego zawieszenia, ale to nie działało dobrze. Element po elemencie dochodziłem do tego, że trzeba stworzyć całą przyczepę od podstaw samodzielnie.

Obecnie budujemy na stalowej ramie naszej konstrukcji. Na niej montujemy nadwozie wykonane z użyciem drewna jesionowego, które trafia do nas w postaci surowych bali. Przez obróbkę, gięcie, klejenie do gotowego elementu trafia do naszej przyczepy jako element konstrukcji. Do niedawna budowaliśmy ramę ze stali, którą cynkowaliśmy, ale od tego roku przechodzimy na stal kwasoodporną.

Klasycznie budowane podwozie dostaje zaprojektowane przeze mnie niezależne zawieszenie na wahaczach wleczonych, z podwójnymi amortyzatorami na koło i sprężyną. Przyczepa, choć budowana w tradycyjnej technologii, prowadzi się bardzo dobrze, czego sam już doświadczyłeś. Ale mało kto zdaje sobie sprawę, jaką jeszcze ma zaletę.

Tylko za samo prowadzenie można pokochać CarbonTear. Piotr z dumą prezentuje konstrukcję zawieszenia własnego pomysłu.
Tylko za samo prowadzenie można pokochać CarbonTear. Piotr z dumą prezentuje konstrukcję zawieszenia własnego pomysłu. © Autokult | Marcin Łobodziński

Otóż przy takim zawieszeniu, kiedy koła przez cały czas mają kontakt z nawierzchnią, przyczepa oszczędza nam paliwo. Tradycyjna sztywna oś bardzo często sprawia, że koła tracą styk z drogą, co powoduje minimalne hamowanie, a to się dzieje tysiące razy w czasie jazdy i skutkuje dużym wzrostem zużycia paliwa. Nasze przyczepy są na tyle oszczędne, że jeśli weźmiemy pod uwagę długą eksploatację i przejechanie kilkudziesięciu tysięcy kilometrów, to względem tradycyjnych przyczep o podobnej wielkości zostaje nam kilka tysięcy złotych zaoszczędzonych na paliwie.

Staram się skupiać na każdym detalu. Forniry, tapicerka, klamki, uchwyty, listwy wykończeniowe. Wszystko musi grać ze sobą, ale musi też być użyteczne. Zobacz, że nawet skrzynka na dyszlu jest dopracowana pod kątem umieszczenia w niej lodówki turystycznej. Zbudowana z nielakierowanego aluminium odbija światło, dzięki czemu zmniejsza pobór prądu przez lodówkę. Audio wykonujemy z komponentów dobrej jakości, a akustyka w kabinie sprzyja temu zestawowi. Boczne lampki mają gumowe wsporniki, które służą za zderzaki przy otwieraniu drzwi.

Mały detal, a cieszy. Boczne lampki są wykonane z gumy i służą za odbój drzwi
Mały detal, a cieszy. Boczne lampki są wykonane z gumy i służą za odbój drzwi© Autokult | Marcin Łobodziński

Marcin Łobodziński: Jaki procent przyczepy jest wasz, a ile części zamawiacie u poddostawców?

Piotr Goral: Cały projekt jest robiony przeze mnie od samego początku do końca. Każdy detal, kształt, każde rozwiązanie wprowadzam ja. Niemal każdy element jest wykonywany u nas. Nawet takie - wydawać by się mogło - banalne rzeczy jak okucia czy zamki, klamki czy materace – to wszystko można by było zamówić u poddostawców, ale my to wykonujemy sami. Nawet niektóre maszyny do produkcji też wykonaliśmy sami, by uzyskiwać odpowiednie kształty i jakość. Oczywiście zamawiamy elementy wyposażenia, jak akumulator, oświetlenie, zlew, koła czy sprężyny, amortyzatory, układ hamulcowy, ale konstrukcja przyczepy jest w 100 procentach polska.

Marcin Łobodziński: Przyczepy teardrop to młoda rzecz w Polsce. Przyznaję, że usłyszałem to określenie po raz pierwszy dosłownie kilka dni temu od znajomego. Czy mamy w Polsce jakąś tradycję w tego typu przyczepach?

Piotr Goral: Teraz już mamy, bo w 2016 roku powstał pierwszy CarbonTear i był to pierwszy polski teardrop. W 2017 roku, kiedy wystawiliśmy się na Motor Show, ludzie podchodzili i nie wiedzieli co to jest. Teardrop to była kompletna nowość dla wielu osób.

Dwa modele CarbonTear - po lewej lekki i ekonomiczny, po prawej terenowy
Dwa modele CarbonTear - po lewej lekki i ekonomiczny, po prawej terenowy© Autokult

Marcin Łobodziński: Dla kogo są takie przyczepy?

Piotr Goral: My, którzy wyrośliśmy za czasów komuny, w pewnym momencie zachłysnęliśmy się hotelami, all inclusive, lataniem, ale z czasem uświadomiliśmy sobie, że to blichtr. To nie jest prawdziwe. Nie mamy kontaktu z przyrodą, nie ma fanu z samej podróży. Wielu ludzi, którzy widzieli już wszystko i byli wszędzie, zaczęło odczuwać potrzebę powrotu do natury, poczucia smaku prawdziwej podróży. Nasi klienci to architekci, prawnicy, lekarze, ludzie, którzy pracują tak dużo, że pragną oderwać się od cywilizacji choć na chwilę. Ale też potrzebują takiego rozwiązania, które sprawi, że podróżowanie będzie bardzo dostępne.

I tu wchodzimy w koncepcję teardropa. Masz taką przyczepę w garażu, zapinasz i jedziesz. Nie musisz gdzieś jechać po swoją wielką przyczepę albo kampera, nie musisz niczego planować, niczego rezerwować, wykupywać. Przychodzi piątek - "click and go", zapinasz i jedziesz – o to chodzi. Możesz pojechać na drugi koniec Europy lub 10 km za miasto.

Styl podróżowania z teardropem to zapiąć przyczepę i jechać bez większego planu.
Styl podróżowania z teardropem to zapiąć przyczepę i jechać bez większego planu. © Autokult | Marcin Łobodziński

Nie każdy też wie, że dla karawaningu robi się coraz więcej ograniczeń w Europie. Wiele destynacji turystycznych jest po prostu niedostępnych dla dużej przyczepy czy kampera. Masz ograniczenia w miastach, niektóre miejsca są tak ciasne, że się tam nie zmieścisz. Mały teardrop zmieści się prawie wszędzie, a często nie traktuje się takiej przyczepy jak kempingowej.

Ale powiem coś jeszcze. Bardzo wiele osób nie może się przełamać w jednej kwestii - że to jest takie małe. Ktoś tam ma kampera, inny ciągnie wielką przyczepę kempingową, a ja mam mieć coś takiego? A może będą się z nas śmiać? I tu wracamy do naszych klientów. Jeśli nie masz pewności siebie, dystansu do siebie, nie masz poczucia własnej wartości, to nie kupisz CarbonTear.

Natomiast nasi klienci z zachodu mają inny problem. Trudno im się przełamać, że to jest Made in Poland, a cena jest europejska. Widzą, że jest to dobrze zrobione, świetnie wykonane, ale najgorsze jest to, że trzeba za to zapłacić jak na Zachodzie.

Miłość do motoryzacji widać w każdym miejscu. Przyczepy to jedno, ale renowacja klasycznych samochodów to dodatkowe zajęcie Piotra.
Miłość do motoryzacji widać w każdym miejscu. Przyczepy to jedno, ale renowacja klasycznych samochodów to dodatkowe zajęcie Piotra. © Autokult

Marcin Łobodziński: W Polsce tym bardziej wiele osób będzie narzekać na cenę. Najtańsza przyczepa Sportee kosztuje 59 tys. zł netto. Wydaje się to sporo.

Piotr Goral: Często dostaję takie pytanie: dlaczego to tyle kosztuje? Odpowiadam wtedy przekornie, że dobre zegarki na rękę zawsze są droższe od zegarów ściennych.

Marcin Łobodziński: Wasze przyczepy różnią się między sobą, macie różne modele. Widziałem przyczepę offroadową, słyszałem o przyczepie do aut elektrycznych.

Piotr Goral: Tak, bo otwieramy się na nowe możliwości. Nasza przyczepa offroadowa to wciąż teardrop, tylko zbudowany tak, żeby wjechać w trudny teren i pojechać nim do miejsca, w którym chcemy przenocować. Tu już mówimy o podróżach po całym świecie, tu nie mówimy o kempingach, tylko o eksplorowaniu terenu niedostępnego dla kampera.

Przyczepę Sportee stworzyliśmy w 2023 roku z myślą o samochodach elektrycznych, w których zasięg ma ogromne znaczenie. Jest opływowa, jest lekka, oczywiście wyposażenie ma bardzo skromne, ale ma miejsce do spania, szafki, schowki i kuchnię. Natomiast sama bryła i zawieszenie działają tak, że tego zasięgu z przyczepą elektryk wiele nie traci. W ogóle chcieliśmy pokazać, że samochód elektryczny czy małe autko miejskie nie stanowią żadnych ograniczeń w podróżowaniu z przyczepą.

Na drugim planie kilkuletnie przyczepy klientów, które przechodzą drobne modernizacje.
Na drugim planie kilkuletnie przyczepy klientów, które przechodzą drobne modernizacje. © Autokult

Marcin Łobodziński: Dużo przyczep już sprzedaliście?

Piotr Goral: Ponad 50, z czego mniej więcej połowę zagranicznym klientom. Fajne jest to, że mamy kontakt z naszymi klientami, a ludzie wysyłają nam takie wiadomości, że czasem łezka w oku się kręci. Architekt, który kupił naszą przyczepę i zaczął z nią jeździć napisał mi kiedyś, że CarbonTear zmienił życie jego rodziny.

Ludzie wysyłają nam masę zdjęć ze swoich wyjazdów i to cieszy. Są na naszych mediach społecznościowych. Ale dla nas ludzie stanowią też inspirację. Z ich pasji rodzą się potem niesamowite pomysły. Przykładowo przyczepę kempingową mRider przystosowaną do transportu motocykli zbudowaliśmy wspólnie z harleyowcami, którzy pokazali mi i wyjaśnili, dlaczego ma być właśnie taka. Możesz nią przewieźć motocykl na zlot, a potem przespać się w wygodnej kabinie.

W planach CarbonTear jest przyczepa dla osób niepełnosprawnych.
W planach CarbonTear jest przyczepa dla osób niepełnosprawnych. © Autokult

Marcin Łobodziński: Macie w ofercie sześć modeli przyczep. Co dalej?

Piotr Goral: Rozwijamy się organicznie, niedawno zdigitalizowaliśmy cały proces projektowania i produkcji, co zwiększyło nasze moce produkcyjne. Wciąż jednak jak sam widziałeś, w dużej części odbywa się ręcznie. Idziemy do przodu, ale cały czas w tym kierunku. Teraz tworzymy zupełną nowość na rynku, koncepcję przyczepy dla osób niepełnosprawnych.

Ale moim największym marzeniem jest zbudowanie polskiego samochodu. Roadster z logo Carbontear i napisem made in Poland. Tak wiem, że to szaleństwo. Ale w tajemnicy powiem, że trochę rysunków i szkiców, a nawet projektów czeka leniwie na swój czas. Kto wie?

Marcin Łobodziński: W Polsce zbudowanie samochodu...

Piotr Goral: Uważam, że Polacy są niezwykle zdolni i pracowici i jak coś robią, to robią to doskonale. Znam polską przedsiębiorczość w wielu aspektach i uważam, że gdyby nam nie przeszkadzano, to kraje europejskie musiałyby się mocno spinać, by dotrzymać nam kroku. Jak Polacy się za coś biorą, to robią to świetnie.

Marcin Łobodziński: dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że kiedyś porozmawiamy o tym aucie.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (210)