Opinia: Chińczycy pozamiatali. "Myślę, że są o generację przed nami"
Targi motoryzacyjne w Monachium pokazały, jak ogromną konkurencję stanowią producenci z Państwa Środka i jak europejskie regulacje zabiły tanie auta.
05.09.2023 | aktual.: 26.09.2023 16:11
Gdyby ktoś nagle znalazł się w halach wystawowych w Monachium podczas trwających właśnie targów motoryzacyjnych, mógłby pomyśleć, że wylądował gdzieś na Dalekim Wschodzie. "To mały Szanghaj" – mówi mi jeden z byłych szefów sprzedaży marki premium w Polsce, gdy mijamy się na lotnisku tuż pod ekranem wyświetlającym reklamę chińskiej marki BYD.
Słówko wyjaśnienia dla osób mniej związanych z branżą: przed 2020 rokiem liczyły się przede wszystkim marcowe targi na neutralnym gruncie, w Genewie, a jesienne imprezy w Paryżu czy Frankfurcie (zamiennie co drugi rok) były pokazem francuskich i niemieckich sił "na własnych podwórkach". Zawsze jednak targi pokazywały, jak będzie wyglądać motoryzacja za kilka lat. I teraz nie wygląda ona dobrze dla europejskich producentów.
Choć Monachium jest zaledwie cieniem tego, co działo się jeszcze kilka lat we Frankfurcie, nie można nie zauważyć, że 41 proc. wystawców ma swoją siedzibę w Azji. To dwa razy więcej niż w 2021 roku.
I choć BMW pokazało tu kontrowersyjnego sedana "Neue Klasse", Mercedes miał koncept ważnego CLA, tak niknęły one w premierach azjatyckich. Było MG, które dobrze radzi sobie na Wyspach Brytyjskich, był dobrze narysowany i przystępny cenowo BYD Seal, były i Seresy, z których już nie wypada się nabijać. Nawet w tak małym segmencie jak sportowe roadstery Chińczycy mieli swojego przedstawiciela – MG Cyberstera.
– Myślę, że są o generację przed nami – mówił Luca de Meo, który razem z Renault przywiózł elektrycznego Scenica. Jego cena ma być porównywalna z identycznym samochodem spalinowym.
Około 40 proc. ceny samochodu elektrycznego to jego akumulator, a Chińczycy nie tylko mają wiedzę, ale i materiały potrzebne do jego stworzenia, czego nie można powiedzieć o Europie. Dlatego też Grupa Volkswagen stara się współpracować z Państwem Środka, łudząc się, że w przyszłości będzie dało się ciąć ceny. Na razie Niemcy mówili o designie, który ma przyciągnąć klienta, ale wszyscy wiedzą, że wygrana MG na Wyspach to kwestia cennika.
Zobacz także
– Segment małych samochodów zniknie lub nie będzie w nim europejskich producentów – powiedział dyrektor zarządzający BMW Olivier Zipse. Padło też słowo "zagrożenie".
Segment małych aut stał się nieopłacalny. Jak zdradziła mi jedna z wysoko postawionych osób w niemieckim gigancie motoryzacyjnym, małe, rodzinne i oszczędne kombi było już gotowe do produkcji. Tyle tylko, że zabiła go norma czystości spalin Euro 7.
Jej wymagania (obejmujące np. pracę, gdy silnik się rozgrzewa czy gdy ciągniemy przyczepę) sprawiają, że auto musi mieć hybrydowe wspomagacze, skrzynię automatyczną i zaawansowane układy czyszczenia spalin. I choć Euro 7 jeszcze nie weszła, to producenci już mówią pas, bo na segmencie małych aut już nie da się zarobić. Wtedy na scenę wjeżdżają, co już widać, Chińczycy z tanimi elektrykami.
Chińska klątwa "obyś żył w ciekawych czasach" oznacza niepewność, brak stabilności, ciągłą walkę. I takie ciekawe czasy idą właśnie dla europejskiej motoryzacji.