O tym co w motoryzacji mnie wkurza

Strzelam, że wszyscy czytający ten tekst są tak jak ja pasjonatami motoryzacji. Kochamy ją za doznania jakie daje jazda samochodem, za design, za ryk silników. Jednak świat się zmienia, a wraz z nim zmienia się motoryzacja. Dzisiaj to już nie tylko frajda ale masa innowacji, które wzbudzają kontrowersje. Mnie osobiście w samochodach drażni coraz więcej rzeczy, poczytajcie o nich i zapraszam do dyskusji w komentarzach.

O tym co w motoryzacji mnie wkurza
Artur Pietrzak

24.04.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:19

1. EKO moda

Mam na myśli wszędobylskie wciskanie nowych rozwiązań w celu ochrony planety. Drażnią mnie DPF-y, AdBlue, normy emisji i downsizing, którego jedyną zaletą jest to, że nowe auta stają się ekonomiczne. W dzisiejszych czasach przez te wszystkie "dodatki" szczególnie diesle są tak naszpikowane psującymi się elementami, których koszt naprawy potrafi zwalić z nóg, a ich zakup przestaje być opłacalny. System start/stop nie daje takich oszczędności paliwa by pokryć wydatki na droższy akumulator, szybciej zużywające się świece i rozrusznik. Nie tędy droga.

2. Samochody elektryczne

Peugeot iON
Peugeot iON

Fakt, moment obrotowy w autach elektrycznych jest dostępny od początku do końca zakresu obrotowego silnika, jednak samochody elektryczne są niebotycznie drogie i jak na dzisiejszy rozwój tej technologi - nie nadają się do bycia jedynym autem w domu, ich baterie gwarantują za mały zasięg by pojechać gdziekolwiek indziej niż do pracy. Kolejnym problemem jest zbyt długi czas ładowania, samochód musi być podłączony całą noc do kabla, a często zasięg potrzebny jest "na już!" bo trzeba np. odwieźć dziecko do szpitala zaraz po powrocie z pracy. Szpital oddalony o 35 km a zasięgu dopiero 20. Bez drugiego, zwykłego auta ani rusz. Wyjątkiem jest tutaj Tesla Model S, która likwiduje połowicznie problem zasięgu. A tak poza tym wyobrażacie sobie wyścigi samochodów, których nie słychać? W czeluściach internetu można znaleźć filmik z driftującą Teslą - poczułem się dziwnie i nie chcę się do tego przyzwyczajać.

3. Dotykowa moda

Ekran w Peugeot 308
Ekran w Peugeot 308

Co komu przeszkadzają przyciski w aucie? Nauczyć się ich ułożenia to chwila, moment i w trakcie jazdy nie ma problemu z przełączaniem najważniejszych funkcji. Tragedią jest kokpit Peugeota 308 - wszystko w ekranie dotykowym, gdzie nawet pożałowano panelu klimatyzacji. To jest bezużyteczne. O ile wspomniana wcześniej Tesla daje ogromny telewizor LCD to taki Peugeot ma malutki wyświetlacz i nie idzie go obsługiwać nie patrząc nań. Tragedia.

4. Mnogość elektrycznych wspomagaczy

Schemat działania systemu Park Assist
Schemat działania systemu Park Assist

Automatyczne parkowanie, automatyczna jazda (na razie na autostradzie a niebawem wszędzie gdzie się da), automatyczne myślenie za kierowcę. To wszystko jest ułatwieniem w nużącej jeździe, ale nasza cywilizacja ułatwia sobie wszystko a to nie jest dobre bo niebawem roboty nas wygryzą i nie będzie komu zarabiać na te auta. Poza tym jazda z kierownicą w dłoni i nogami na pedałach jest przyjemniejsza. Obecnie nie trzeba z tego wszystkiego korzystać, ale to kwestia czasu kiedy w samochodzie zacznie brakować kierownicy. Dodatkowo warto tu wspomnieć o tym, że coraz częściej producenci montują ekran LCD zamiast wskaźników analogowych. Jest on "trendy" bo pozwala na kształtowanie go według gustów, ale mnie podczas jazdy drażni. Lubię analogowe wskaźniki, które co najwyżej mają pomiędzy ekran komputera pokładowego. Jest to także dodatkowe źródło światła w nocy, które nawet po zmniejszeniu jasności razi w oczy. Drażniące jest to, że trzeba przy tej jasności grzebać bo w nocy jest za jasno, a w dzień za ciemno na wyświetlaczu - bezsensowna robota.

5. Brak pomysłów designerskich

Renault Espace
Renault Espace

Auta w obrębie jednej marki zwykle wyglądają identycznie, nic ich nie odróżnia. Twarze są zunifikowane i wyglądają tak samo. Dodatkowo teraz "nowy model" wygląda jak większy lifting poprzedniego. Nie ma świeżości. Do tego moda na SUV-y i wszelkiego rodzaju inne udziwnienia nadwozia skutkują tworzeniem pokrak. Choćby najnowsze Renault Espace - van w charakterze SUV-a - wygląda to pokracznie. Tak samo jak obrzydliwe są "4-drzwiowe coupé". Nie ma czegoś takiego jak limuzyna coupé i koniec. Każda próba wygląda komicznie. Może to tylko mój gust, ale znam wiele osób, które CLS-a uważają za brzydszego od Multipli a Audi A5 Sportback czy A7 omijają szerokim łukiem. W sumie się nie dziwię.

6. Ogólna drożyzna

Nie chodzi mi tu tylko o to, że u nas w kraju jest bieda, co poruszałem wielokrotnie przy okazji moich poprzednich wpisów. Polak zarabia 2000 zł i za 50 000 zł kupuje Opla, a Niemiec zarabia 2000 ale euro i za 50 000 euro kupuje Mercedesa. Drażni mnie też to wszystko co się dzieje od momentu wejścia do salonu - wciskanie nikomu niepotrzebnych opcji, chamski marketing. Nie każę nikomu wyjeżdżać z salonu golasem, który i tak w dzisiejszych czasach u większości marek zwykle ma wszystko to, co jest niezbędne do miłej eksploatacji auta, ale mam na myśli same ceny tych dodatków. W autach typu premium wciska się klientom system dźwiękowy za 10 czy nawet 50 000 złotych. Jeśli ktoś nie jest melomanem, to nie usłyszy różnicy pomiędzy podstawowym systemem, a tym za kilkadziesiąt tysięcy, a nawet jeśli usłyszy, to nie będzie ona warta tak dużych pieniędzy, bo standardowy system audio gra świetnie. Druga jaskrawa rzecz to bardzo drogie nawigacje samochodowe. Cena od kilku do kilkunastu tysięcy za notabene sam program (bo system multimedialny zwykle i tak jest już na pokładzie) woła o pomstę do nieba szczególnie, że fabryczne nawigacje często ustępują jakościom tym montowanym na szybie i często aktualizacje do nich nie są darmowe, a słono płatne.

Ostatnia sprawa to piekielnie drogie ASO. Usługi w warsztatach przy sieciach dilerskich są kilkukrotnie droższe od tych realizowanych przez niezależne firmy. Drażni mnie usiłowanie przywiązania klienta do drogiego ASO przymusem. To nie jest dobre rozwiązanie. Wystarczyłoby ustalić ceny usług w autoryzowanych warsztatach ustalić na poziomie 10% wyższym niż w niezależnych warsztatach oraz dać po gwarancji prawo wyboru producenta części zamiennej montowanej w aucie i na pewno bardzo wiele osób wolałoby pojechać do ASO, bo tam mieliby przekonanie, że auto zostanie naprawione zgodnie ze sztuką i zaleceniami producenta. Co prawda wiemy, że ASO potrafi dać plamę ale jeśli firmy chcą ludzi do niego przyciągnąć siłą, to nie jest dobry pomysł.

7. Trwałość elementów i komplikacja ich montażu

Otóż nowe auta mają zwykle silniki po downsizingu, które są tak wysilone, że optymistycznie patrząc przejadą 100, 150 może 200 000 km i będą miały dość. Szkoda - bo nie każdego stać by zmieniać auto co 3 lata, o bezużyteczności na rynku wtórnym nie wspominając, ale o to chodzi koncernom motoryzacyjnym, żeby samochód mieć 3 lata i wymieniać na nowy z ich salonu. Co prawda są wyjątki od tej zasady, że wysilony = nietrwały. Mowa o Hondzie S2000, która z 2-litrowego silnika krzesała 240 KM i zarzucano jej, że będzie nietrwała. Podobno nie ma tam problemów z jednostką napędową, czyli jeśli się chce to można.

Problemem są też elementy eksploatacyjne czy po prostu niektóre podzespoły pojazdów o ograniczonej przydatności. Modne dzisiaj są światła LED - co będzie jak się zepsują? Nikt nie wymieni żarówki za kilkadziesiąt złotych czy nawet palnika ksenonowego za sto parę złotych. Trzeba od razu wymieniać całą lampę, która w zwykłym aucie miejskim kosztuje grube tysiące. Poza tym LED-y zużywają się powoli, więc sami nie zauważymy kiedy nie będziemy niczego widzieć, bo proces ten jest długotrwały i przez to niezauważalny w codziennej jeździe. Ogólnie dzisiaj "złota rączka" nie poradzi sobie nawet z wymianą klocków, chyba, że nie ma problemu z obsługą komputera (z czym różnie bywa u starszych mechaników), bo obecnie auto trzeba wprowadzić w tryb serwisowy i łaskawie poinformować je, że dostanie nowe klocki hamulcowe. Taka celowa komplikacja a w przyszłości uniemożliwienie napraw we własnym zakresie to kolejny element polityki przywiązywania ludzi do ASO.

8. Wielkość aut

Obraz

Samochody z zewnątrz rosną, są coraz cięższe a w środku mimo wszystko są malutkie. Ja wiem, że duże znaczenie ma tutaj bezpieczeństwo i dziś już nie można mieć w nowym aucie papierowej blachy rodem z Tico, ale wnętrze Punto I generacji jest dla mnie, człowieka rosłego na 190 cm wzrostu, nie mniej komfortowe niż wnętrze dużo większego BMW Serii 3. Trochę to dziwne. Na szczęście lubię przytulne miejsca i wrażenie otulenia przez auto sprawia mi przyjemność o ile ilość miejsca na nogi, kolana czy głowę jest wystarczająca. Dobrym przykładem dużej masy są Ople. Wszystkie z nadwagą. Insignia OPC, która ma 325 KM nie zachwyca. Sprint do "setki" w 6 s? Auta z dieslem pod maską robią to szybciej. To właśnie efekt nadwagi. Całe szczęście producenci zdają sobie sprawę z tego problemu i sukcesywnie starają się odchudzić swoje samochody, co prawda z różnym skutkiem ale jednak.

Tak. Jeśli pójdzie tak dalej i za 10-15 czy nawet 20 lat będę skazany na elektryczne auto to podziękuję za taką "pasję". Boję się o przyszłość i nie chcę takiej przyszłości.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)