BMW M4 DTM bez tajemnic. Sprawdzamy nowe auto Roberta Kubicy
W ostatnich dniach oczy polskich fanów motorsportu zwróciły się na czarne BMW M4 DTM, w którym Robert Kubica spędził dwa dni na przedsezonowych testach na torze Jerez. Mimo znanej bryły, auto nie ma prawie nic wspólnego ze swoim drogowym odpowiednikiem. O wiele bliżej mu… do bolidu F1. Co akurat dla polskiego kierowcy jest dobrą wiadomością.
W zeszłym tygodniu Robert Kubica zaliczył powrót po sześciu latach za stery samochodu z serii DTM. Polak wziął udział w testach na torze w hiszpańskim Jerez. Rezultaty, które tam uzyskał, były ponoć na tyle dobrze, że coraz częściej mówi się o jego udziale w tych mistrzostwach już w przyszłym roku. Krakowianin ma największe szanse na znalezienie miejsca za sterami BMW M4 Turbo DTM, który z miejsca stał się przez to nowym najważniejszym samochodem polskich kibiców. Zobaczmy co to za maszyna.
DTM: Od wyścigów turystycznych do wyścigu zbrojeń
Seria Deutsche Tourenwagen Masters (wcześniej Deutsche Tourenwagen Meisterschaft, czyli Mistrzostwa Niemiec Samochodów Turystycznych) organizowana jest od roku 1984. Ostatnie 35 lat jej historii można podzielić na kilka rozdziałów, które wyznaczone zostały przez ewolucję startujących samochodów.
W początkowych latach samochody uczestników nie różniły się drastycznie od swoich drogowych odpowiedników, ale na przestrzeni zaledwie kilku lat ewoluowały w jedne z najbardziej zaawansowanych konstrukcji wyścigowych na świecie. Już w pierwszej połowie lat 90. modele takie jak Alfa Romeo 155 V6 Ti czy Mercedes C DTM były wyposażone w nadwozia z włókna węglowego, silniki o mocy w okolicach 500 KM i inne rozwiązania, które nawet w dzisiejszych warunkach uznalibyśmy za kosmiczne technologie. Ostatecznie w DTM pojawił się nawet napęd na cztery koła.
Tak wyszukane konstrukcje sprawiały, że udział w tej serii stawał się coraz droższy, co ostatecznie doprowadziło do zakończenia organizacji mistrzostw. Po kilku latach przerwy DTM powróciło już w nowej formule. W 2019 roku ze startującymi w tej serii samochodami pod względem aerodynamiki czy jednostek napędowych nadal mogą równać się mało które inne bolidy na świecie, ale teraz odbywa się to już znacznie niższym kosztem.
Metoda obniżenia kosztów była o tyle skuteczna, co kontrowersyjna. W DTM wszystkie samochody korzystają z tych samych podwozi (prototypowa klatka z włókna węglowego), skrzyń biegów, hamulców i elementów aerodynamicznych. W sumie wszystkie samochody w stawce, niezależnie od marki, dzielą aż pięćdziesiąt części. W uproszczeniu można więc powiedzieć, że wszystkie samochody w stawce DTM to ta sama, domyślna konstrukcja, tylko z innymi silnikami i zmienionym kształtem karoserii, choć i na tym polu przestrzeń do działania producentów jest bardzo ograniczona. Kluczem do sukcesu jest więc znalezienie odpowiednich ustawień i… talent kierowcy. Stawka jest tu więc bardzo wyrównana, a różnica tempa pierwszej dziesiątki mieści się w jednej sekundzie na okrążeniu.
W praktyce oznacza to, że M4 z serii DTM ma o wiele więcej wspólnego ze swoimi konkurentami z toru niż ze swoim drogowym odpowiednikiem. Z nim dzieli tylko pewne części konstrukcji oraz oczywiście charakterystyczne części nadwozia tak, by sprawiać wrażenie, że kierowcy wyścigowi rywalizują samochodami dobrze znanymi z naszych ulic.
Seria nie ma ujednoliconych silników, ale nawet jeśli BMW korzysta w M4 DTM z własnej jednostki, to i tak nie ma ona nic wspólnego z jednostką S55B z drogowego M4. O ile w niej pracuje trzylitrowa, rzędowa szóstka z podwójnym doładowaniem, M4 DTM zaczęło swój żywot z wolnossącym, czterolitrowym V8. W ślad za zmianą przepisów od tego sezonu M4 DTM zostało zastąpione przez M4 Turbo DTM. Jak sama nazwa wskazuje, pod maską pojawił się silnik turbodoładowany. To czterocylindrowa jednostka P48 o pojemności zaledwie dwóch litrów z układem twin-turbo Garretta.
Kubica może poczuć się jak w domu
Zawody DTM w ostatnich latach przeszły więc tę samą transformację, co Formuła 1. Tu także charyzmatyczne, wolnossące silniki zostały zastąpione przez dużo mniejsze jednostki doładowane. W niemieckich mistrzostwach jednak ta zmiana została osłodzona znaczącym wzrostem osiągów. Moc silników podniosła się z okolic 500 do przeszło 600 KM, a samochody stały się o około 100 kg lżejsze. BMW M4 z serii DTM bez kierowcy waży zaledwie 986 kg. BMW M4 znane z naszych ulic jest o blisko pół tony cięższe i ma prawie 200 KM mniej.
Wyczynowe M4 jest więc samochodem znacznie szybszym od swojego drogowego odpowiednika. Dzięki rozbudowanej aerodynamice i niewielkiej masie potrafi osiągać prędkości rzędu 300 km/h nawet na zakrętach. Kierowcy, którzy mieli szansę jeździć tą maszyną, zdradzają, że bardziej niż samochodem drogowym jeździ się nią jak… bolidem Formuły 1. W kabinie kierowca siedzi dużo bliżej środka tak w osi wzdłużnej, jak i poprzecznej samochodu. Kieruje nie za pomocą kierownicy, a niewielkiego wolantu podobnego do tych, które znamy z F1. Dla Kubicy może to być akurat utrudnienie, ponieważ wolant ten na potrzeby sesji treningowych musiał być dla niego lekko przerobiony.
Choć Polak już wcześniej zasiadał za kierownicą bolidów DTM - w 2013 roku brał udział w podobnych testach - i tak będzie musiał nadrobić braki w doświadczeniu tych pojazdów. Mają one jednak podobną charakterystykę do konstrukcji z Formuły 1, więc to nie powinno być problemem. W dotychczasowych wypowiedziach Kubica przyznaje, że testowany przez niego wóz jest słabszy i cięższy od bolidów F1, ale szybko się w nim zaaklimatyzował. Fakt, że BMW M4 z torów DTM nie jest więc w żaden sposób podobne do swojego drogowego odpowiednika, w przypadku polskich fanów motorsportu działa na ich korzyść.