Chevrolet rezygnuje ze startów w WTCC
Marka, która ostatnimi laty dzieli i rządzi w Mistrzostwach Świata Samochodów Turystycznych, w przyszłym roku nie pojawi się w serii WTCC.
06.07.2012 | aktual.: 07.10.2022 20:38
Tę zaskakującą wiadomość podała Susan Doherty, która jest prezesem europejskiej filii Chevroleta. Oficjalną przyczyną rezygnacji ze startów w WTCC jest zmiana strategii firmy i skupienie się na innych polach działalności. Informację tę podano w połowie sezonu, żeby fabryczni kierowcy i zespół RML (obsługuje Chevroleta) mogli poszukać sobie nowego pracodawcy.
W ciągu ośmiu lat startów Chevrolet wywalczył dwa tytuły mistrzowskie dla kierowców i producentów oraz jest w drodze po trzeci triumf w każdej z tych klasyfikacji. Trudno, żeby w tegorocznych mistrzostwach amerykańska firma (w zasadzie europejska, nie amerykańska) nie zgarnęła wszystkiego, co jest do wygrania w WTCC.
Ciekawe, co zrobi Seat, który od przyszłego roku miał oficjalnie startować w WTCC? Czy też będzie prowadzić program zdobywania tytułów mistrzowskich, ścigając się sam ze sobą? Niestety, prawda jest taka, że WTCC wygląda podobnie jak Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Świata, w których Citroën robi, co mu się podoba, a reszta grzecznie jedzie z tyłu.
Przykład tego, co się dzieje w WTCC, powinien być przestrogą dla organizatorów serii WEC i 24-godzinnego maratonu w Le Mans – ściganie się Audi z… Audi wcale nie jest pasjonujące.
Łatwo zrozumieć, dlaczego Chevrolet odpuszcza sobie WTCC. Ile razy siadając przed telewizorem, zadawaliście sobie pytanie, kto wygra wyścig? Za każdym razem wychodziło na to, że któryś z kierowców prowadzących Cruze. A skoro wiadomo, kto wygra, to po co oglądać wyścig. A jeśli się nie ogląda zawodów, to nie widzi się reklam i samych Chevroletów Cruze, a więc cały marketing GM idzie w piach. Nie ma więc sensu inwestować w coś, co nie przynosi spodziewanych zysków.
Prawdopodobnie Chevrolet nie wycofałby się z WTCC, gdyby takim firmom jak BMW (potężne tradycje w wyścigach aut turystycznych) czy Seat chciało się zainwestować trochę pieniędzy w zespoły fabryczne i powalczyć z Amerykanami. Z pewnością wówczas tymi mistrzostwami interesowałoby się dużo więcej osób.
Jeśli w przyszłym roku nie pojawi się żadna duża firma, to – paradoksalnie – WTCC może na tym zyskać, bo zacznie się walka między dwudziestoma, a nie trzema zawodnikami. Jeśli będzie walka, to będą i osoby oglądające. I reklamodawcy będą zadowoleni.
Tymczasem Chevrolet chce się skupić na IndyCar oraz na serii GT (nie wiadomo dokładnie, której serii GT).
Źródło: Chevrolet