Policja zbroi się na kierowców po narkotykach. I słusznie

Komenda Główna Policji kupuje elektroniczne narkotesty. To odpowiedź na widoczną na drogach tendencję. Liczba osób wsiadających za kierownicę po użyciu środków odurzających rośnie nawet o 30 proc. rok do roku.

Odpowiedzialność karna za jazdę po narkotykach jest dokładnie taka sama, jak za prowadzenie po alkoholu.
Odpowiedzialność karna za jazdę po narkotykach jest dokładnie taka sama, jak za prowadzenie po alkoholu.
Źródło zdjęć: © PAP/Marcin Bielecki
Tomasz Budzik

18.09.2019 | aktual.: 22.03.2023 18:03

Tendencja, nie przypadek

Policja kupuje właśnie 20 sztuk elektronicznych urządzeń do badania zawartości narkotyków w ślinie wraz z 3 000 jednorazowych kaset testowych. Przyrządy te dołączą do 193 takich maszyn, z których korzysta polska policja. Łącznie będzie ich więc 213. To warta odnotowania zmiana, bo jeszcze w 2016 r. mundurowi mieli zaledwie 89 takich urządzeń. Oprócz nich policja ma jeszcze jednorazowe testery. Ich ogólna liczba nie jest jednak znana, ponieważ lokalne komendy podejmują ich zakup we własnym zakresie, a często są one przekazywane funkcjonariuszom przez samorządy.

Po co policji taki arsenał? To nie przypadek. Policjanci ruchu drogowego w 2015 r. przyłapali 1281 kierujących będących pod działaniem innego środka od alkoholu. W 2016 r. liczba ta wyniosła 1147, natomiast w 2017 r. już 1535. Komenda Główna Policji nie była w stanie podać dokładnej liczby kierowców zatrzymanych po użyciu narkotyków w 2018 r., gdyż od tego czasu w statystykach policji nie wyróżnia się kierujących po narkotykach jako osobnej grupy względem kierujących po alkoholu. Wystarczy jednak przejrzeć policyjne raporty, by nabrać przeświadczenia, że nie jest najlepiej.

Pod koniec sierpnia przebywająca na urlopie policjantka z Legnicy zatrzymała kierowcę, który poruszał się po drodze wężykiem. Okazało się, że był nie tylko pijany, ale też pod wpływem narkotyków. Kilka dni wcześniej w Grudziądzu policjanci z grupy Speed zatrzymali kierowcę, który jechał zbyt szybko i bez włączonych świateł. On również był pod wpływem alkoholu, a tester wykazał obecność narkotyków w organizmie.

Na początku sierpnia system e-call samochodu zawiadomił służby ratownicze o zderzeniu na parkingu centrum handlowego. Jak się okazało kierowca sportowego mercedesa nie opanował maszyny i uderzył w inny samochód, a potem w betonowy filar. Nie był pijany, ale tester wskazał na narkotyki.

Nawet jeśli na miejscu nie ma policji, nie można czuć się bezkarnie
Nawet jeśli na miejscu nie ma policji, nie można czuć się bezkarnie© Policja.pl

Na narkotyki, a nie alkohol zdecydował się również 18-latek, który pierwszego dnia sierpnia zabrał samochód znajomego i postanowił się przejechać. Natknął się jednak na policjantów. Na początku lipca w Warszawie na ul. Puławskiej kierowca, który był trzeźwy, ale pod wpływem narkotyków, potrącił pieszą, a następnie uciekł. Został jednak zatrzymany przez innych zmotoryzowanych.

Początkiem czerwca patrolujący Jelenią Górę policjanci zauważyli kierującego, który w sposób nerwowy zmieniał pasy ruchu, zajeżdżał drogę innym. Gdy policjanci nakazali zatrzymanie samochodu, ten przyspieszył. Gdy policjanci zatrzymali mężczyznę, szybko przekonali się, że nie tylko w ogóle nie ma on prawa jazdy, ale też jest pod wypływem środków odurzających.

Kierowanie po "strzale"

Jak zachowuje się kierowca, który zażył narkotyki? Uważana przez niektórych za zupełnie niewinną marihuana zniekształca docierające do mózgu sygnały wzrokowe i słuchowe. Osoba pod jej wpływem bardzo szybko może zmieniać nastroje od euforii po zobojętnienie, co może prowadzić do podejmowania nierozsądnych decyzji.

Amfetamina na pozór działa pobudzająco - jak silny napój energetyczny. Kłopot jednak w tym, że kierowca może skupiać się na mało znaczących szczegółach (np. ubiorze przechodniów), a pomijać te bodźce, które mają w danej chwili największe znaczenie (np. kolor światła palącego się na sygnalizacji). Kierowcom pod wpływem amfetaminy zdarza się również wykonywanie zbędnych manewrów. Kokaina również może doprowadzić do wręcz fotograficznego postrzegania niektórych szczegółów przy jednoczesnym pominięciu innych.

W przypadku prowadzenia po heroinie może pojawić się otępienie, w którym kierowca jest obojętny na wszystko. Łatwo sobie wyobrazić, do czego może to doprowadzić. Dodatkowo nocą pojawiają się poważne zaburzenia w widzeniu. Zdaniem ekspertów najbardziej niebezpieczni są kierowcy po LSD. Występujące po jego zażyciu poczucie obcości własnego ciała, silne omamy wzrokowe i urojenia sprawiają, że prowadzenie jest śmiertelnie niebezpieczne.

Narkotest mieści się w bagażniku radiowozu i pokazuje dokładnie, jaką substancję zażył kierowca
Narkotest mieści się w bagażniku radiowozu i pokazuje dokładnie, jaką substancję zażył kierowca© Policja.pl

Złożona kwestia odpowiedzialności

Nie ulega wątpliwości, że problem kierowców po narkotykach narasta i tendencja ta zapewne będzie się w najbliższym czasie utrzymywać. Osoby, które w takim stanie wsiadają za kierownicę, należy karać. Problem w tym, że polskie przepisy nie określają – jak w przypadku alkoholu – progowych stężeń poszczególnych substancji, które powodują, że mamy do czynienia z wykroczeniem czy przestępstwem. Takie regulacje, z dokładnie rozpisanymi poziomami we krwi, funkcjonują w Belgii, Danii i Norwegii. Nasze przepisy wymieniają jedynie kilka rodzajów substancji, a także "(...) wszystkie substancje, których działanie jest podobne do alkoholu".

Jaki jest efekt tak skonstruowanych przepisów? W razie wykrycia u kierowcy obecności narkotyków jest on kierowany na badanie krwi. Badanie to określa rodzaj i stężenie substancji zabronionej. Wówczas sprawa trafia do biegłego, który musi sporządzić opinię dotyczącą wpływu zażytego środka i jego ilości na zdolność do kierowania pojazdami. To długa, a przy okazji generująca niepotrzebne koszty procedura. Tym bardziej, że w wielu przypadkach cała sprawa mogłaby kończyć się na etapie wyniku badania krwi.

Choć wielu kierowców nie zdaje sobie z tego sprawy, policyjne narkotesty potrafią wykryć narkotyki nawet w kilka dni po ich zażyciu. Jest tak na przykład z marihuaną, która może zaalarmować funkcjonariusza nawet tydzień po jej wypaleniu. Wówczas we krwi pozostają już śladowe ilości narkotyku, które często nie mają wpływu na prowadzenie pojazdów. Mimo to biegli muszą sporządzać w takich przypadkach opinie, a sprawy się wydłużają.

Policja już przygotowuje się na większą liczbę kierowców pod wpływem substancji odurzających. Teraz czas na rząd i samych kierowców, którzy powinni wiedzieć, że zaspokojenie ciekawości na imprezie może mieć poważne konsekwencje, jeśli zdecydujemy się wsiąść za kierownicę. Doprowadzenie do wypadku może być oczywiście najpoważniejszą z nich. W tarapaty można jednak wpaść nawet po kilku dniach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)