Kasa, misiu, kasa - o torze w Lublinie raz jeszcze [JC]
Jakiś czas temu, na fali oburzenia po zamknięciu Toru Lublin, napisałem tekst o mieszkańcach osiedla Wrotków w Lublinie, którzy aktywnie brali udział w zniszczeniu tego obiektu. Nie mogłem się powstrzymać. Niestety, fakt istnienia grupy krzykaczy, będących na bakier z logiką, to mały pikuś. Wiecie dlaczego?
18.03.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:40
To proste: kasa, misiu, kasa, jak mawiał trener Wójcik. Żeby nie wiem ile wyzłośliwiać się (moje wylewanie żółci znajdziecie TUTAJ) i dokładać mieszkańcom tego osiedla (NIE WSZYSTKIM), nie zmieni to faktu, że Toru Lublin nie zamknęło jakieś tam osiedlowe stowarzyszenie tylko pieniądze. Zwolennikom teorii spiskowych podpowiadam, że nie zdziwiłbym się specjalnie gdyby działania wrotkowców były inspirowane, a może i sponsorowane przez kapitał, który zamierza inwestować na terenie Toru Lublin.
Sprawa przyszłych profitów kogoś, kto chce położyć łapę na tym terenie została jednak umiejętnie zepchnięta na drugi plan. To bardzo wygodne, bo kto będzie liczył zyski sprytnym graczom, kiedy zwykli ludzie podnoszą lament. Przepis na zrobienie zasłony dymnej jest dosyć prosty i łatwy do powielenia – wystarczy wywiesić jakiś transparent, zwołać spotkanie klubu osiedlowego, zaprosić redaktor Jaworowicz, Uwagę, albo inny program „interwencyjny”, pokrzyczeć do kamery czy mikrofonu, trzymając w rękach „dzieciątka”, w tle dać zdjęcia Froga albo innego idioty, który robi krecią robotę szalejąc na drogach i rzewny materiał mamy gotowy. Kto zgodzi się przystąpić do grupy szaleńców kiedy na sztandarach strony przeciwnej widnieją dzieci, bezpieczeństwo, prawo do spokoju, czy wreszcie ekologia? Po co właściciel ma się męczyć z obiektem, który sprawia tyle problemów, skoro można zgarnąć za niego górę pieniędzy? Jeśli jest ktoś, kto wymyślił tę akcję od początku to wiedz, skurczybyku, który siedzisz teraz w domu, popijasz szampana i zgarniasz duże fee, że ci się udało. Jestem pod wrażeniem.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że sama akcja trafiła jak dobre ziarno na podatny grunt. Zaciekli wrogowie toru, ze swoją mentalnością lokalnych terrorystów, weszli w rolę idealnie. Rozrzucone szkło, powtykane w szczeliny w asfalcie gwoździe, rozlewany olej. Żal mi tych ludzi. Nie dorośli do życia w społeczeństwie. Wyssane z mlekiem matki wzorce zachowań podanych wyżej, wyraźnie wskazują na sposób rozumowania babki Pawlaczki, która chowając granat za pazuchę mówi: „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Wrotkowcy dobrze wiedzieli, że każdy przytomny sędzia odrzuciłby ich wniosek o zamknięcie toru na pierwszej rozprawie. Fakt istnienia tego obiektu na długo przed tym , zanim pojawił się na tym terenie homo wrotcus, kładzie każdy inny argument. A jeśli naprawdę pretekstem do rozpętania całej awantury był hałas, to można by to załatwić w dziecinnie prosty sposób, ekranami dźwiękochłonnymi, które są montowane kilometrami w szczerych polach. Myślę, że kilka sztuk do obstawienia toru też by się znalazło. Ale po co?
Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś dożyjemy czasów, w których sport motorowy będzie chociaż zbliżony atrakcyjnością dla sponsorów do piłki nożnej i na obiektach typu Toru Lublin da się zarobić.
Drugim światełkiem w tunelu mogłyby być przychylne władze. Gdybyśmy tylko mieli szczęście do premiera, który równie często jak Donaldinio haratał w gałę, miewałby czasem ochotę karnąć się autem albo motocyklem po torze… Pomarzyć można. Tylko kto nam to załatwi. Widzicie kogoś na horyzoncie?