Auta segmentu B będą znacznie droższe. Winni są klienci
Niezależnie od marki i segmentu, samochody stają się coraz większe. Dzięki temu przedstawiciele segmentu B okazują się być uniwersalnym rozwiązaniem dla wielu. Ceny mogą jednak odstraszać, bowiem oczekujemy od aut coraz więcej.
16.10.2017 | aktual.: 14.10.2022 14:31
Konkurencja w tym segmencie okazuje się wyjątkowo zacięta – w pierwszej połowie tego roku klasa B zagarnęła aż 21 proc. rynku Starego Kontynentu. Mówiąc inaczej to 1,8 mln nowych samochodów na drogach. Liderem pozostaje Renault Clio, ale podium zajmuje też Volkswagen Polo i Ford Fiesta. Teraz Francuzi będą mieli trudny orzech do zgryzienia, bowiem konkurencja wjeżdża na rynek z opcjami niespotykanymi wcześniej w tej klasie aut.
Volkswagen Polo otrzymał cyfrowy wyświetlacz zastępujący zegary, a na niektórych rynkach sam zapłaci za miejsce parkingowe. Ford Fiesta doczekał się nie tylko sportowo wyglądającej wersji ST-Line, ale i podniesionej Active i luksusowo wyposażonej odmiany Vignale. Podobną drogę obrał Seat, pokazując Ibizę w wersji Xcellence. Z kolei nowy Nissan Micra może być wyposażony chociażby w audio Bose, zaprojektowane specjalnie dla tego modelu. Adaptacyjny tempomat, 18-calowe felgi czy też dwustrefowa klimatyzacja w tej klasie przestały dziwić.
Na bogato
Specjaliści z JATO Dynamics wskazują, że tak bogata oferta ma sens. Za naszą zachodnią granicą samochody wyposażone niemal we wszystko, co producent ma do zaoferowania, stanowią aż 34 proc. sprzedaży. W pierwszej połowie 2016 roku ten współczynnik wyniósł 29 proc. Podobne wzrosty odnotowano też na Wielkiej Brytanii. Na polskim rynku najbogatsze Nissany Micry stanowią 23 proc. sprzedaży, a aż 39 proc. wyposażono w opcjonalny system audio Bose Personal.
A jeśli o japońskim producencie mowa, Nissan nie spodziewał się takiej popularności programu indywidualizacji nowej Micry. 22 proc. nabywców modyfikuje auto z zewnątrz, a 27 proc. decyduje się na dodatki w kabinie. Średnia wartość indywidualizacji to 400 euro.
Zainteresowanie technologiami widać w szczególności w przypadku Citroena C3, który doczekał się wbudowanej kamery do nagrywania sytuacji na drodze. "Francuz" zanotował ponad 60-procentowy wzrost zainteresowania. Choć jeszcze nie przegonił on w słupkach sprzedaży Opla Corsy, trzymającego się kurczowo czwartego miejsca, to Niemcy nie mogą już dłużej ukrywać faktu, że konstrukcja tego miejskiego auta trąci myszką. Co ciekawe, w niedalekiej przyszłości te modele będą współdzielić płytę podłogową.
Bogato wyposażone pojazdy segmentu B mogą przekroczyć cenę nawet 70 tys. zł i importerzy starają się zrezygnować z tradycyjnego modelu sprzedaży. Zamiast tego są w stanie zaoferować pojazd w ramach opłaty miesięcznej, która nie powinna nadszarpnąć domowego budżetu.