Dlaczego Rolls-Royce jest samochodem, który warto wybrać do przejażdżki życia?

Choć miałem do czynienia z wieloma ciekawymi samochodami, nie spodziewałem się jak ogromne wrażenie zrobi na mnie przejażdżka Rolls-Roycem. Teraz już wiem, dlaczego od dzieciństwa miałem gdzieś z tyłu głowy, że to najlepszy samochód na świecie.

Dlaczego Rolls-Royce jest samochodem, który warto wybrać do przejażdżki życia?
Marcin Łobodziński

27.08.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:34

Nie mam jakichś szczególnych preferencji odnośnie pochodzenia samochodu, ale przyznaję, że od dawna to właśnie auta brytyjskie wywoływały we mnie największą ciekawość i wzbudzały nie do końca zrozumiałe pożądanie. Uwielbiam doskonałość japońskich maszyn i wyjątkowo doceniam funkcjonalność niemieckich. Mam też sentyment do francuzów, a moje oczy nie pominą na ulicy żadnego amerykańskiego samochodu. Brytyjska motoryzacja choć tak bliska, wydaje się wciąż daleka, bo znamy najwyżej 10 procent marek z tego kraju. Większość aut nigdy nie trafiła na nasz rynek, ale gdyby przyjrzeć się dokonaniom Brytyjczyków w dziedzinie samochodów sportowych, terenowych, wyścigowych i rajdowych, to łatwo dojść do wniosku, że po cichu robią swoje. I robią to najlepiej. Wyprodukowali prawdopodobnie większość z tzw. legend motoryzacji – od MINI poprzez Land Rovera, a na Rolls-Royce'ach kończąc. Przyznaję, że mój pierwszy bliższy kontakt z nowoczesnym Rolls-Roycem miał miejsce podczas salonu samochodowego w Paryżu. Zająłem miejsce w trzech modelach i żaden z nich nie zrobił na mnie większego wrażenia. Później przesiadłem się do Bentleya Continentala GT i stwierdziłem, że pomimo bardziej tandetnych materiałów wolałbym właśnie samochód tej marki.

Samochody brytyjskie mają w sobie coś magicznego. Pamiętam, jak kupiłem swoje pierwsze auto z tego kraju. Kierowałem się bardziej sercem niż rozumem, pokochałem je, znienawidziłem i sprzedałem, ale niemal płakałem, gdy odjeżdżało. Czuję do niego sentyment do dziś. Pamiętam pierwsze wrażenie, które było tak duże, że już nic nie mogło sprawić, bym go nie kupił.

Dokładnie tego typu wrażenie zrobił na mnie Rolls-Royce, którym miałem okazję pojeździć. Nie posiedzieć i podotykać, lecz poprowadzić. Wcześniej jeździłem starym Rollsem jako pasażer, ale to było coś zupełnie innego i nie dlatego, że auto było inne, ale cel podróży nie miał nic wspólnego z luźną przejażdżką. Teraz miało być zupełnie inaczej. I o tym jak bardzo inaczej, chciałem Wam napisać.

Zacznijmy jednak od pewnego detalu, jakim jest lakier. Przyznaję, że nie znam się na lakiernictwie, a wady lakieru poznam gdy są widoczne już z daleka. Trudno mi nawet dostrzec różne odcienie, skoro znam tylko pięć kolorów. Ocena lakieru jest dla mnie tematem zupełnie obcym. Jednak na Rolls-Roysie jest zupełnie inaczej. Nawet bez specjalnego przyglądania się, łatwo dostrzec doskonałość z jaką położono lakier na karoserii najnowszego Phantoma. Z wrażenia, jakie zrobił na mnie ten detal dotknąłem karoserii i poczułem gładkość, z jaką nigdy wcześniej nie miałem do czynienia, a że mam wyjątkowo czułe opuszki palców potrafiące w minutę odnaleźć kleszcza w sierści bernardyna, wiem co piszę.

Pominę temat silnika, pracującego z kulturą dotąd mi nie znaną, jak gdyby pod maską tkwiła jednostka elektryczna, a przecież to niespełna 7-litrowe V12. Pamiętam podobny dźwięk z BMW 850i, ale ten i tak jest całkowicie inny. Muszę przyznać, że nawet kultura pracy rozrusznika przewyższa wszystkie znane mi dotąd silniki spalinowe.

Kabina może powalić na kolana kogoś, kto nie miał do czynienia z samochodami najwyższej klasy. Jednak po zajęciu miejsca za kierownicą i położeniu stóp na dywanikach o takiej miękkości, że aż chciałoby się zdjąć buty i skarpety, Rolls-Royce przenosi Cię do innego świata. Nagle stajesz się - powierzchownie rzecz jasna – człowiekiem tak innym od wszystkich ludzi otaczających ten samochód. Masz auto za ponad 2 miliony złotych, więc ktoś, kto wygra w Lotto i tak sobie na niego raczej nie może pozwolić. Część osób, sfrustrowanych życiem już Cię nienawidzi, natomiast niewielka garstka szczęśliwych, spokojnych o swoją przyszłość Polaków spojrzy na Ciebie z szacunkiem, ciekawością i pytaniem namalowanym na twarzy: „ciekawe kto to jest?”. To prawdopodobnie jedyny samochód, który może wywołać tego typu ciekawość. Mając Ferrari czy Lamborghini większość może zastanawiać się jak to jest jeździć takim samochodem, natomiast w Rollsie to Twoja osoba jest w centrum zainteresowania.

I to jest pierwsza rzecz, która odróżnia Rolls-Royce’a od wszystkich innych aut. Ktoś może powiedzieć, że przecież tej klasy samochodem jest na przykład Maybach. Tyle tylko, że Maybach to raczej limuzyna dla skromnych ludzi. Owszem, jest wielka, ostentacyjna i równie droga, ale Maybach nigdy nie był i nigdy nie będzie na tym poziomie co Rolls-Royce. Przyjmijmy, że Stany Zjednoczone to najpotężniejszy militarnie kraj świata gdzie Barak Obama jest prezydentem, a Chiny to najsilniejsze gospodarczo i najbogatsze państwo na naszej planecie, którego głową jest Xi Jinping. To są Maybachy 57 i 62. Jeden i drugi nie ma jednak autorytetu i takiej rangi jak Królowa Anglii czy Papież. Nie ważne jaki masz stosunek do wymienionych tu postaci, ja też nie byłem nigdy fanem marki Rolls-Royce, ale ważne, jak postrzegają ich ludzie. Więcej, Rolls-Royce nie pojawia się na łamach gazet, nie bierze udział w żadnych wielkich wydarzeniach, ale swój status zachowuje. A jak wielu z Was zna Xi Jinpinga?

Obraz

Przejdźmy jednak do jazdy, bo to kolejny aspekt, który wynosi Rolls-Royce’a na wyżyny motoryzacji. By przekonać się czy rzeczywiście jest najlepszym samochodem na świecie, musiałem usiąść w najmniej godnym miejscu, czyli za kierownicą. Odpowiedź na pytanie brzmi: TAK! To nie ma znaczenia czy byś go chciał i czy lubisz limuzyny – ja osobiście nie pałam miłością do flagowych modeli, a zwłaszcza dużych limuzyn. Jednak mam wrażenie, że to jedyny samochód, którego nie da się ocenić tak jak innych. To, co we wszystkich autach jest wadą, w Rolls-Roysie staje się zaletą. Weźmy wspomnianą już cenę. Rolls-Royce nie kosztuje dużo dlatego, że tyle kosztują wszystkie materiały i produkcja – można by to zrobić nawet taniej. On kosztuje dużo dlatego, że ma kosztować tyle, by nie mógł sobie pozwolić na niego każdy, nawet jeżeli ma dużo pieniędzy. Rolls-Royce ma być tak drogi, że nawet złodziej nie ukradnie go przypadkowo. Weźmie stojące obok BMW serii 7, bo nigdy nie wiadomo kim jest właściciel Rollsa. A jeżeli już ktoś ukradnie Twojego Rollsa, to na pewno była to kradzież na zlecenie – czujesz różnicę?

Rolls-Royce Phantom jest samochodem niepraktycznym i raczej nieporęcznym do codziennego użytku. To mogłoby być wadą, ale w tym przypadku jest zaletą. Wówczas masz świadomość, że to nie jedyny samochód właściciela, który na pewno nie sprzedał wszystkiego, by kupić Rolls-Royce’a. Masz sobie wyobrażać, co jeszcze stoi w jego garażu, jeżeli tym wielkim okrętem pojawia się tylko na spotkaniach i to nie na każdym.

Jednak to, co najbardziej odróżnia Rolls-Royce’a od wszystkich pojazdów to praca mechanizmów i jazda. Wiecie, że Rolls-Royce to producent, który najpóźniej ze wszystkich wprowadził do produkcji seryjnej hamulce tarczowe? Powód był prozaiczny – wczesne konstrukcje mogły piszczeć, a to było nie do przyjęcia. Dopóki jednak nie poprowadzisz Rollsa, nie zrozumiesz o co dokładnie chodzi. Więc spieszę z wyjaśnieniem.

Każdy samochód ocenił bym bardzo krytycznie, gdyby mechanizmy pracowały w nim tak, jak w Rollsie. Układ kierowniczy jest ospały, hamulce bardzo miękkie i nieczułe, a silnik reaguje na dodanie gazu z refleksem Polaka na drugi dzień po wieczorze kawalerskim. Wciskasz gaz lub hamulec, lekko ruszasz kierownicą, a nie dzieje się praktycznie nic. I tak właśnie ma być. Kierowca Rolls-Royce’a wiezie kogoś, kto nie wybrał BMW czy Mercedesa nieprzypadkowo. Oczekuje jazdy na najwyższym poziomie i spokoju porównywalnego do tego, który ma w gabinecie. Jeżeli podczas jazdy pije kawę i czyta gazetę, a kierowca zostanie zmuszony do dość gwałtownego hamowania lub przyspieszenia, to Rolls-Royce daje czas na to, by pasażer mógł choć spróbować uratować czystą koszulę przed zalaniem czarnym płynem. W BMW od razu włączy się asystent hamowania, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze, a w Rollsie? Lepiej go rozbić, bo przynajmniej będą o tym pisali w gazetach, a winny wypadku i tak będzie inny kierowca, niż przyjechać na spotkanie zalanym kawą, by brukowce dopisały wymyśloną historię do zwykłej plamy na spodniach. Popatrzcie jeszcze na poniższe wideo. Samochód nie przyspiesza słabo, ale robi to subtelnie i z wielką gracją, tak jak zresztą poruszają się wskazówki zegarów.

Rolls-Royce Phantom Series II 0-100 km/h acceleration

I tu przechodzimy do jego kolejnych zalet, które w normalnym samochodzie byłyby wadami – rozmiarów i masy. Nawet kierowca Range Rovera może poczuć się dość mały stojąc obok Rolls-Royce’a Phantoma. Same koła są tak duże, że nie pogardziłby nimi SUV najwyższej klasy. Jego masa ma znaczenie podczas kolizji, wypadku czy ucieczki przed bandziorami. Rozmiary wbrew pozorom pomagają w typowych, trudnych manewrach jak zawracanie czy zmiana pasa ruchu. Auto wzbudza respekt i tak ma być. Trzeba jednak przyznać, że zwrotność jest imponująca.

Podczas przejażdżki w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie wiem gdzie jest panel sterowania klimatyzacją, że brakuje obrotomierza, w dźwignia zmiany biegów nie pozwala na wybór przełożenia. Uświadomiłem sobie jednocześnie, że to bez znaczenia. Rozumiem, dlaczego kiedyś moc samochodów tej marki zawsze była „wystarczająca”. Bo tak jest. Naprawdę nie obchodzi mnie to, ile koni mechanicznych drzemie pod ogromną maską. Byłem jednak ciekaw drobiazgu, jakim jest system audio. Czy może być lepszy od tych, z którymi miałem już do czynienia? O tak i to o klasę! Nawet nie wyobrażałem sobie, że audio w samochodzie może grać w taki sposób. Niestety nie znam nawet słów, którymi mógłbym to opisać. I to dotyczy wielu innych obszarów tego samochodu.

Dlatego z pełną odpowiedzialnością radzę Ci drogi czytelniku – jeżeli miałbyś okazję kiedykolwiek przejechać się Rolls-Roycem, zrób to! Zapomnij o 100 samochodach, którymi musisz się przejechać przed śmiercią i wybierz Rollsa. Jeżeli będziesz mógł wybrać spośród wielu egzotycznych superaut, porzuć swoje upodobania i preferencje - wybierz Rollsa. Nie jest najszybszy, może nie jest najbardziej komfortowy, na pewno frajda z przejażdżki LaFerri będzie większa, ale jeżeli jechałeś szybkim autem, to odczucia będą tylko dwa lub trzy razy bardziej intensywne – możesz to sobie wyobrazić. Natomiast w Rollsie poczujesz rzeczy, których do tej pory nie znałeś i nawet sobie ich nie wyobrażałeś. Poczujesz, jak daleko Rolls-Royce jest od innych samochodów, choć niekoniecznie ponad nimi. Zrozumiesz, dlaczego można go uznać za najlepszy samochód świata i że zasługuje pośród innych na odrębną kategorię. Tę kategorię nazwałbym „Rolls-Royce” i nie inaczej.

Jeżeli przeczytałeś ten tekst, a nie wybierzesz Rollsa do tej jedynej przejażdżki życia, to przynajmniej ja mam czyste sumienie, a Ty stracisz coś, czego nawet nie znasz.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)