Zmiana auta - czyli fani mają lepiej
Co jakiś czas przychodzi mi w udziale podwójna radość - wymiany aut. Podwójna bo podobno człowiek cieszy się z auta dwukrotnie: gdy go kupuje i gdy się go pozbywa, a wymiana wiąże się jednocześnie z jednym i drugim.
03.04.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:28
By nic nie zakłócało mi radości pozbycia się go, swoje dotychczasowe auta najczęściej sprzedaję handlarzom.
Dla nich liczy się tylko cena za nie i nie marudzą tak jak prywatni kupujący. Są oni świadomi konieczności zainwestowania w auto, które ode mnie kupują a ja ze swojej strony wolę upuścić z ceny na te inwestycje, aniżeli samemu je robić.
Prywatnych klientów nie dość że odstrasza przebieg ponad 150 tys. zrobiony w trzy lata, to jeszcze pewnie chcieliby by był zrobiony na rolkach w garażu.
Marudzą np. nad każdą rysą, zużytymi oponami itp., zupełnie nie rozumiejąc że likwidacja uszczerbków lakieru nie dość że nasuwałaby podejrzenie o pokolizyjną przeszłość to byłaby dla mnie nieekonomiczna, podobnie jak zakup nowych opon tuż przed sprzedażą.
Radość zakupu nowego, jest jednak zawsze okupiona pewnym wysiłkiem z mojej strony. Zaczyna się on przeglądaniem czasopism, portali internetowych, forów, katalogów, reklam, przez porównywanie właściwości, cen, wyposażenia, promocji, aż po umawianie się na jazdy próbne. Nie jest to co prawda przykry wysiłek ale wywołuje u mnie falę rozterek.
Duża oferta marek, modeli, wersji, opcji wyposażeniowych zamiast ułatwiać wręcz utrudnia wybór auta. Choć mam sprecyzowane wymagania – wiem czego od auta oczekuję, to i tak zawsze po wstępnym „odsiewie” zostaje mi kilka aut do wyboru.
W okresie „słusznie minionym” życie było o tyle prostsze że do sklepu chodziło się np. po masło, cukier, ocet itd. Na wczasy dostawało się skierowanie z FWP i jechało się tam gdzie to skierowanie kierowało. Samochód kupowało się taki na jaki załatwiło się przydział (talon). Do auta kupowało się po prostu np. opony, akumulator, żarówki itd.
Obecnie już nie wystarczy poprosić sprzedawczynię np. o szynkę. Trzeba jeszcze wiedzieć jaką szynkę potrzebujemy bo ich wybór jest tak duży że ciężko go ogarnąć.
Na forach zdezorientowani ludzie dopytują się jakie żarówki, jakie opony czy akumulator wybrać. Podobnie jest z autami.
Nie chodzi mi o to że kiedyś było lepiej i absolutnie nie chciałbym powrotu komuny. Jednak teraz za swoje decyzję odpowiadam sam i nie mogę ewentualnego złego wyboru zwalić na system.
Aczkolwiek jest pewna grupa ludzi, którzy nie mają takich dylematów. Świadomie rezygnują z wyboru a zarazem i frustracji z nim związanych. Są to fani poszczególnych marek. I choć cieszę się z możliwości dopasowania auta do siebie to czasami myślę że:
Fani mają lepiej
- Nie porównują aut, a jeżeli już to robią, to tylko po to by wykazać wyższość swojej marki.
- Po zakupie, nie wyrzucają sobie że mogli kupić inne – dla nich inne albo nie istnieją albo są dla innych.
- Nie dostrzegają mankamentów swoich aut, a nawet jak dostrzegają to przyjmują że tak ma być.
- Nawet przytrafiające się awarie traktują z wyrozumiałością, lub tłumaczą sobie że przecież w innych autach też się trafiają (a pewnie nawet częściej i to poważniejsze).
- Idą po prostu do salonu ich ukochanej marki i jedyne co wybierają to model auta, spełniający ich wymagania a jedynym frasunkiem jest sfinansowanie zakupu.
Ciekawi mnie tylko, co zrobi fan gdy jego ukochana marka nie będzie miała w ofercie auta spełniającego jego wymagań. Np. nie oferuje auta terenowego (którego on akurat potrzebuje). Zmienia wymagania, czy „zdradza” ją idąc do konkurencji?