Samochód "powołany" do służby wojskowej. Na razie nie ma się czego obawiać

Użytkownicy samochodów terenowych i z napędem na cztery koła mogą znaleźć w skrzynce pocztowej list. Tak, jak jeden z naszych czytelników, którego pick-up ma być "zarekwirowany" przez wojsko. Uspokajamy: takie przesyłki wysyłane są regularnie i nie muszą wynikać z zagrożenia epidemicznego koronawirusem. To standardowa procedura i nie ma się czego obawiać.

Wojsko jest zainteresowane autami, które mają jakąkolwiek szansę w terenie
Wojsko jest zainteresowane autami, które mają jakąkolwiek szansę w terenie
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Łobodzinski
Mateusz Lubczański

16.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:16

List zawiera informację, że siły zbrojne mogą zająć samochód ciężarowo-terenowy "w ramach świadczeń rzeczowych na rzecz uzupełnienia etatowych potrzeb mobilizacyjnych Sił Zbrojnych RP". Wojskowe Komisje Uzupełnień regularnie kontrolują rejestry pojazdów i wybierają takie, które dają sobie radę w ciężkim terenie. Właściciel pojazdu dostaje następnie pismo z uzasadnieniem tego, dlaczego samochód został wpisany na listę.

Jak dowiedziałem się w Ministerstwie Obrony Narodowej, obecnie "nie ma polecenia pozyskiwania materiałów". Zajęcie może jednak odbywać się nie tylko w czasie wojny, lecz w wyjątkowych sytuacjach, również w czasie pokoju.

Pozwala na to ustawa z 21 listopada 1967 roku. Auto może trafić do służby w trzech sytuacjach – stanu wyższej konieczności, klęski żywiołowej oraz sprawdzania gotowości mobilizacyjnej (najwyżej 3 razy w roku, obejmuje też ćwiczenia wojskowe). Za użytkowanie przysługuje opłata w wysokości nawet 500 zł za dzień, ale to stawka za najcięższe pojazdy. W przypadku uszkodzenia lub zniszczenia samochodu, właścicielowi przysługuje odszkodowanie.

Od decyzji administracyjnej "powołania" auta w szeregi można się odwołać do wojewody. Mamy na to 14 dni, licząc od chwili doręczenia dokumentu.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)