System namierzy dzwoniącego. Ważna zmiana dla kierowców
Polska jest jednym z nielicznych europejskich państw, w których wciąż nie działa system Advance Mobile Location (ALM). Dzięki niemu będzie można dokładnie zlokalizować osobę, dzwoniącą na numer alarmowy 112. Będzie miało to ogromne znaczenie dla ofiar wypadków drogowych.
Ministerstwo Cyfryzacji wraz z Urzędem Komunikacji Elektronicznej rozpoczęły wdrażanie systemu AML. Usługa jest już dostępna w 22 krajach Unii Europejskiej, Polska jest więc pod tym względem na szarym końcu. Przynajmniej jeśli chodzi o Stary Kontynent. AML to potężne narzędzie. Dzięki niemu osoba dzwoniąca na numer alarmowy (np. 112), będzie mogła być zlokalizowana z dokładnością do 5 metrów jeśli jest na zewnątrz lub do 25 metrów, jeśli znajduje się w budynku. Szacuje się, że system ten jest do 4 tys. razy dokładniejszy niż dotychczasowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Elektryczna Mazda 6e. Ale z tym ładowaniem to dajcie spokój, kto to widział
Korzyści są oczywiste. W razie wypadku drogowego, który ma miejsce poza miastem lub w obcym mieście, poszkodowany czy świadek zdarzenia często ma trudności z określeniem miejsca zdarzenia. Oznacza to, że załoga jadącej na miejsce karetki musi znaleźć poszkodowanych, którym trzeba udzielić pomocy. W sytuacji, gdy o życiu lub śmierci decydują minuty, jest to duży problem.
Na razie Ministerstwo Cyfryzacji nie informuje, kiedy system AML zostanie w Polsce wdrożony. Wiadomo jednak, że ma to kosztować niemal 33 mln zł. Póki AML nie stanie się faktem, osoby dzwoniące na numer alarmowy muszą dbać o możliwie najdokładniejsze opisanie miejsca wypadku drogowego. Jak to zrobić?
W miastach wystarczy podanie zbiegu ulic. Poza nim najlepiej powiedzieć dyspozytorowi, na jakiej drodze (pomiędzy jakimi miastami czy miejscowościami) doszło do zdarzenia, a także podać dane z najbliższego słupka pikietażowego. Takie słupki są umieszczane co 100 m. Pierwsza liczba od góry określa numer drogi, druga kilometr, a trzecia metr (podawany w setkach metrów) trasy.