Finał Kia Lotos Race na torze Monza - tanie ściganie ma się dobrze!

Małe Picanto nie tylko świetnie sprawdza się w mieście, ale i jest w stanie dostarczyć ogromnych emocji wyścigowych. Właśnie dobiegł końca kolejny sezon Kia Lotos Race, a finałowe zmagania miały miejsce na kultowym torze we włoskiej Monzy.

Tuż przed startem na torze Monza
Tuż przed startem na torze Monza
Źródło zdjęć: © Autokult
Mateusz Lubczański

02.10.2017 | aktual.: 14.10.2022 14:31

Kiedy w 2006 roku filigranowe Picanto pojawiły się na starcie, chyba nawet sami organizatorzy nie zdawali sobie sprawy, jakim sukcesem będzie ta seria. Pierwsza edycja miała miejsce wyłącznie w granicach naszego kraju. Teraz finał rywalizacji odbył się w jednej z najważniejszych świątyń prędkości na świecie.

Obraz
© Autokult

Takie określenie toru nie jest przypadkowe. Przez ponad trzy czwarte czasu spędzonego na Monzy pedał gazu wciśnięty jest do oporu. Właśnie tutaj liczy się umiejętność korzystania z cienia aerodynamicznego przeciwnika, wyczucie toru jazdy oraz... wyjątkowa cierpliwość. Na końcu prostej startowej zawodnicy pędzą nawet 180 km/h. By zdobyć kolejną pozycję trzeba mieć plan i wyjątkowo sprawne hamulce przed wejściem w szykanę.

Obraz
© Autokult

Minimalna masa Picanto to 950 kilogramów (z kierowcą), a jednolitrowy silnik po lekkim tuningu generuje 100 koni mechanicznych. Wystarczy to do osiągnięcia pierwszych stu kilometrów na godzinę w osiem sekund. Nie są to może zdumiewające wartości, lecz nie o samo przyspieszenie tutaj chodzi. Liczy się rywalizacja. Kia Lotos Race odbywa się np. na Hungaroringu, razem z takimi seriami jak mistrzostwa samochodów Radical czy International GT Open.

Kwalifikacje International GT Open
Kwalifikacje International GT Open© Autokult

Właśnie dzięki temu seria Picanto jest doskonałym sposobem na poznanie rywalizacji wyścigowej od kuchni i może stanowić przepustkę do mocniejszych maszyn. W tym sezonie większość stawki stanowili właśnie nowicjusze, którzy zapewnili widzom więcej emocji niż w przypadku topowej – lecz nie ma co ukrywać nieco nudnej – Formuły 1. Niezależnie czy mówimy o piątkowych kwalifikacjach czy też sobotnich dwóch wyścigach małych autek.

Obraz
© Autokult

Wystarczy powiedzieć, że po pierwszej części kwalifikacji różnice pomiędzy najszybszymi okrążeniami czołowych zawodników sięgały od 0,017 do 0,308. Co więcej, dziesiąty zawodnik tracił tylko sekundę do lidera! W drugiej części kwalifikacji w sekundzie zmieściła się już tylko piątka kierowców. Najszybszy okazał się Tomasz Magdziarz. Jednak to nie on zgarnął pierwsze miejsce podczas wyścigu.

W trakcie pierwszych, porannych zawodów Magdziarz starał się utrzymać prowadzenie, lecz po 11 okrążeniach zaatakował go, skutecznie, Damian Litwinowicz. Trzeci Lucas Kail stracił do samochodu przed nim zaledwie 0,009 sekundy. Drugi wyścig rozpoczął się od dachowania Szymona Ładniaka, który zgrabnie zaparkował w piaskowej pułapce. Z racji roszad na starcie manewrom wyprzedzania nie było końca. Podczas jednego okrążenia Keil walczył z Jabłońskim, Borek z Vogel, Ganowski z Krajnyak, a Serafin z Antoszewskim.

Obraz
© Autokult

Po wyścigu do komisji sędziowskiej wpłynął protest techniczny, przez który właśnie Jan Antoszewski został zdyskwalifikowany z ostatniego wyścigu. Kamil Serafin ostatecznie dojechał na metę na piątej pozycji, lecz został mistrzem Polski Kia Lotos Race. Uzbierał on 656 punktów, Antoszewski miał 10 punktów mniej, a Damian Litwinowicz zgromadził 630 punktów. Olbrzymiego pecha miał Max Gunther, któremu do miejsca na podium zabrakło zaledwie jednego oczka!

Wraz z tytułem najlepszego kierowcy Serafin otrzymał też czek na 35 tys. zł. Pula nagród podczas całego sezonu wynosiła łącznie ponad 125 tys. zł i dotyczyła nawet zawodników spoza pierwszej dziesiątki. Wszyscy kierowcy korzystają oczywiście z szerokich bonusów jak 40-procentowy rabat na zakup części, bezpłatne treningi podczas każdej rundy, zaplecze techniczne czy chociażby catering.

Obraz
© Autokult

Ile trzeba wyłożyć na stół, by rozpocząć swoją karierę wyścigową? Przede wszystkim potrzebujemy auta które kosztuje prawie 50 tys. zł w wymaganej specyfikacji. Przyda się też licencja wyścigowa (około 1000 zł), ubiór chroniący ciało w razie pożaru plus wpisowe. Nie można zapomnieć oczywiście o takich elementach jak opony, których koszt możemy bardzo odczuć podczas szukania odpowiednich ustawień zawieszenia. Szacunki dotyczące części zamiennych są raczej mgliste, bowiem w toku zaciętej rywalizacji ciężko będzie zliczyć wszystkie zmasakrowane zderzaki czy mocowania chłodnic. Przy dobrych wiatrach sezon uda się przejechać za nieco ponad 100 tys. zł, w zależności od zorganizowania kwestii transportu auta oraz zakwaterowania. Nieźle jak na imprezę pod patronatem FIA.

Organizator nie rezygnuje z rozwoju Kia Lotos Race i rozpoczyna przygotowania do kolejnej edycji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)