Defender Works V8 na 70‑lecie Land Rovera
Gdy 29 stycznia 2016 roku fabrykę w Solihull opuścił ostatni Land Rover Defender w motoryzacji zakończyła się pewna epoka. Do historii przeszedł bowiem niezwykle utylitarny, a jednocześnie zupełnie ponadczasowy samochód, w którym do końca obecny był duch przodka sprzed kilkudziesięciu lat. Wydawało się, że Defender w takiej postaci już nigdy nie powróci, ale Brytyjczycy przygotowali niespodziankę i z okazji okrągłych urodzin marki Land Rover wskrzesili legendarną terenówkę. Oczywiście, o produkcji seryjnej nie ma mowy - chodzi tylko o limitowaną edycję specjalną. Ale za to jaką!
04.05.2018 | aktual.: 01.10.2022 18:45
Gdybyśmy w różnych zakątkach świata przeprowadzili ankietę, której celem byłoby wskazanie wzorca samochodu terenowego, a następnie podsumowali jej wyniki, to okazałoby się, że wśród odpowiedzi zdecydowanie dominują dwie marki: Jeep oraz Land Rover. Nie ma w tym nic dziwnego - w końcu obie to niekwestionowane ikony off-road’u. Zagorzali fani każdej z nich potrafią godzinami rozprawiać o wyższości amerykańskich pojazdów nad brytyjskimi i vice versa. Wszyscy jednak zgodzą się chyba ze stwierdzeniem, że obydwaj producenci to naprawdę godni siebie rywale. Warto zauważyć, że mimo pewnych różnic w podejściu to tematu samochodu terenowego, istnieją również aspekty, które łączą obydwie marki. Jednym z nich jest bez wątpienia pielęgnowanie i kultywowanie własnej tradycji. Jeśli chodzi o Jeepa wystarczy tylko spojrzeć na Wranglera. Mimo że z generacji na generację samochód ten staje się coraz bardziej cywilizowany, to swoim charakterem i stylem ciągle niezwykle wyraźnie nawiązuje do legendarnego Willysa MB z czasów II wojny światowej. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku Land Rovera. Przecież Defender aż do samego końca produkcji ogólnym kształtem i detalami mocno przypominał pierwszy model marki, czyli Serię I z 1948 roku. Co ważne, nikt nie miał mu tego za złe, a wręcz przeciwnie. To samo zresztą dotyczy Wranglera. Niektórych samochodów czas po prostu się nie ima i tutaj mamy świetne tego przykłady.
Nie ulega wątpliwości, że zarówno Jeep, jak i Land Rover posiadają wspaniałe dziedzictwo i umiejętnie z niego korzystają, jednak z drugiej strony potrafią również patrzeć i wybiegać w przyszłość, wprowadzając na rynek pionierskie samochody wyznaczające zupełnie nowe trendy. W przypadku Jeepa warto tutaj przypomnieć chociażby Willysa Jeepstera z 1948 roku stanowiącego połączenie tylnonapędowego pojazdu na gorsze drogi z eleganckim i wygodnym kabrioletem. Z historycznego punktu widzenia zdecydowanie ważniejszym modelem był jednak Jeep Wagoneer pokazany w 1962 roku. To właśnie ten samochód uznaje się bowiem za pierwszego seryjnie produkowanego SUV-a. Niedługo później w kierunku wskazanym przez Jeepa zaczęły podążać inne marki. W ten sposób płynnie przechodzimy do Land Rovera, który jako pierwszy producent ze Starego Kontynentu dostrzegł potencjał rodzącej się, zupełnie nowej klasy samochodów i w 1970 roku wprowadził do sprzedaży Range Rovera będącego pierwszym europejskim SUV-em. Kolejny raz Brytyjczycy zabłysnęli w 1996 roku, wzbogacając swoją ofertę o Land Rovera Freelandera, czyli pierwszego kompaktowego SUV-a rodem z Europy. Ciekawym posunięciem było też na pewno skierowanie do seryjnej produkcji Range Rovera Evoque Convertible, a więc dwudrzwiowego SUV-a z elektrycznie otwieranym/zamykanym, miękkim dachem. Miało to miejsce w 2016 roku i jak dotąd żaden europejski producent nie odważył się zaoferować podobnego modelu. Dla ścisłości należy jednak dodać, że Land Rover nie był w dziedzinie prekursorem w skali światowej. Ten tytuł należy się bowiem Nissanowi, który już w 2011 roku rozpoczął sprzedaż Murano CrossCabriolet, reprezentującego tą samą rynkową niszę, co Evoque Convertible. Jednak bez względu na to Land Roverowi i tak należą się za ten nietuzinkowy model duże brawa.
Tak samo zresztą, jak za Defendera Works V8, powstałego dla uczczenia siedemdziesiątych urodzin marki. Okrągłe jubileusze mają to do siebie, że obchodzi się je z przytupem i widać, że Brytyjczycy świetnie zdają sobie z tego sprawę. A w przypadku Land Rovera ciężko wyobrazić sobie świętowanie bez jego największej ikony, a więc doskonałej terenówki, znanej od 1990 roku pod nazwą Defender. Dlatego teraz, dwa lata po zakończeniu produkcji model został wskrzeszony, aby uświetnić obchody 70-lecia firmy. Oczywiste jest, że na tą okazję Defender nie mógł powrócić w zwykłej, znanej dotychczas wersji. Tutaj potrzeba było czegoś wyjątkowego. I rzeczywiście - Land Rover stanął na wysokości zadania, a efektem prac jest Defender Works V8. To najmocniejsza i najszybsza odmiana tego modelu, jaka kiedykolwiek powstała. Już po samej nazwie łatwo wywnioskować, że po uniesieniu maski nie zobaczymy poczciwego turbodiesla o roboczym charakterze, ale benzynową widlastą „ósemkę”. Próżno tutaj szukać turbosprężarki lub kompresora - silnik całą swoją moc rozwija wyłącznie z pojemności skokowej, która wynosi 5 litrów. Nie jest to co prawda zgodne z aktualnymi trendami, ale żaden prawdziwy miłośnik motoryzacji na pewno nie będzie z tego powodu narzekał. Klasyczne wolnossące V8 i klasyczny samochód, jakim Defender bez wątpienia jest świetnie do siebie pasują. Dla Land Rovera to jednak nie pierwszyzna. Benzynowa „V-ósemka” pojawiła się bowiem już w 1979 roku w Serii III o oznaczeniu Stage 1. Silnik ten miał pojemność 3,5 litra i rozwijał 91 KM. Tą samą jednostkę, tyle tylko, że w nieco wzmocnionych wersjach stosowano także w modelach 90, 110 oraz 127, produkowanych w latach 1983-1990. Pierwsze Defendery z widlastą ośmiocylindrówką (3,9 litra, 182 KM) trafiły do sprzedaży w 1993 roku, jednak były przeznaczone wyłącznie na rynek północnoamerykański. Europejscy klienci na tego typu silnik musieli poczekać do 1998 roku. Właśnie wtedy, z okazji 50-lecia Land Rovera, w ofercie pojawiła się jubileuszowa wersja Defendera wyposażona w 4-litrowe V8 o mocy 190 KM. Samochód występował tylko w krótkiej, trzydrzwiowej odmianie i został wyprodukowany w liczbie 1071 egzemplarzy. To naprawdę niewiele, ale najnowszy Defender Works V8 i tak jest nieporównywalnie bardziej ekskluzywny - ma powstać zaledwie 150 sztuk. Wybierać można pomiędzy krótką, trzydrzwiową a długą, pięciodrzwiową odmianą. 405-konne V8 o maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym 515 Nm przy 5000 obr./min sprzęgnięto tutaj z 8-stopniową automatyczną skrzynią biegów ZF, mającą nawet sportowy tryb pracy. Samochód przyspiesza od 0 do 60 mil/h (czyli do około 97 km/h) w 5,6 sekundy (wartość dla wersji krótkiej), a jego prędkość maksymalną ograniczono do 106 mil/h (czyli do około 171 km/h). Sprawne wytracanie szybkości umożliwiają wzmocnione hamulce. Do możliwości układu napędowego dostosowano również zawieszenie (nowe sprężyny, amortyzatory oraz stabilizatory poprzeczne). Nadwozie może być polakierowane w jednym z ośmiu dostępnych kolorów, natomiast dach, nadkola oraz grill zawsze są czarne. Z kolei klamki drzwi, korek wlewu paliwa oraz litery tworzące na masce napis „DEFENDER” wykonano z polerowanego aluminium. Uwagę zwracają również 18-calowe felgi z lekkich stopów o wzorze przypominającym zęby piły, stąd też ich nazwa - „Sawtooth”. Na obręcze nałożono opony typu All Terrain o szerokości 265 mm i profilu 65. Deskę rozdzielczą, kierownicę, a także sportowe fotele Recaro pokryto skórą. Z tego szlachetnego materiału wykonano również boczki drzwi oraz podsufitkę. Na pokładzie nie zabrakło systemu multimedialnego z panelem o klasycznym wyglądzie, harmonizującym ze stylem całego kokpitu.
Ze względu na ściśle limitowaną produkcję oraz unikatowy charakter Land Rover Defender Works V8 to samochód typowo kolekcjonerski. Większość egzemplarzy zasili zapewne zbiory majętnych koneserów motoryzacji, reszta trafi prawdopodobnie do bogatych celebrytów (gwiazdy kina, muzyki, czołowi sportowcy itd.). Są to więc ludzie, dla których cena nie ma większego znaczenia. Nie dziwi więc, że Land Rover za Defendera Works V8 żąda minimum 150 tysięcy funtów, czyli ponad 700 tysięcy złotych (z tego poziomu startują ceny wersji krótkiej; wersja długa będzie bez wątpienia jeszcze droższa). Z legendami tak to już po prostu jest.