Czy bycie ślamazarnym na drodze, to aby na pewno „jazda chrześcijańska”? [JC]
Niejednokrotnie można spotkać się ze stwierdzeniem, ze kierowca "pobożny", to kierowca powolny, ale czy tak rzeczywiście jest? A może właśnie jest dokładnie na odwrót?
22.03.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:38
Na polskich (i nie tylko) drogach, często możemy spotkać samochody, jeżdżące ze znakiem „rybki” na tylnej klapie. Oczywiście ma to symbolizować wiarę chrześcijańską a sama wymowa tejże ryby jest bardzo głęboka i pominę fakt, iż są osoby, uważające ten symbol za chęć oddania organów wewnętrznych.
Chciałbym natomiast podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, na temat kierowców, uważających się za „dobrych i chrześcijańskich”. Temat ten zaczął mnie zastanawiać po tym, gdy byłem świadkiem rozmowy dwóch kobiet, z których jedna była katechetką. W tej rozmowie padło pytanie „Czy on jest dobrym kierowcą? Ależ bardzo dobrym. Jeździ naprawdę powoli”. To dało mi do myślenia. Bo czy między dobrym kierowcą a opieszałą ślamazarą za kierownicą, można postawić znak równości? W mojej ocenie zdecydowanie nie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak potężny, samochodowy analfabetyzm niektórych kierowców można zaobserwować podczas ich zmagań z takimi wynalazkami ludzkości, jak parking (i to nie daj Boże podziemny), lub skrzyżowanie, czyli przy niemal zerowej prędkości.
Oczywiście temat niedorajd z kółkiem jest bardzo szeroki, ale chciałbym skupić się tylko na tych, mających się za „pobożnych”. Właściwie, to ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie co to „jazda pobożna”, ale często wielu uważa, że to znaczy być niemiłosiernie powolnym, tak w samej prędkości, jak i przy wykonywaniu jakichkolwiek manewrów. Oczywiście jest to najbardziej karygodny błąd. Bo w końcu kierując się religijnymi przekonaniami, trzeba myśleć nie tylko o sobie, ale o innych a tego na pewno nie robi ktoś, kto w terenie niezabudowanym, po prostej drodze i wszystkich możliwych, sprzyjających warunkach jedzie 50-60 km/h. Bo to jest już nieuprzejmość, złośliwość, czyn aspołeczny i w dodatku powodowanie zagrożenia na drodze, bo każdy, kto znajdzie się za takim delikwentem będzie próbował jak najszybciej go wyprzedzić i niekoniecznie zrobi to bezpiecznie.
W ogóle ciężko sobie wyobrazić co takie zachowanie ma na celu, bo jeśli ktoś chce się wybrać na jazdę rekreacyjną i wlec się jak limuzyna Breżniewa po Placu Czerwonym, to robi się to na malowniczych, nieruchliwych drogach a nie przykładowo na trasie 75. I nie chodzi tu wcale o to, żeby namawiać kogoś do przekraczania prędkości, a do płynnej jazdy, nie szybkiej, po prostu płynnej. Wtedy będzie to dobre dla wszystkich użytkowników drogi.
Warto jeszcze wspomnieć o bardzo dziwnym procederze, jakim jest jazda lewym pasem „dwupasmówki” z taką samo (albo i mniejszą) prędkością, co pojazdy na prawym pasie. Naprawdę, nie potrafię sobie wyobrazić co może mieć to na celu. Sytuacja taka jest tym bardziej denerwująca, gdy okazuje się, że pojazd, który blokuje lewy pas ma z tyłu „rybkę”, ładna mi uprzejmość. I tu właśnie jest przykład kierowcy, który jest powolny, ale nie można nazwać go dobrym, ani pobożnym. To trochę tak jak inna część osób, lubiących blokować lewy pas, to ci, którzy jeżdżą z naklejką „patrz w lusterka”, ale jednocześnie nie mają zamiaru pofatygować się, by zrobić to samemu.
Jest jeszcze jeden proceder, który prowadzący uważają za element „jazdy chrześcijańskiej”, a w rzeczywistości jest jej zaprzeczeniem. To nadmierna uprzejmość. Owszem jestem gorącym zwolennikiem kultury na drodze, ale równocześnie równie gorącym przeciwnikiem zwalniania/zatrzymywania się co 100-200 m po to, by kogoś „wypuścić”, we wszystkim trzeba zachować umiar a jeśli coś powoduje utratę płynności ruchu, to należy z tego zrezygnować.
A jeszcze co do samego symbolu „rybki”, to przy jego montowaniu na karoserie swojego samochodu należy zwrócić uwagę na ogonek, skierowany w prawo to chrześcijanin, a w lewo to już prawosławny.
Oczywiście nie krytykuję stosowania takiego znaku na samochodach, wręcz przeciwnie - jestem za. Jednakże krytykuje błędne pojmowanie jego znaczenia, osoba, która w taki sposób ujawnia swoje przekonania, powinna krzewić kulturę na drogach, a nie zajmować się tym, by wskazówka obrotomierza nie wyszła powyżej 2 tys. obrotów.