Ogromne spadki sprzedaży aut. Kryzys omija jednak auta luksusowe

Pandemia uderzyła w branżę motoryzacyjną, ale nie wszyscy ponieśli równe straty. Klienci szukający aut luksusowych nie rezygnowali tak często z zakupów, a wysoko pozycjonowane, drogie modele radzą sobie na rynku zdecydowanie lepiej niż inne pojazdy.

Mercedes-AMG GT 4door radzi sobie doskonale - tylko połowa klientów zdecydowała się na przesunięcie jego zakupu z racji pandemii.
Mercedes-AMG GT 4door radzi sobie doskonale - tylko połowa klientów zdecydowała się na przesunięcie jego zakupu z racji pandemii.
Źródło zdjęć: © fot. Błażej Żuławski
Mateusz Lubczański

03.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:20

Wpływ obostrzeń doskonale widać w wynikach sprzedaży. Tam, gdzie jedynie zalecano uwagę (np. w Norwegii czy Szwecji), spadki wynosiły zaledwie 30 proc. Z kolei tam, gdzie wirus uderzył najmocniej (Zjednoczone Królestwo, Hiszpania czy Włochy), rynek zamarł całkowicie. Tak źle – według firmy analitycznej JATO – nie było od 1980 roku, kiedy to rozpoczęła ona zbierać i analizować dane.

Kierowcy szukający aut małych i tanich przełożyli swoje zakupy. Takie hity jak Fiat 500, Toyota Aygo czy Volkswagen Up zostały najbardziej dotknięte pandemią – rejestracje spadły o ponad 70 proc. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku aut sportowych i luksusowych. Zaledwie 55 proc. klientów stwierdziło, że przełoży zakup wymarzonego Porsche 911 na później. Najmniejszym spadkiem zainteresowania cieszyły się Mercedesy, w tym Klasa S, co może wydawać się dziwne, bowiem auto niedługo i tak zostanie zastąpione przez nową generację.

Tylko 13 modeli wyszło z kryzysu obronną ręką i nie są to auta należące do najtańszych. Porównując z kwietniem 2019, o wiele lepiej sprzedawał się elektryczny Mercedes EQC (z 42 do 409 sztuk), Porsche Cayenne Coupe, BMW X7, Audi e-tron, Mercedes GLE, BMW X6, Mercedes GLE i… Skoda Scala. Jak widać, oprócz ostatniej pozycji, auta uważane za co najmniej klasę premium. Prawie wszystkie z nich debiutowały wiosną zeszłego roku, co przełożyło się na niską sprzedaż początkową. Inne premiery – tańsze, pokazane w Nowym Jorku czy Genewie – nie poradziły sobie tak dobrze.

Doskonale za to w wynikach sprzedaży widać, że Europejczycy przesiadają się na pojazdy zelektryfikowane – hybrydy, hybrydy plug-in i pojazdy elektryczne. Największy wzrost zanotował ładowany z gniazdka Volkswagen Passat i dwa Volvo: V60 i XC40. 17 proc. wszystkich zarejestrowanych w Europie aut w kwietniu to pojazdy z napędem alternatywnym. Od tego trendu nie da się uciec.

Producenci są zmuszeni do elektryfikacji gamy, bowiem obniża to ich łączną emisję dwutlenku węgla, a co za tym idzie, chroni przed karami, które w 2021 r. mogą zostać nałożone przez Unię Europejską. Ta sytuacja będzie jeszcze bardziej widoczna – Francja już zadecydowała o dopłatach do aut zelektryfikowanych, Niemcy jeszcze zastanawiają się nad ich kształtem. Pojawiają się głosy, że do programu powinny być również zaliczone tradycyjne auta spalinowe. Opinia publiczna karci producentów, którzy lobbowali za takim pomysłem, stwierdzając, że "przespali" oni ostatnie zmiany.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)