Nadchodzi zmiana w przepisach. Oberwie się nie tylko kierowcom
Przewozy osób przez ostatnie kilka lat mocno zyskały na popularności. Klienci doceniają nie tylko krótkie oczekiwanie na przyjazd samochodu, ale także dużo niższe ceny niż w przypadku klasycznych taksówek. Najnowsze przepisy, które mają wejść w życie w połowie czerwca, mogą wpłynąć na obydwa aspekty.
12.04.2024 | aktual.: 12.04.2024 19:36
Celem regulacji wchodzącej w życie 17 czerwca jest włączenie wszystkich kierowców świadczących przewozy osób w miastach do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK). Takie działanie ma mieć wpływ na większą kontrolę nad tym kto prowadzi dany samochód, aby móc prowadzić ewidencję wykroczeń drogowych, a co za tym idzie przyznawanie punktów karnych. Założenie jest słuszne, ale wymaga spełnienia pewnego obowiązku.
Oznacza to bowiem, że każdy kierowca zatrudniony w firmie świadczącej takie usługi będzie musiał posiadać polskie prawo jazdy. I tutaj zaczynają się schody, ponieważ osoba przebywające w Polsce może ubiegać się o jego otrzymanie dopiero po upływie 185 dni (6 miesięcy). Po tym okresie wystarczy zgłosić się do urzędu o wymianę na polskie prawo jazdy.
I zaczynają się komplikacje, bo jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna" po rozmowie z dyrektorem rozwoju w TOR, większość cudzoziemców przyjeżdżających do pracy w popularnych firmach świadczących przewozy osób. Przybywają do naszego kraju zwykle na pół roku. Wszystko dlatego, że Polska jest przystankiem w dalszej podróży na Zachód. Wprowadzenie regulacji dotyczących prawa jazdy może znacząco zmienić sytuację przewoźników, bo jak wiemy, w tej branży w Polsce pracuje wielu obcokrajowców.
Pasażerowie zapłacą więcej
Według wyliczeń Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, które podał "Dziennik Gazeta Prawna" efektem może być zmniejszenie liczby kierowców w samej Warszawie aż o 30 proc., natomiast w innych miastach o około 10 proc. To może wywołać efekt kuli śnieżnej, bo ostatecznie wszystko odbije się na klientach. Konsekwencją może być mniejsza ilość taksówek, za czym idzie dłuższe oczekiwanie na przyjazd transportu, a co w ostateczności będzie się też przekładało na cenę. Według wyliczeń może to pociągnąć za sobą wzrost cen nawet o 40-60 proc.