Test: Jaecoo 7 – z motyką na słońce
Trudno nie odnieść wrażenia, że każdy nowy chiński producent debiutujący w Polsce liczy na to samo – wbić się do czołówki sprzedaży. Z Jaecoo nie jest inaczej, z tym że marka ta należąca do koncernu Chery powstała dopiero w zeszłym roku. Po teście modelu 7 nie liczyłbym jednak na spełnienie tych hurraoptymistycznych zapowiedzi.
"Wygląda jak jakiś Jeep. Tylko taki jakby podrobiony". To najczęstsze spostrzeżenie nie tylko pasażerów, ale również przypadkowych przechodniów, jakie słyszałem przez tydzień testowania nowego Jaecoo 7 (czyt. dżejko). I faktycznie. Z grubymi, pionowymi poprzeczkami ciągnącymi się przez całą szerokość przodu przypomina nieco słynne terenowe auto.
Zgrywałoby się to z komunikacją marki, która kreuje samochód na nieustraszonego w lekkim (a nawet odrobinę trudniejszym, co pokazały pierwsze jazdy) terenie. Pod jednym warunkiem – trzeba wybrać wariant z napędem na cztery koła. Ja miałem do dyspozycji "podstawę" z napędem na przednią oś, która zdaje się być skrojona pod drugą część marketingowego przekazu i przeznaczona jest dla "młodych, ambitnych ludzi". Ależ oryginalnie.