Bell & Ross Aero GT (2016) - spektakularny koncept, który nigdy nie powstanie
Za produkcję samochodów wkrótce zabierze się producent telefonów z nadgryzionym jabłkiem. Wozami koncepcyjnymi drogę przecierają mu inne nietypowe firmy, np. Bell & Ross. Ten producent do tej pory zajmował się zegarkami. Teraz uznał, że czas na stylistyczny eksperyment w motoryzacji.
Za spektakularny projekt odpowiadał Bruno Belmich, który jest dyrektorem kreatywnym firmy Bell & Ross. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy tu do czynienia z samochodem, który prawdopodobnie w najlepszym wypadku zostanie zaprezentowany jako koncept w skali 1:1 niewyposażony w źródło napędu. A szkoda...
Jak na debiut, jest to bardzo udany projekt. Doskonale łączy on świat wyścigów i lotnictwa wojskowego. Widać, że samochód ten był inspirowany nowoczesnymi myśliwcami. Cały poprzecinany jest krawędziami i dodatkami typowymi dla współczesnych samolotów bojowych. Nawet kamery, które zastępują lusterka, osadzone są na dosyć dużych lotkach. Z kolei płetwa wystająca z tyłu doskonale nawiązuje nie tylko do lotnictwa, ale i współczesnych wyścigów długodystansowych.
Styliści Bell & Ross doskonale połączyli płynne, gładkie linie z ostrymi kształtami. Szczególnie widać to na boku - drzwi są mocno zaokrąglone, a otaczające je dodatki sprawiają wrażenie ostrych jak żyletki. Nietrudno zachwycić się także absurdalnie wielkimi wlotami powietrza po bokach.
Iście ułańską fantazją styliści wykazali się także projektując pas tylny. Tutaj królują nie tylko wielkie światła i dyfuzor, ale także potężne, ziejące swym ogromem końcówki układu wydechowego, przypominające dysze silników odrzutowych.
Niestety, sportowe AeroGT pozostaje konceptem, dlatego też jego twórcy nie zdradzili co stanowi serce tej maszyny. Przez tylną szybę widać co prawda jednostkę widlastą, ale na tym nasza wiedza się kończy.
Równolegle z samochodem inspirowanym lotnictwem Bell & Ross zaprezentował dwa zegarki... inspirowane AeroGT.