Ryzyko najechania przez tira spadnie. Bezpieczniej będzie też w "osobówkach"
W przypadku kierowcy potężnej ciężarówki nawet najmniejszy błąd może prowadzić do śmierci. Od 2022 r. pojazdy ciężarowe i autobusy będą musiały być wyposażone w systemy, które wykryją pieszych i rowerzystów w martwym polu. Amerykańskie badania pokazują, że bezpieczniej będzie też w samochodach osobowych.
08.09.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:21
Nowe wymagania
W marcu 2020 r. w Toruniu doszło do tragicznego wypadku. Idąca chodnikiem kobieta postanowiła obejść od przodu tira, którego kierowca chciał włączyć się do ruchu. Z wysokości swojego fotela mężczyzna niestety nie zauważył jej. Gdy ruszył, doszło do tragedii. Do podobnego zdarzenia w 2019 r. doszło na przejściu dla pieszych w Strzelnie. Ze względu na budowę dużych ciężarówek tego typu wypadki nie należą do rzadkości. Wiele zmieni się jednak w 2022 r.
Wówczas w życie wejdą nowe unijne przepisy dotyczące obowiązkowego wyposażenia pojazdów. Zmiany obejmą nie tylko samochody osobowy, ale też ciężarówki i autobusy. "Pojazdy kategorii M2, M3, N2 i N3 (a więc pojazdy mające przynajmniej 9 miejsc siedzących i ciężarówki o DMC wyższej niż 3,5 t. - przyp. red.) muszą być wyposażone w zaawansowane systemy, które są zdolne do wykrywania pieszych i rowerzystów znajdujących się w ich pobliżu z przodu lub obok pojazdu oraz przekazujące ostrzeżenia lub umożliwiające uniknięcie zderzenia z tymi niechronionymi uczestnikami ruchu drogowego" - czytamy w unijnym rozporządzeniu 2019/2144.
Jak precyzuje dokument, systemy ostrzegające przed pieszymi i rowerzystami muszą uruchamiać się przy każdym włączeniu silnika pojazdu. Kierowca co prawda będzie mógł wyłączyć dźwiękowy sygnał ostrzegania, ale nie wyłączy to funkcji systemu, a jedynie zmieni sposób prezentacji ostrzeżenia. Dlaczego to takie ważne? Ze względu na wysoką pozycję za kierownicą kierowca ciągnika siodłowego nie widzi bezpośrednio osób, które stoją do 2-3 m przed pojazdem. Martwe pole na wysokości kabiny z prawej strony jest jeszcze większe.
Od 2022 r. wiele zmieni się również dla samochodów osobowych i dostawczych. Od tej daty, zgodnie z unijnymi przepisami, będą one musiały być wyposażane w system automatycznego hamowania w razie zagrożenia kolizją czołową. Czy to rozwiązanie zdaje egzamin? Amerykańska organizacja IIHS, która zasłynęła już bardzo szczegółowymi analizami wypadków, sprawdziła to w odniesieniu do ciężarówek.
Elektronika działa
Czy zbliżając się do skrzyżowania, na którym od dłuższego czasu pali się zielone światło sygnalizacji, nerwowo zerkacie we wsteczne lusterko? Robi tak wielu kierowców - szczególnie tych z nieco większym doświadczeniem. Obawa, że jadący za nami tir nie zdąży się zatrzymać, gdy my użyjemy hamulca, jest powszechna i uzasadniona. Rozpędzona czterdziestotonowa ciężarówka ma potężną energię, za sprawą której z łatwością może zmienić kilka samochodów osobowych w kupę złomu, przesądzając tym samym o losie ich pasażerów. Jak pokazały badania, istnieje sposób na ograniczenie tego ryzyka.
Zdaniem amerykańskiego IIHS-u, instytutu zajmującego się kwestiami bezpieczeństwa, wyposażenie dużych ciężarówek w elektroniczne systemy mające zapobiegać kolizjom prowadzi do eliminacji blisko połowy wypadków polegających na uderzeniu w poprzedzający pojazd. Do takiego wniosku prowadzi kwerenda danych dotyczących wypadków pojazdów o masie przynajmniej 15 ton.
Z akt przeanalizowanych zdarzeń wynika, że pojazdy ciężarowe wyposażone tylko w system ostrzegania kierowcy o ryzyku wypadku mają o 22 proc. mniej wypadków niż te, które nie mają tego rozwiązania. Dla ciężarówek wyposażonych w system autonomicznego hamowania w razie zagrożenia spadek liczby zdarzeń wyniósł 12 proc. Jeśli natomiast chodzi o wypadki polegające na najechaniu na poprzedzający pojazd, to spadek wyniósł odpowiednio 44 i 41 proc.
Jeśli system zapobiegania wypadkom zdaje egzamin w ciężarówkach, to najprawdopodobniej jeszcze skuteczniejszy okaże się w samochodach osobowych. Wiele wskazuje więc na to, że po 2022 r. w dziedzinie bezpieczeństwa czekają nas spore zmiany na lepsze.