"Różal" nalał benzyny do diesla. Tłumaczymy, czym to grozi

Pomyłka przy dystrybutorze może być naprawdę droga. W najlepszym razie stracimy kilkaset złotych i nieco czasu. W najgorszym pechowego kierowcę będzie czekała naprawa za kilka tysięcy.

Mały błąd może mieć poważne konsekwencje
Mały błąd może mieć poważne konsekwencje
Źródło zdjęć: © Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

04.06.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:48

Błąd "Różala"

Marcin Różalski, znany jako "Różal", zaliczył ostatnio przykrą wpadkę na stacji paliw. Jak informuje "Super Express", były sportowiec, który spieszył się na galę, podczas której miał otrzymać nagrodę za działania na rzecz zwierząt, pomylił dystrybutory i napełnił bak wysokoprężnego auta benzyną. Co robić w takiej sytuacji?

Przede wszystkim, jeśli zorientujesz się, że w baku znalazło się niewłaściwe paliwo, nie uruchamiaj silnika. Nawet po to, by odjechać spod dystrybutora. O pomoc w przepchnięciu auta można poprosić pracownika stacji paliw lub innego kierowcę. Potem należy wezwać pomoc drogową lub mechanika, który zajmie się wypompowaniem zawartości zbiornika paliwa. Następnie trzeba zatankować już właściwe paliwo i można ruszać w drogę.

Sytuacja komplikuje się, jeśli doszło do uruchomienia jednostki napędowej. Wówczas cała operacja najprawdopodobniej nie zakończy się na utracie kilkuset złotych. Kierowca o pomyłce przekonuje się zwykle, zauważając szarpanie, spadek mocy czy gaśnięcie silnika. Należy wówczas jak najszybciej się zatrzymać i wezwać pomoc.

Mechanik przetransportuje pojazd do warsztatu, a tam obowiązkowo nastąpi wypompowanie paliwa, oczyszczenie przewodów paliwowych i wymiana filtra paliwa. Diagnostyka układu paliwowego pokaże, czy nie doszło do poważniejszych usterek. Jeśli nie, zapłacimy od 500 do 1000 zł. W przypadku nowoczesnych diesli pomyłka może jednak doprowadzić do uszkodzenia pompy paliwa czy wtryskiwaczy, a wtedy koszty rosną lawinowo.

Jak uniknąć pomyłki?

Jeśli boimy się, że kiedyś popełnimy błąd na stacji, decydując się na auto, wybierzmy benzynowe. Takie pojazdy mają węższy wlot paliwa. Poważnie utrudnia lub wręcz uniemożliwia on zatankowanie oleju napędowego, który podawany jest za pomocą pistoletu o szerszej końcówce. Dodatkowo w Polsce tradycyjnie węże i pistolety z benzyną są zielone i oznaczone przekreślonym "Pb", a te z "ON" są czarne.

Sytuacja komplikuje się za granicą, gdzie nazwy poszczególnych paliw mogą zaskoczyć. Na szczęście z pomocą przychodzi zmotoryzowanym unijne prawo, które nakazuje stosowanie jednakowych oznaczeń. Zgodnie z nimi benzyna oznaczona jest literą "E" otoczoną okręgiem, a olej napędowy literą "B" w kwadracie. Analogiczne oznakowanie znajdziemy na wlewie paliwa w nowszych autach.

Pomyłki na stacji paliw najczęściej związane są z roztargnieniem korzystającego z dystrybutora kierowcy. Pod koniec 2017 r. młody właściciel BMW zapomniał, że kilka dni wcześniej wymontował butlę LPG, by zaoszczędzić na obowiązkowym przeglądzie, i zatankował gaz prosto do bagażnika. W efekcie doszło do wybuchu, a kierowca i trójka pasażerów doznali poparzeń. Kilka dni później inny młody kierowca po zatankowaniu niewłaściwego paliwa postanowił odessać je za pomocą odkurzacza będącego na wyposażeniu stacji paliw. Tam też doszło do eksplozji. Takich sposobów zdecydowanie nie polecamy.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)