Robert Kubica - nadzieja WRC

Robert Kubica - nadzieja WRC

Robert Kubica - nadzieja WRC
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Snopkowski
Marcin Łobodziński
15.01.2014 23:50, aktualizacja: 08.10.2022 09:47

To nie jest kolejny, schlebiający Robertowi Kubicy artykuł. To nic innego jak logiczna i najbardziej prawdopodobna odpowiedź na pytanie: kto może pokonać Sébastiena Ogiera? Mam wrażenie, że nadzieją na „uratowanie” WRC jest właśnie Polak i mam zamiar przedstawić argumenty.

Może przed sezonem 2013 nie byłbym pewien swojej teorii, ale ów sezon pokazał kto ile potrafi w dzisiejszej stawce WRC. Obawiam się i cieszę zarazem, że z analizy wychodzi mi taki wynik: pod nieobecność Sébastiena Loeba tylko Robert Kubica może pokonać Sébastiena Ogiera. I co najważniejsze, on naprawdę może to zrobić!

Wiecie, przed zeszłorocznym Monte Carlo miałem wielką nadzieję na ostrą walkę o mistrzostwo świata choć byłem przekonany, że w kategorii producentów należy ono do Volkswagena. Stawka wyglądała ciekawie i imponująco zarazem. Mikko Hirvonen jako lider Citroëna i Mads Ostberg lider M-Sportu nie mieli przed sobą żadnych przeszkód by dokopać Ogierowi. Thierry Neuville i Dani Sordo mieli być mocni tylko w pojedynczych rajdach. Również w Jari-Mattim Latvali pokładałem wielkie nadzieje. Niestety wszystko legło w gruzach mniej więcej po 4 rajdach.

Okazało się, że Jari nie może znaleźć ustawień, a po sezonie przyznał, że ustawiał Volkswagena jak wcześniej Forda co było błędem. Tym bardziej, że jeśli chodzi o ustawienia to Polo R WRC jest zbudowany wokół Ogiera. Mikko Hirvonen zwyczajnie nie odnalazł się w roli lidera, a niedawno przyznał, że Citroën nie do końca przykładał się do rozwoju auta. Faktem jednak jest, że Fin miał fatalny sezon i tyle. Tymczasem Mads Ostberg, chyba największy zawód w tym sezonie, kompletnie nie poradził sobie z presją. Miał fantastyczny samochód, zespół po swojej stronie i słabego kolegę w teamie (Evgeny Novikov) więc co stało na przeszkodzie? Podobno nie mógł odnaleźć ustawień, ale prawda jest taka, że miał marny rok, podobnie jak Mikko.

Obraz
© fot. MSport

W połowie sezonu wyrosła nam nowa gwiazda – Thierry Neuville, który nie licząc Ogiera zdominował resztę stawki, nawet Latvalę. Moim zdaniem jego największym wynikiem w sezonie 2013 było 2. miejsce w Finlandii, gdzie Skandynawowie nie mieli wiele do powiedzenia. Jednak połowa sezonu to już trochę za późno. W tym czasie czekaliśmy już tylko na potwierdzenie nowego mistrza świata - Sébastiena Ogiera.

Wiele osób zauważyło wspaniałą jazdę Roberta Kubicy. Nawet twórcy gry WRC4 go docenili bo w mistrzostwach WRC2 prawie w każdym rajdzie jest przedstawiany jako faworyt i prawie zawsze wygrywa rajdy. Jednak chyba nie każdy zauważył, że on się niesamowicie rozwinął przez ten rok. Tak uważam, bo wciąż przez tzw. fachowców jest niedoceniany. Tak jakbym słyszał głosy sprzed roku o tym, że Volkswagen nie ma szans na mistrzostwo.

Robert Kubica ma wszystko co trzeba aby pokonać Ogiera. Niektóre elementy musi jeszcze dopracować i rozwinąć, ale nie chodzi o skill, lecz o podejście do rajdów. Pokażę Wam to na tle innych czołowych kierowców WRC przedstawiając ich wady i zalety.

Obraz
© fot. Volkswagen Motorsport

Obecnie Sébastien Ogier jest wzorcem i ma cechy bardzo podobne do swojego dawnego mentora Loeba. Zacznijmy więc od niego. Przede wszystkim czysta szybkość na każdej nawierzchni. Nie patrzcie już na Francuzów czy Belgów jak na kierowców raczej asfaltowych. Ogier doskonale poradził sobie w Szwecji i Finlandii – podobnie jak Loeb. Nie miał problemu aby wygrać w Wielkiej Brytanii, a zróżnicowana nawierzchnia w Hiszpanii nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia.

Do szybkości trzeba dodać odporność psychiczną, której Ogierowi brakowało gdy jeździł z Loebem w zespole, ale teraz widać, że nawet poważne problemy nie robią na nim żadnego wrażenia. Z odporności wynika natomiast bezbłędna i szybka jazda przez cały rajd. Czy to awaria czy uszkodzone auto lub kapeć Ogier niespecjalnie przejmuje się takimi przypadkami. Potrafi stracić pozycję lidera i z tego żartować. Ogier jest niezwykle zawzięty i nigdy nie odpuszcza. Przykładem jest Francja, gdzie na początku rajdu jako faworyt kręcił się w okolicach 4-5. miejsca. To był rajd, który również pokazał siłę charakteru i odporność psychiczną. To był rajd, w którym być może po raz ostatni walczył z Loebem i kto wie czy pokonanie go nie było równie ważne jak mistrzostwo świata. A jednak widząc Loeba w wynikach przed sobą nie robił głupich rzeczy. Na OS8 tracił już prawie pół minuty, a to w przypadku wielu jego rywali oznacza pozostanie w tym miejscu lub dalszy spadek w dół klasyfikacji, ale nie w przypadku Ogiera. On czekał na swój moment. Wyprzedził Loeba i na koniec sobotniego etapu znalazł się w bardzo ciasnej czwórce. W niedzielę warunki były fatalne i kto popełnił błąd? Loeb, a Ogier objął prowadzenie i nie oddał go do mety. Wygrał tyle oesów ile trzeba, a potem kontrolował tempo rywali, którzy dwojąc się i trojąc nic nie mogli zrobić. Patrząc na ten rajd widać, że zwycięstwo Sordo w Niemczech to tylko i wyłącznie zasługa wypadku Ogiera.

Co jeszcze? Australia. Ogier jedzie po mistrzostwo świata, to bardzo ważna runda bo jest ono na wyciągnięcie ręki, a nigdy nie wiadomo co się może stać. Neuville ma dużą stratę, ale jest cholernie szybki. A przecież zawsze można złamać rękę i nie wystartować w pozostałych rajdach. Jest duża presja i można by jechać zachowawczo, ale Ogier wygrywa 19 z 22 oesów w tym 5 ostatnich gdy ciśnienie jest największe, a pozycja lidera niezagrożona.

Obraz
© fot. Volkswagen Motorsport

Sébastien Ogier potrafi skupić zespół wokół siebie. To kolejna cecha mistrza świata. Tak robił Loeb, ale wcześniej Grönholm w Fordzie gdy podporządkował sobie Hirvonena i cały team. A wiecie dlaczego? Bo liderem ekipy zawsze musi być kierowca, potencjalny mistrz świata. Jeśli jest inaczej to nie jest dobrze – patrz Mitsubishi, Hyundai, Seat, Skoda… Jeśli ekipa wie, że ich kierowca jest potencjalnym mistrzem świata to ślepo wierzy w to, co on mówi. Tak było z Loebem w Citroënie gdzie nawet szefowie nie mieli wiele do powiedzenia (patrz wyrzucenie z zespołu Ogiera). Znów Grönholm, który publicznie ganił szefostwo Peugeota za fatalny model 307 WRC i ich szalone pomysły ala 4-stopniowa skrzynia biegów. Aby zdobyć mistrzostwo trzeba też mieć w zespole kierowcę numer 1 i to od początku sezonu a takimi byli m. in. Colin McRae (Subaru) Tommi Mäkinen (Mitsubishi), Marcus Grönholm (Peugeot i Ford) i oczywiście Loeb. A teraz widać to w Volkswagenie. Potrafił zganić zespół za awarie hamulca ręcznego na początku sezonu mimo, że VW to przecież wielki koncern. Dostał reprymendę, ale nie zrobiła ona na nim wrażenia. A wiecie dlaczego? Bo zdobyłby tytuł w każdym aucie WRC i wiedział, że mogą go cmoknąć.

Czego brakuje innym? Latvala jest superszybki, również na asfalcie co pokazał w tym roku, ale wciąż brakuje mu odporności psychicznej. Wciąż nie może ustrzec się drobnych, ale kosztujących wynik błędów. Poza tym często nie radzi sobie z ustawieniami. Ponad pół sezonu walczył z VW Polo R WRC. Ma wielką wolę walki, ale nie do samego końca. Prawdziwy mistrz świata nie mówi pas nawet w beznadziejnej sytuacji. Gdy Jari widzi siebie w klasyfikacji na niższym niż 2. miejscu zwykle chce utrzymać pozycję. Nie jest przyzwyczajony do górowania nad innym kierowcą, nawet gdy górował nad Hirvonenem. Dlatego nie może on zagrozić Ogierowi. Jest bardzo wysoko, ale trochę mu brakuje.

Obraz
© fot. Bestofrallylive

Mikko Hirvonen nie był sobą przez ostatni rok. Pokazał, że potrafi szybko odnaleźć się w nowym aucie gdy debiutował w DS3 WRC. Sezon 2012 był jednym z lepszych i regularnie zdobywał więcej niż 15 oczek na rajd. I ja osobiście myślę, że ten sezon zrujnował jego karierę. Wcześniej był, albo przynajmniej miał być liderem Forda, a nagle znalazł się w sytuacji gdzie jest ewidentnie traktowany jako numer 2. Mikko był znakomitym numerem 2 z Grönholmem, a gdy jego mentor odszedł stał się jeszcze lepszy. Jednak powrót na stare warunki jest jak powrót z domu na wsi o powierzchni 200 m do wynajętego, 2-pokojowego mieszkania. Sezon 2012 zamiast go wzmocnić - a tak mogło być bo po odejściu Loeba to on miał być w Citroënie liderem - osłabił go. Poza tym Mikko nigdy nie był dobrym liderem. Nie jest względem siebie wymagający jak Loeb i Ogier. Lubi dojeżdżać na 3-5. miejscu komentując to jako „dobry wynik” lub „jestem zadowolony”. Kierowca, który chce być mistrzem nie może być zadowolony z pozycji poza podium.

Inna sprawa, że Latvala obnażył w tym roku Hirvonena, a miał argumenty mocniejsze niż ktokolwiek. Spędzili razem w sumie 4 lata jako pierwszy skład Forda. Powiedział, że Mikko nie potrafi być liderem bo ulega presji tego zadania. Natomiast Mikko jest świetnym numerem 2. I to jest główny problem Mikko, choć jest ceniony jako właśnie taki zbieracz punktów. W tym jest absolutnie najlepszy w stawce. Jego regularność to coś, za co jest ceniony, ale wynika ona z zachowawczego stylu jazdy. Mikko praktycznie nie jest zdolny do walki o zwycięstwo przez dłuższy czas. Woli ulec rywalowi i stracić wygraną, aby osiągnąć metę na 2. miejscu. Jeszcze gorzej jest gdy zagrzeje się poniżej pierwszej trójki. Wtedy całkowicie traci wolę walki i stara się za wszelką cenę utrzymać pozycję.

Mikko teraz wraca do Forda czyli tam gdzie był najgroźniejszy. Nie można go lekceważyć bo to on był jedynym kierowcą, który realnie mógł odebrać tytuł Loebowi. W 2009 roku przegrał mistrzostwo jednym punktem. Ktoś może powiedzieć, że po prostu miał pecha gdy w Wielkiej Brytanii otworzyła mu się maska, ale to Loeb wygrał pierwsze 5 rajdów sezonu. Natomiast w 2011 zabrakło 8 punktów i też było blisko bo rywala nie zobaczyliśmy na mecie. Niestety Mikko również. Czy po powrocie do M-Sportu Mikko znów stanie się tak szybki jak dawniej? Nie wiem, ale obawiam się, że nie. Jeśli Malcolm Wilson zaopiekuje się nim we właściwy sposób to być może, jednak już wiadomo, że Malcolm liczy na Mikko i stawia go na czele zespołu – tam gdzie nie powinien. Elfyn Evans będzie słabym, łatwym do pokonania partnerem i wiadomo, że Mikko będzie nad nim górował, ale w trzeciej Fieście będzie jeździł Kubica i to jeszcze bardziej wpłynie na niego negatywnie.

Obraz
© fot. MSport

Thierry Neuville to nowa gwiazda WRC bo nikt nie zwrócił na siebie takiej uwagi jak on przez ostatnie dwa sezony. Wiadomo było, że ma talent, ale większość myślała, że skończy jak inni asfaltowi kierowcy. Tymczasem Thierry okazał się strasznie szybki na szutrach i to na luźnej nawierzchni osiągał z różnych powodów lepsze wyniki. Wydaje się gotowy do walki o mistrzostwo i pokazał potencjał, ale pod znakiem zapytania stoi nowy zespół i samochód. Owszem, w M-Sporcie odnalazł się bardzo szybko, ale Fiesta jest samochodem, w którym każdy się odnajduje. Jest łatwa w prowadzeniu i ustawieniach oraz nieczuła na katowanie. Tymczasem jaki będzie Hyundai tego nie wiemy. Natomiast wiemy, że to nie będzie doskonałe auto bo o tym już mówił Sordo. Również z tego powodu, że tak naprawdę i20 WRC w specyfikacji 2014 nie jest produktem finalnym. Zespół przygotowuje samochody w pośpiechu by zadebiutować i uczyć się rajdów, ale celem jest samochód na sezon 2015. Zupełnie nowe auto, które będzie poprawiane regularnie bazując na błędach z tego sezonu.

Poza tym Neuville również jest znakiem zapytania w kontekście bycia liderem. Jest bardzo młody i tak naprawdę to jego pierwszy fabryczny zespół. Został rzucony na głęboką wodę bo każdy chce od niego naprawdę wiele jak na debiutanta. Wszyscy spodziewają się wyników jak w poprzednim sezonie, a już widzieliśmy co stało się z Madsem Ostbregiem. Jest jeszcze czynnik zwycięstwa.

Owszem Thierry ma na koncie zwycięstwo, ale w IRC i tylko jedno. To nie to samo co w WRC, a to ważne. Gdy kierowca wygra, wie już rzeczy, o których nie wiedział wcześniej. Wie jak utrzymać 1. pozycję, wie jak wielka jest presja i wie jak zarządzać tempem by nie wylecieć z drogi. Latvala tego nie potrafił i dlatego nie został jeszcze mistrzem świata, a mógł przynajmniej dwa razy. Nie wiem czy Neuville to potrafi, ale lepiej założyć, że nie. Druga sprawa, że zwycięstwo nadaje rozpędu. Gdy kierowca wygra raz i nigdy więcej to nie jest wielkim kierowcą. Jednak gdy wygrywa regularnie, nawet od czasu do czasu to wie jak walczyć o zwycięstwo i wie jak ono smakuje. Tak naprawdę Neuville jeszcze tego smaku nie zna.

Obraz
© fot. Citroen

Inni? Niestety obawiam się, że Mads Ostberg i Kris Meeke nie są w tym miejscu, w którym znajdują się wyżej wymienieni choć tak naprawdę trudno ich ocenić. Owszem Ostberg jest bardziej doświadczony niż Ogier, ale to tylko źle o nim świadczy. W zeszłym roku dysponował sprzętem tej samej klasy co będzie miał w tym sezonie więc nie należy spodziewać się radykalnej zmiany. Nawet jeśli się poprawi to względem siebie, ale czy względem rywali? Czy może równać się z Latvalą? Wątpię, choć wierzę, że jest zdolny do pokonania Hirvonena.

Prędzej postawiłbym na Meeke’a. To, że znalazł się w fabrycznej ekipie Citroëna na pewno nie jest przypadkiem. A w stawce jest wciąż nowicjuszem. Tak naprawdę w tym sezonie dopiero debiutuje w WRC. W niższych klasach pokazał, że szybkości mu nie brakuje. W zeszłym roku tylko to potwierdził. Zaliczył dwa bardzo dobre występy, ale oba zakończył fatalnie. Jako duet Ostberg i Meeke idealnie do siebie pasują. Obaj młodzi i na pewno jeden drugiego będzie chciał pokonać. Będą wywierać na siebie zdrową, właściwą presję i pokazywać szybkość. W zeszłym roku Ostberg został pokonany przez nowicjusza, w tym nie może znów ulec znacznie mniej doświadczonemu kierowcy więc może cisnąć.

Obraz
© fot. Citroen

Tak czy inaczej nie są to kierowcy, którzy mogą zagrozić pozycji Ogiera w najbliższym czasie. Takim kierowcą jest Robert Kubica. A teraz argumenty, o których wspominałem na samym początku.

Z pewnością Robertowi nie brakuje czystej szybkości. Jest to dziś ten sam poziom jaki reprezentuje Latvala. Nie wiem czy jest to poziom Ogiera, ale jedno jest pewne: Robert debiutuje i może się jeszcze rozwinąć. Dziś oczywiście to zagadka, ale za pół roku może się okazać, że Ogier ma wielki problem. Robert nie należy do tej ligi co Latvala, Hirvonen czy Neuville a historycznie Petter Solberg, Richard Burns czy Marcus Grönholm. On należy do tej ligi co Loeb i Ogier, a historycznie Markko Märtin, Tommi Mäkinen, Colin McRae czy Carlos Sainz (nie patrzcie na kolejność nazwisk).

Robert ponadto jest niesamowicie odważny. Do odważnych należeli na pewno Colin McRae i Marcus Grönholm, a Robert jest jak oni. Może nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, ale to jak podchodzi do pracy z pewnością jest owocem doświadczenia w Formule 1. Tam trzeba mieć duże jaja i niesamowitą szybkość i wydaje mi się, że Robert ma największe jaja w stawce WRC.

Obraz
© fot. Citroen

Szybkość Roberta nie zależy od rodzaju nawierzchni i dlatego stawiam go obok takich kierowców jak Sainz, Mäkinen, Märtin czy McRae, a nie Solberg czy Grönholm. Dla Roberta nie ma znaczenia to czy jedzie na szutrze czy asfalcie, choć wydaje się, że na asfalcie radzi sobie lepiej, ale to samo można powiedzieć o Loebie i Ogierze. Idę o zakład, że Robert debiutując w Szwecji dostosuje się do jazdy na długim kolcu już pierwszego dnia. Dla prawdziwego zwycięzcy rodzaj podłoża nie ma znaczenia.

Odporność psychiczna jest jego kolejną mocną stroną i nawet może być kolejnym obszarem, w którym góruje nad Ogierem. Loeb pod tym względem nie miał sobie równych chyba w całej historii rajdów, ale i on został wytrącony z równowagi gdy pojawił się Ogier. Jednak nie wynikało to o tyle ze strachu co z przyzwyczajenia do wygrywania. Nagle zrobiło się trudniej, a Loeb chciał odejść jako zwycięzca. Robert nie ma tego problemu bo dopiero debiutuje, a odporność psychiczną, którą nabył w Formule 1 i wcześniej jest na poziomie, do którego nawet Ogier może nie dosięgać. Atutem ponad to jest brak presji wyniku. Ogier broni tytułu, a Robert uczy się. Nie ma nikomu nic do udowodnienia, najwyżej osobom, które uważają, że ciągle się rozbija w wyścigach rajdowych.

Wola walki? Robert ma taką, jaką mógłby obdarzyć Hirvonena, Sordo i Ostberga razem. Pokazał to w tegorocznym Jänner i nie tylko to. Pokazał w zeszłym roku, że chce rozgromić rywali bo samo zwycięstwo nie daje mu frajdy jeśli jest liderem. Jest podobny do Vettela, który mając zwycięstwo w kieszeni i tak będzie kręcił najszybsze okrążenia do końca wyścigu. Nigdy się nie poddaje i potrafi wałczyć do końca.

Czy potrafi skupić zespół wokół siebie? Pamiętacie czasy BMW-Sauber? Ciekaw jestem co osiągnęło by BMW gdyby nie zawziętość Roberta i ciągłe starania o udoskonalenia bolidu. Malcolm Wilson mówił, że podczas testów Robert spędził wiele godzin z mechanikami więc już widać, że jest tytanem pracy. Nie zdziwię się jeśli Fiesta stanie się lepszym samochodem głównie dzięki niemu a Hirvonen będzie jego największym wrogiem. Mimo, że Robert nie należy do fabrycznego składu to jest częścią M-Sportu i pewnie to on będzie tam spędzał najwięcej czasu wśród kierowców. Wolny czas spędza na rajdach w niższych ligach aby szlifować współpracę z pilotem, uczyć się opisu czy po prostu szlifować technikę. Wsiada do jakiegokolwiek auta i od razu jest szybki. To, że w tym roku będzie jeździł Fiestą nie ma znaczenia nawet jeśli Fiesta jest najsłabsza w stawce. Raczej ma ogromne znaczenie dla innych kierowców M-Sportu, którzy nie będą mogli zrzucać winy na brak rozwoju auta.

Obraz
© fot. Marcin Snopkowski

To wszystko sprawia, że Robert jest już teraz tak samo dobry jak Sébastien Ogier. Co nie znaczy, że zdobędzie tyle samo punktów czy powalczy o mistrzostwo. Brakuje mu pewnych rzeczy, chodzi raczej o to, że w obszarach, które znamy i tych, które Robert doszlifował jest równie dobry i ma potencjał by być jak Ogier.

Czego mu brakuje? Na pewno doświadczenia i doszlifowania współpracy z Maćkiem Szczepaniakiem. Zaufanie do pilota buduje się przez lata, ale wierzę, że tak jak z Maćkiem Baranem zajmie mu to mniej czasu. Zaufanie do pilota to ważna rzecz i jeśli macie ochotę to wybierzcie 5 najlepszych kierowców rajdowych świata i sprawdźcie jak często zmieniali pilota. Każda zmiana pilota to wielka zmiana u kierowcy. Sprawdźcie też tych, którym trochę brakowało choć byli dobrzy. Ile razy oni zmieniali pilotów. Doświadczenie to druga rzecz, której jeszcze trochę Robertowi brakuje, ale tu raczej chodzi o takie sytuacje jak dobór opon w Monte Carlo czy Szwecji, naprawa samochodu w terenie czy inne, nietypowe zdarzenia.

Podsumowując. We wszystkich obszarach Robert jest bardzo blisko lub wyżej niż Ogier. Jest wyżej niż Latvala biorąc średnią i na pewno wyżej niż reszta stawki. Robert jeszcze będzie lepszy, a Ogier jest już na szczycie lub prawie. Nie zapowiada się by nagle pojawił się jakiś wielki talent (Meeke, Mikkelsen?). A jeśli nie, to właśnie Robert jest jedynym kierowcą, w którym możemy pokładać nadziejna najbliższe lata. Nadzieję, na pokonanie Ogiera i przerwanie dominacji Sébastienów.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)