Bez wibracji i bez chromu, za to z wielkim silnikiem – jeździliśmy najnowszym Harleyem FXDR 2019

Bez wibracji i bez chromu, za to z wielkim silnikiem – jeździliśmy najnowszym Harleyem FXDR 2019

Harley-Davidson FXDR 2019 to najnowsza propozycja producenta z USA
Harley-Davidson FXDR 2019 to najnowsza propozycja producenta z USA
Źródło zdjęć: © Fot. Jakub Tujaka
Jakub Tujaka
10.09.2018 08:03, aktualizacja: 01.10.2022 16:56

Harley-Davidson FXDR 2019 to potężna maszyna, która na pierwszy rzut wygląda, jakby potrafiła jeździć tylko na wprost. Jako pierwsi w Polsce zabraliśmy go na przejażdżkę i już wiemy, dlaczego nowy model legendarnego producenta został zaprojektowany w ten sposób.

Harley w tym roku zapowiedział kilka maszyn, których do tej pory nikt nie spodziewał się w salonach ze skórzanymi kurtkami i chromowanymi dodatkami. Niebawem w sprzedaży ma pojawić się Pan America, czyli motocykl potrafiący pokonać przeszkody terenowe, a kolejnym krokiem ma być wprowadzenie seryjnie produkowanego elektryka. Póki co dilerzy szykują już miejsce na nieco bliższą przyszłość marki. Za kilka tygodni dotrze do nich najnowszy FXDR 2019. My przejechaliśmy nim już kilkadziesiąt kilometrów i wiemy, o co w nim chodzi.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Jeżdżąca kontrowersja

Wyciągnięte do przodu koło i szeroka tylna opona sprawia, że motocykl ten wygląda jak dragster. Jego proporcje z zabudowanym tyłem i pełną tylną felgą to nie przypadek. Brakuje tu tylko podnóżków zamontowanych na tylnym wahaczu i można na niego nakleić numer startowy. Miejsca na naklejki nie brakuje, bo karoserii jest tu sporo.

Dlaczego model ten jest tak kontrowersyjny? Ponieważ dla wszystkich, którzy zaczepili mnie w czasie tankowania czy robienia zdjęć, motocykl ten "nie wygląda jak harley”. To prawda, ale ja bym dodał, że nie wygląda jak tradycyjny harley, bo od kilku lat widać, że zarząd marki zauważył, że klienci zerkają w stronę konkurencji. Odkurzono stół kreślarski, który prawdopodobnie stał nadal w szopie, gdzie to wszystko się zaczęło 115 lat temu i zaprojektowano najpierw nowego Fat Boba, którego również docieraliśmy jako pierwsi.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Kolejny w seryjnej sprzedaży jest FXDR. Sama nazwa nie kryje takiego "przytupu” jak np. Fat Bob, ale też brzmi zadziornie. Idealnie pasuje do wyglądu tego pojazdu. Do tej pory pokazywano go w białym malowaniu, ale moim faworytem jest ten, na którym jeździłem. Szary mat z pomarańczowymi dodatkami nadaje mu nieco mrocznego i militarnego wyglądu. Związki Harleya z wojskiem (także polskim) to fakt, więc wszystko się zgadza.

Kolejne kontrowersje to trójkątny tłumik, pozioma (wewnątrz obudowy) lampa i dziwny tylny błotnik. Spieszę uspokoić tradycjonalistów – w salonach są jeszcze klasyczne motocykle, jeśli ten nie przypada wam do gustu. Ja to kupuje.

Ktoś, kto przyjedzie na zlot FXDR wzbudzi ciekawość, a także podkreśli swój status, bo sprzęt ten nie jest tani. Ma kilka kosztownych rozwiązań, wśród których pierwszym na liście jest silnik.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Po pierwsze silnik

Wokół silnika zbudowano cały ten pojazd. 114 cali to prawie 1900 cm3 pojemności. Tak wielkie jednostki niebawem znikną z samochodów, a tu proszę, zasada im więcej tym lepiej działa. Liczba cylindrów bez zmian, są dwa wielkie gary, ale od niedawna mają po cztery zawory i po dwie świece. Oprócz tego dorzucono wałek wygładzający wibracje i aż 160 Nm maksymalnego momentu obrotowego.

Elastyczność silnika, precyzyjna praca dźwigni zmiany biegów i szeroka tylna opona to doskonałe połączenie. FXDR przyspiesza prawie jak dragster i potrafi wyprostować łokcie. Moim zdaniem pracuje za cicho, ale potencjał ma ogromny. Swoją drogą ciekawe, co można zrobić z tak skomplikowanym układem wydechowym kończącym się na kontrowersyjnym trójkącie.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Elementem, który zachwyca wszystkich jest wystający i skierowany do przodu filtr powietrza. Podobne rozwiązanie było wcześniej dostępne do innych modeli, ale filtr z dolotem nigdy nie miał takiego kształtu. Z każdej strony wygląda to świetnie. W czasie ostrej jazdy słychać, jak zasysa ogromne ilości powietrza. To też jest super.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Jazda jazda!

Pozycja za sterem jest przygarbiona z wyciągniętymi nogami, więc trudno by było objechać na tym motocyklu Amerykę, ale na urodziny marki do Pragi spokojnie można się wybrać. Do tego tylne zawieszenie jest regulowane, a w ustawieniu na "półmiękko" w mieście jest idealnie. Tory tramwajowe nie przeszkadzają, a w zakręcie najważniejsze, żeby odkręcać na wyjściu tak, żeby złapać uślizg. Banan na twarzy gwarantowany.

114 cali generujące 160 Nm to nie zabawka. Potężny motor wstaje jak popędzony batem, a szybka wspinaczka po biegach momentalnie nadaje prędkość, za którą można stracić prawo jazdy. Nie zdarzyło mi się wbić szóstki, a nawet chyba nie jechałem na piątce. Być może dlatego, że chciałem wykrzesać trochę głośniejszy pomruk albo po prostu nie miałem gdzie tego zrobić.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Tylko ta cena…

Nie wiem ile to pali, bo na testy zużycia paliwa przyjdzie czas za kilka tygodni, ale wiem ile będzie kosztował Harley-Davidson FXDR 2019. Otóż aby go kupić, trzeba przynieść do salonu 110 tys. zł. Z jednej strony to spora suma, ale z drugiej, w tych salonach sprzedają się maszyny prawie dwa razy droższe.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/16]
Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)