Maciej Szymajda na terenie swojego komisu w Olsztynie© Archiwum prywatne Macieja Szymajdy

"Wydziały Komunikacji wbijają nam nóż w plecy". Komisy już czują skutki koronawirusa, a będzie tylko gorzej

Mateusz Żuchowski
13 kwietnia 2020

Przez epidemię koronawirusa rynek samochodów używanych zamarł. Postawiło to w dramatycznej sytuacji tysiące właścicieli komisów z całej Polski. Prezes Stowarzyszenia Komisów Maciej Szymajda nie pozostawia złudzeń: branżę tę czeka poważny kryzys. Według niego czego nie zniszczy epidemia, doniszczą błędy administracji i rządzących.

Maciej Szymajda jest Prezesem Zarządu StowarzyszenieKomisow.pl. Stowarzyszenie to zostało założone w 2005 roku i dziś jest to najliczebniejszą organizacją w tej branży. Zrzesza około 800 komisów z terenu całej Polski. Jak mówi sam prezes, StowarzyszenieKomisów.pl "powstało na fali buntów związanych z ogromną, sięgająca 1000 proc. podwyżką opłat za ogłoszenia w największym portalu ogłoszeń motoryzacyjnych w Polsce". Od 2000 roku prowadzi także komis w Olsztynie. W tej chwili ma na sprzedaż około 50 samochodów, utrzymuje czterech pracowników i warsztat.

Jak w tej chwili wygląda sytuacja w komisach takich jak Pana?

Pewnego dnia wszystko stanęło. Nagle. Samochody stoją, zainteresowanie jest minimalne. Dostaję dużo więcej propozycji odkupu. Codziennie mam telefony od ludzi, którzy chcą się pozbyć swoich aut. Boją się kosztów ich utrzymania w najbliższych miesiącach lub już teraz ich na to nie stać. Z rozmów wynika, że wielu z nich już utraciło pracę. Co się nigdy nie zdarzało, dzwonią do mnie nawet lakiernicy i blacharze, którzy pytają, czy nie mam dla nich jakichś zleceń. W ostatnich latach tacy fachowcy byli obłożeni na wiele tygodni do przodu.

W złej sytuacji są również wypożyczalnie samochodów i programy car-sharingowe. Próbują wypchnąć swoje samochody gdziekolwiek. Ich działalność opiera się o obrót autami na wielką skalę. Kupują samochody na bardzo dobrych warunkach, ponieważ zobowiązują się do odbioru na przykład stu samochodów miesięcznie. Gdy nagle umowy leasingowe się kończą i nie ma jak zbyć tych samochodów dalej, zaczynają one zalegać im na katastrofalną skalę. Jeśli nie mogą ich sprzedać, to panicznie szukają choćby miejsca do ich zaparkowania. Mam sygnały od dużych wypożyczalni, że mają nawet 1200 aut, które chętnie wstawiłyby w komis. Wcześniej mogliśmy tylko kupić te auta za gotówkę, dziś możemy dostać je do sprzedaży nie inwestując swojego kapitału.

Może w takim razie same komisy nie są jeszcze w szczególnie złej sytuacji wobec problemów innych sektorów branży motoryzacyjnej?

Komisy są w grupie przedsiębiorstw, które odczuły skutki epidemii jako pierwsze i są szczególnie narażone na liczne bankructwa. Z zahamowaniem wszelkiej działalności spotkaliśmy się w najgorszym możliwym momencie: na początku sezonu. Przełom marca i kwietnia to okres, w którym handlarze ponoszą największe inwestycje w ciągu roku na zakup towaru. Wiele firm co roku wczesną wiosną wydaje wszystkie swoje oszczędności i liczy na zwrot do końca sezonu. W tej chwili takie komisy zostały bez środków do dalszego funkcjonowania.

Kryzys wywołany epidemią oznacza nie tylko wstrzymanie rynku. Złoty znacznie stracił względem euro i dziś często naszą całą marżę "zjada" różnica kursu waluty zanotowana od początku roku.

W moim przypadku sytuacja nie jest jeszcze taka zła. Komis nie generuje dotkliwych kosztów, bo jest na placu będącym moją własnością. Poza bieżącymi opłatami na pracowników czy media znaczącym obciążeniem jest natomiast warsztat. Wynajęcie obiektu, zatrudnienie pracowników i jego obsługa kosztuje mnie około 20-30 tys. zł miesięcznie. Podobne zaplecze ma każdy większy komis.

Czy komisy mogą liczyć w takich warunkach na jakikolwiek ruch?

Ruch jest praktycznie zerowy. Nawet jeśli trafi się jakiś klient, to i tak właściwie nie ma jak cokolwiek mu sprzedać. Wydziały Komunikacji wbijają nam nóż w plecy. Jako stowarzyszenie przeprowadziliśmy badanie wśród naszych członków, z którego wyszło, że komisy są jawnie dyskryminowane. Z naszej ankiety wynika, że aż ¾ Wydziałów Komunikacji na terenie kraju nie chce rejestrować pojazdów używanych. Ponad połowa nie rejestruje żadnych aut, a w co piątym urzędnicy wybierają sobie do rejestracji wyłącznie fabrycznie nowe samochody.

Maciej Szymajda ma na sprzedaż kilkadziesiąt aut. Wiele z nich nie da się teraz zarejestrować
Maciej Szymajda ma na sprzedaż kilkadziesiąt aut. Wiele z nich nie da się teraz zarejestrować© Fot. Archiwum prywatne Macieja Szymajdy

Jak to możliwe?

Tłumaczą, że nowe samochody potrzebują tablic rejestracyjnych, bo bez nich nie mogą być użytkowane. Urzędnicy twierdzą, że w przypadku aut używanych można sobie jakoś poradzić, ponieważ te auta kiedyś były już zarejestrowane. Niestety, rzeczywistość jest całkiem inna. Pojazdy sprowadzone do kraju najczęściej zostały wyrejestrowane w kraju z którego przyjechały i dziś nie są dopuszczone do ruchu. W związku z tym niezarejestrowane w kraju stają się niesprzedawalnym towarem, ponieważ nikt nie kupi pojazdu, którego nie może użytkować.

Czy komisy liczą na pomoc ze strony rządu?

Jeśli rząd dalej będzie "pomagał" tak jak teraz to moim zdaniem nasza branża długo nie wytrzyma. Obecne działania nieprzypadkowo obliczone są na to, żeby jakoś wszystko utrzymać do maja. Potem na pewno nie nastąpi poprawa, dużo większe prawdopodobieństwo widzę na zmiany w przeciwną stronę.

W porównaniu do tego co się dzieje w innych krajach, pomoc w przypadku firm małych i średniej wielkości w Polsce to komedia. Wsparcie finansowe jest nikłe, poziom poinformowania przedsiębiorców o dostępnym wsparciu niesatysfakcjonujący, a ostatecznie wszystko i tak rozbije się o biurokrację. Każdy wniosek musi rozpatrzyć urzędnik, a tych jest teraz znacznie mniej niż zazwyczaj. To zła sytuacja nie tylko dla nas, ale dla całej gospodarki.

Jeśli firmy nie zostaną jak najszybciej zwolnione z podatków i opłat za ZUS to będą redukowały zatrudnienie. Możemy starać się o 5000 zł pożyczki, która po spełnieniu warunku niezwalniania przez trzy miesiące pracowników może być umorzona. Wniosek o taką pożyczkę złożyłem w poniedziałek, ale ile będę czekał na odpowiedź? Tego nie wie nikt.

W przypadku komisów prowadzonych w pojedynkę, jako działalność jednoosobowa, wsparcie także jest trudne do uzyskania. Wystarczyło, by taki samozatrudniony handlarz sprzedał w marcu jeden samochód, nawet ze stratą, za 15 700 zł [pomoc z tarczy antykryzysowej jest udzielana firmom, które zanotowały przychód do 15 600 zł - przyp. red.], to już nie ma on teraz szans na uzyskanie zwolnienia z opłat ZUS-u.

Efekty takiej polityki już teraz widać po danych ZUS-u. Nie jest tajemnicą, ile osób zostało wyrejestrowanych do końca marca. Na koniec kwietnia na pewno liczby te będą znacznie większe, ponieważ wielu przedsiębiorców czekało na założenia tarczy antykryzysowej. Ich publikacja została przesunięta na pierwszy dzień kwietnia, tak by dać pracownikom jeszcze jeden miesiąc etatu w firmach, ale w przypadku wielu z nich na tym efekt działań rządu się skończy.

Przedsiębiorcy nie będą mieli wyboru. Problemy zaczynają piętrzyć się do tego stopnia, że niektóre z nich trudno przewidzieć. Zakładając nawet w wariancie optymistycznym, że przedsiębiorcy zostaną zwolnieni z bieżącego podatku dochodowego, to w przypadku wielu firm w najbliższym czasie czeka jeszcze wyrównanie podatku dochodowego za zeszły rok i widmo wydatku wielu tysięcy złotych. Skala wymaganej pomocy będzie niewyobrażalna.

W takiej sytuacji jak ten są setki komisów na terenie całej Polski
W takiej sytuacji jak ten są setki komisów na terenie całej Polski© Archiwum prywatne Macieja Szymajdy

Z czego wynika obecna sytuacja?

Niestety trzeba to powiedzieć wprost: rząd przez ostatnie lata inwestował w Polaków, którzy nie tworzyli miejsc pracy. Przedsiębiorcy, których środki stanowią podstawę budżetu i funkcjonowania całego państwa, przez lata byli marginalizowani w przywilejach i programach wsparcia. Teraz strumień pieniędzy od nich zmniejszy się o 70-80 procent, a pozostała część społeczeństwa nadal będzie oczekiwać rozbudowanych świadczeń socjalnych.

Mówię to w interesie nie przedsiębiorców, ale pracowników. Dzięki polityce rządu w ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z rynkiem pracownika. Wystarczyła jedna kryzysowa sytuacja, byśmy odeszli od tego dobrego dla nich stanu rzeczy. Jeśli epidemia przyniesie problemy przedsiębiorcom, to jeszcze gorsze następstwa mogą czekać zatrudnione przez nie osoby. Apelujemy do rządu o skuteczne działanie właśnie w ich interesie.

Jak z tej całej sytuacji wyjdzie branża obracająca samochodami używanymi?

Na pewno się bardzo zmieni. Dopóki komisy będą mogły sprzedać cokolwiek nawet poniżej kosztów, to będzie im to wystarczyło na przetrwanie. Ale jeśli cały kraj zostanie zablokowany na dłużej, to te całe parki maszyn w komisach, w które przedsiębiorcy zainwestowali po kilkaset tysięcy złotych, staną się właściwie bezwartościowe. Od innych właścicieli komisów otrzymuję także sygnały, że odsuwają się także ich plany inwestycyjne.

Na wygranej pozycji jest tylko cała szara strefa, z którą przez wiele lat nikt nic nie robił, choć wszyscy dobrze wiedzieli, że istnieje. Wielu handlarzy działa bez opłat za ZUS, bez odprowadzania podatków, bez żadnych kosztów stałych. Oni mają teraz dużo większe szanse na przetrwanie niż uczciwi przedsiębiorcy, którzy odprowadzali wypracowane pieniądze do budżetu.

Jakie działania powinien podjąć rząd w tej sytuacji?

Przede wszystkim powinien przestać traktować przedsiębiorców jak potencjalnych przestępców, bo tak się właśnie czujemy. To mali i średni przedsiębiorcy, których jest ponad dwa miliony, składają się na budżet państwa. Dziś nie ma czasu na wypełniania dziesiątek wniosków, sprawdzenie ich i działanie dopiero po tym, gdy dopełni się wszystkich formalności. Pomoc powinna być prosta, intuicyjna i automatyczna.

Jeżeli przedsiębiorcy najpóźniej do połowy miesiąca nie otrzymają realnej pomocy to, z tego co obserwuję, na koniec kwietnia rozleje się po kraju ogromna fala zwolnień. Niestety, jak słucham rządzących, to mam wrażenie, że nie zdają sobie z tego sprawy. Z mojej perspektywy robią za mało i za późno, by zapewnić przedsiębiorcom takim jak właściciele komisów realną ochronę.

Czy z tej całej sytuacji można dostrzec jakieś plusy? Są jakieś sygnały na lepsze jutro?

Miejmy nadzieję, że sytuacja da rządowi impuls do tego, by bardziej odpowiedzialnie podszedł do kwestii wspierania przedsiębiorców dających miejsca pracy i ukróci działania szarej strefy.

Od strony rynkowej, jeśli tylko wszystko powróci do funkcjonowania, to przed komisami pojawi się szansa na pozyskanie kolejnych samochodów w bardzo dobrych cenach. Już teraz auta poleasingowe są sprzedawane poniżej ich wartości. Zyskają ci, którzy będą mieli środki na dalsze inwestycje i wykorzystanie tej sytuacji.

W szerszym kontekście, jeśli złoty pozostanie słaby, istnieje szansa, że na nasze samochody używane otworzy się rynek zachodni i to Polak będzie sprzedawał samochód Niemcowi czy Francuzowi. Być może będziemy w dogodnej sytuacji, by sprzedawać samochody do Czech, Rumunii czy Bułgarii.

Polacy są bardzo kreatywni i przedsiębiorczy. Jeżeli rząd nie będzie nam utrudniać życia na przykład uciążliwymi kontrolami, to damy sobie radę. Gdyby rządzący częściej konsultowali swoje pomysły z przedsiębiorcami, to wszyscy wyszliby na tym lepiej. Nie raz już się przekonaliśmy, jak działa w praktyce prawo tworzone tak jak teraz.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (58)