Adam Małysz opowiada o Dakarze 2016 - wywiad
Krótki wywiad z Adamem Małyszem, który na konferencji prasowej zorganizowanej przez BMW opowiedział nam o trudnościach związanych z przemierzaniem trasy Rajdu Dakar jadąc z tyłu stawki oraz zdradził co myśli o samochodach typu buggy.
28.01.2016 | aktual.: 30.03.2023 12:53
Marcin Łobodziński: Na jakie miejsce w tegorocznym Dakarze mógłbyś liczyć gdyby nie te wszystkie kłopoty natury technicznej jakie napotkałeś już w pierwszej części rajdu?
Adam Małysz: Mimo, że było bardzo ciężko w tym roku to ta pierwsza dziesiątka moim zdaniem była osiągalna. Choć do momentu gdy zaczęły się nasze problemy kręciliśmy się w dwudziestce, ale rajd jest długi i wiele się wydarzyło. Harry Hunt, który też miał MINI, jechał podobnym tempem i skończył na 10. miejscu. Myślę, że śmiało mogę się z nim porównywać. Choć to zawodnik z płaskich rajdów, który zaczyna dopiero w tej dyscyplinie, to jest kierowcą bardzo utalentowanym i jechał z bardzo doświadczonym pilotem, bo z Andy Schulzem. Kuba Przygoński w debiucie zajął 15. miejsce… Uważam, że prezentuję mniej więcej ten sam poziom, więc była szansa na dziesiątkę, ale Dakar jest bardzo nieobliczalny. Tu musi wszystko zagrać, nie tylko przygotowanie fizyczne, psychiczne, umiejętności, ale także sprzęt i cała sytuacja jaka się podczas rajdu dzieje wokół ciebie.
Co myślisz o samej trasie? Jean-Marc Fortin (szef zespołu Overdrive Racing Toyota) usłyszał od Toma Colsoula, pilota Bernharda ten Brinke, że przejechał najbardziej bezsensowny odcinek w swojej karierze, bo przez cały dzień jechali pełnym gazem. Wielu zawodników stricte dakarowych twierdziło, że odcinki były ułożone jak te z rajdów WRC i nie po to przyjechali na Dakar.
Ja myślę, że to było spowodowane brakiem tras w Chile i Peru i tutaj organizatorzy musieli coś wymyślić, żeby trasa przebiegała w większości po Argentynie. Niestety tam nie ma odcinków dakarowych, dlatego tak było. Rozmawiałem z układającym trasę Markiem Comą, który powiedział, że od lat zawodnicy narzekali na wysoki stopień trudności na samym początku rajdu i pojawiały się insynuacje, że organizatorzy tworzyli specjalnie takie trudne trasy już od startu, żeby jak najwięcej załóg odpadło, co ułatwiało im logistykę. Coś w tym jest, ale on twierdził, że trasa powinna być tak ułożona, by na początku rozgrzać zawodników.
Jest mi trudno oceniać i widzę to w zupełnie inny sposób niż czołówka, bo jechałem za daleko z tyłu i już po tragicznej trasie. Myślę, że gdyby organizator przejechał się po takiej trasie, po tylu samochodach, zastanowiłby się czy warto robić tak trudny odcinek. Nawet zastanawialiśmy się z Xavierem (Panserim, pilotem Małysza - przyp. red.) jaką przyjemność mają zawodnicy, którzy i tak byli skazani na jazdę za tyloma samochodami, gdzieś z tyłu stawki. To była walka o przetrwanie. Przejechanie niektórych partii było tak trudne, że my odjeżdżaliśmy po kilka kilometrów w bok od śladu, by w ogóle przejechać dany fragment i potem wracaliśmy na trasę. Droga, która dla pierwszych zawodników była po prostu rajdową trasą szutrową, dla nas była usiana koleinami do pół metra głębokości, gdzie samochód ledwo jechał, a wystające z ziemi kamienie przecinały nam opony. Na jednym z odcinków mieliśmy już dwa kapcie po 30 km i zostało nam tylko jedno zapasowe koło. Trzeba było planować jazdę, a to górą kolein, a to omijaliśmy drogę, jeździliśmy po krzakach... Dlatego te odcinki wyglądały inaczej dla czołowych załóg, a zupełnie inaczej dla zawodników jadących za nimi. Jeżeli ktoś z czołówki opowiadał, że oes był trudny, to nie wiedział co mówi. Powiem tak – trudno uwierzyć w to, że podczas układania trasy organizatorzy jechali zwykłymi samochodami, zmodyfikowanymi do offroadu.
Jeździłeś już Toyotą, jeździłeś buggy SMG i teraz MINI – jak porównasz te samochody?
Każdy z nich ma swoje zalety i wady, ale jestem pewien, że tegorocznego Dakaru bym nie ukończył gdybym jechał innym samochodem niż MINI. Mieliśmy wiele sytuacji, w których wydawało się, że zaraz rajd się dla nas skończy, potężne uderzenia w kamienie, brodziliśmy w głębokich rzekach, a niektóre trzeba było przejechać na pełnym gazie, mieliśmy spotkanie z drzewem, na które spadliśmy z góry, często zapchana była liśćmi i krzakami krata chłodnicy i ten samochód wytrzymał. To naprawdę pancerna konstrukcja.
Toyotę trudno do MINI teraz porównać, bo od czasu kiedy nią jeździłem, bardzo się zmieniła. Dziś Hilux ma zupełnie inne zawieszenie, inny rozkład masy, inny sinik… to inny samochód i nie mogę porównać tych konstrukcji, ale widać, że bardzo się zmienił i jest dla MINI konkurencyjny.
Miałem krótką przygodę z buggy SMG, ale wiem, że potencjał takich konstrukcji jest ogromny. Nawet jak ten samochód się spalił, mówiłem, że chętnie przejechałbym rajd takim pojazdem. To niesamowita frajda – wygoda, komfort zawieszenia, silnik z tyłu i brak tego gorąca w kabinie. Jeśli chodzi o porównanie do MINI, no cóż. To konstrukcja pancerna, ale sam widzisz jak kończą prywatne buggy. Natomiast MINI nie ma żadnych błędów technicznych, żadnych wad konstrukcyjnych, bo wszystkie wyeliminowano - dlatego zawsze dojedzie do mety.
Natomiast jeśli chodzi o Peugeota to jest zupełnie inna bajka. To zespół fabryczny i oni zrobią bardzo dużo by wygrywać, zresztą to zrobili. Zaskoczyło mnie to, że te samochody były tak szybkie na odcinkach szutrowych, bo były przygotowane pod typowy Dakar, na wydmy. Pewnie gdyby rajd przebiegał w takich warunkach byłyby jeszcze szybsze, ale nie wiadomo czy tak niezawodne. Wiem, że oni testowali samochód na okrągło przez cały rok. Jak przyjechałem na testy MINI do Maroka to mechanicy opowiadali, że te samochody fruwają koło nich bez przerwy i byli w szoku jak one jeżdżą.
Rok temu na podobnej konferencji Krzysztof Hołowczyc powiedział, że nie podoba mu się idea buggy, że to samochody oderwane całkowicie od rzeczywistości, nie mające nic wspólnego z autami produkcyjnymi. Takie MINI jest chociaż podobne do seryjnego Countrymana, a już Peugeot 2008 DKR nawet nie przypomina 2008, którego można kupić w salonie. Jak myślisz, w jakim kierunku pójdzie ten sport? Czy wszyscy zaczną tworzyć buggy po zwycięstwie Peugeota, czy może pozostaną takie samochody jak MINI All4 Racing?
Jestem pewien, że jeśli przepisy się nie zmienią, to wszystko pójdzie w kierunku buggy. Takie firmy jak Toyota czy MINI widząc jaki potencjał tkwi w tych konstrukcjach, będą tworzyły podobne. Widzieli w tym roku same Peugeoty w czołówce i nie mogą sobie pozwolić na kolejne przegrane. Wiem, że w X-raidzie dużo mówi się o buggy, że testują samochód tego typu, w Dakarze jechał nim Guerlain Chicherit. Słyszałem, że taki pojazd będzie w tym roku budowany od podstaw.
Na pewno będzie duża dyskusja na temat wyrównania szans, bo teraz jest odwrotna sytuacja niż kiedyś. Buggy takie jak dziś wymyślił Jean-Louis Schlesser, który wtedy twierdził, że aby wyrównać szansę samochodu tylnonapędowego z czteronapędowymi trzeba wprowadzić jakieś udogodnienia. Tak buggy zyskały większe koła, większy skok zawieszenia i system pompowania kół podczas jazdy. No i teraz okazuje się, że jak buggy tworzy zespół fabryczny, to jest dużo lepszy od typowych samochodów czteronapędowych właśnie dzięki tym dodatkowym atutom, a brak napędu przedniej osi jest bez znaczenia.
Co ciekawe, konstrukcja Robbiego Gordona jest jakaś nieszczęśliwa. Już tyle razy startował, cały czas samochód rozwija i bez sukcesów.
Myślę, że tu jest problem, który tkwi w samej konstrukcji i w ludziach, którzy budują ten samochód. Oni tworzą pojazd na amerykańskie Baja i tam są inne przepisy. One nie mają ograniczenia skoku zawieszenia i mocy. Bardzo lubię oglądać filmy pokazujące jak te samochody jeżdżą, imponuje mi to, ale jak taki pojazd przyjeżdża na Dakar, to musi być zgodny z przepisami technicznymi i ma pewne ograniczenia. Nie jest to więc samochód budowany pod Dakar, tylko do niego przystosowany. Poza tym, brakuje im pieniędzy na nieograniczony rozwój, na testy i tak dalej. Moje buggy SMG to też był fantastyczny projekt, ale nie na tym poziomie jak teraz Peugeota, który ciągle testował, wprowadzał modyfikacje. Jeżeli coś nie działa, to od razu siadają do tego inżynierowie i główkują… takich możliwości nie ma mały zespół i mały konstruktor.
Jak oceniasz debiuty rajdowców z WRC takich jak Sébastien Loeb czy Mikko Hirvonen?
Loeb nie ma doświadczenia, ale jest niesamowitym kierowcą. Był szybki, ale można było przewidzieć, że będzie miał problemy gdy skończą się typowe odcinki szutrowe, że może popełnić jakiś błąd i popełnił. Jak go odkopali to później pewnie przegiął z prędkością, dachował i miał inne przygody. Jednak jak na debiut to i tak odniósł sukces.
Ja myślę, że najlepszym debiutantem był Mikko Hirvonen, który otarł się o podium. Jechał w sposób wyważony. We wcześniejszych rajdach jechał różnie, raz wolno innym razem zbyt ostrożnie. Nie potrafił dostosować prędkości do nierówności drogi, sam powtarzał, że nie wie jak szybko może atakować dziury. W Dakarze jechał równym tempem i bardzo niewiele brakowało do podium.
Plany na przyszłość - czy są szansę na przyszłoroczny Dakar?
Bardzo bym chciał, jednak sporo się zmieniło w kraju i wszystkie rozmowy z Orlenem na temat Dakaru są wstrzymane ze względu na te zmiany, które następują we wszystkich spółkach skarbu państwa. Mam nadzieję, że projekt Orlen Teamu będzie kontynuowany, że nie zabraknie Polaków w przyszłym roku i że nadal będziemy godnie reprezentować nasz kraj.
Dziękuję za rozmowę i powodzenia w przyszłorocznym Dakarze.
Zobacz także
Z Adamem Małyszem rozmawiałem 26 stycznia 2016 roku podczas konferencji prasowej BMW/MINI poświęconej podsumowaniu rynkowemu obu marek.