Akademia Jazdy Toyota i Winter Test 2013 [relacja autokult.pl]

Zawsze mówiło się, że zimą najlepiej radzą sobie auta z napędem na cztery koła. Mieliśmy okazję sprawdzić, jak w praktyce wygląda bezpośrednie porównanie samochodów z napędem na przednią, tylną oraz na obie osie.

Akademia Jazdy Toyota i Winter Test 2013 [relacja autokult.pl]
Bartosz Pokrzywiński

28.03.2013 | aktual.: 30.03.2023 13:24

Zawsze mówiło się, że zimą najlepiej radzą sobie auta z napędem na cztery koła. Mieliśmy okazję sprawdzić, jak w praktyce wygląda bezpośrednie porównanie samochodów z napędem na przednią, tylną oraz na obie osie.

Od nadchodzącej zimy w Polsce w życie wejdzie przepis, który nakazuje kierowcom zmianę opon z letnich na zimowe lub korzystanie z opon całorocznych. Powinno mieć to znaczący wpływ na bezpieczeństwo na drogach w okresie, kiedy temperatura spada poniżej zera stopni, nawierzchnia robi się śliska, przez co nie tylko wydłuża się droga hamowania, ale także pogarszają się właściwości jezdne.

Jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy napęd na cztery koła montowany był tylko w autach terenowych oraz w wybranych samochodach sportowych, mówiło się, że to auta z napędem na przednią oś są najlepsze do jazdy w trudnych warunkach pogodowych. Rozwój technologii aktywnych, elektronicznie dołączanych napędów współpracujących z systemami bezpieczeństwa zmienił te realia. Dziś nawet za kwotę poniżej 100 000 zł można wybierać spośród mniejszych SUV-ów, średnich limuzyn czy nawet kompaktowych hatchbacków wyposażonych w to rozwiązanie.

Obraz

Żeby w praktyce przekonać się, jak napęd na cztery koła może wpływać na bezpieczeństwo podróżowania, wybraliśmy się do Akademii Jazdy Toyoty. Do naszej dyspozycji były: nowy Auris z napędem na przód, czteronapędowa nowa Toyota Rav4 oraz sportowa GT 86. Wydaje się, że efekt takiego porównania bardzo łatwo przewidzieć, w praktyce jednak sprawy wyglądają trochę inaczej.

Zacznijmy od tego, co przyjemne, chociaż nie do końca bezpieczne, czyli od Toyoty GT 86 z wyłączoną kontrolą trakcji oraz systemem ESP. Dwieście koni mechanicznych, manualna skrzynia biegów i napęd na tył to, biorąc pod uwagę niewielką masę oraz bardzo dobre wyważenie auta, idealne połączenie. Łatwo się jednak domyślić, że na nawierzchni pokrytej śnieżnym puchem każde agresywniejsze wciśnięcie pedału gazu kończyło się uślizgiem tylnej osi, który z perspektywy pieszego wygląda bardzo efektownie.

Obraz

W praktyce opanowanie nawet tak doskonale skonstruowanego tylnonapędowego auta z wyłączonymi elektronicznymi asystentami w takich warunkach nie jest takie proste. Kierowca przez cały czas musi być czujny i dopiero taka przejażdżka uświadamia, jak ważna jest odpowiednia pozycja za kierownicą oraz koordynacja ruchowa, którą można nabyć tylko przez doświadczenie lub ćwiczenia. Jeśli więc ktoś zdecyduje się na jazdę tylnonapędówką na śliskiej nawierzchni, powinien liczyć się z tym, że śnieg czy lód to nie to samo co przyczepny asfalt.

Wyłączenie ESP oraz kontroli trakcji w drogowych warunkach bardzo łatwo może się skończyć na pobliskim drzewie, co i tak będzie dość optymistycznym scenariuszem. Jednak z czysto hedonistycznego punktu widzenia tego typu auto może dać niewiarygodną frajdę z jazdy. Najłatwiej byłoby więc, przy odpowiednio grubym portfelu właściciela, pozwolić sobie na zakup dwóch samochodów: jednego do codziennej jazdy, drugiego do szpanowania nadsterownymi poślizgami. W takiej roli Toyota GT 86 sprawdzi się wyśmienicie. Do prawdziwego ideału nakłaniającego do podpisania cyrografu kredytowego brakuje jedynie kilkudziesięciu dodatkowych koni mechanicznych, ale już wkrótce ma się pojawić mocniejsza wersja tego modelu.

Obraz

W takim wypadku, biorąc pod uwagę sprawdzone przez nas auta, trzeba wybrać pomiędzy Toyotą Rav4 a Aurisem. Teoretycznie wybór jest prosty. W praktyce okazuje się jednak, że Rav4 jest czteronapędowym autem, ale układ przeniesienia napędu nie działa perfekcyjnie. Żeby się o tym przekonać, wystarczy wyłączyć elektroniczne wspomagacze i spróbować wprowadzić auto w poślizg. Zanim do głosu dojdzie tylna oś, pojawia się znaczna podsterowność. Napęd na cztery koła wyraźnie włącza się dopiero wtedy, kiedy auto sunie już bokiem. W takiej sytuacji bez trudu można przerzucać środek ciężkości na boki i kontrolować auto w poślizgu.

Paradoksalnie jednak okazuje się, że nowy Auris z przednim napędem, także po wyłączeniu ESP, nawet przy bardzo agresywnych ruchach kierownicą wydaje się mniej podsterowny od Rav4. Dopracowany układ jezdny sprawia, że kiedy kierowca zachowa się jak największy głupek, wyłączy wszystkie możliwe wspomagacze i na bardzo śliskiej nawierzchni wciśnie pedał hamulca w podłogę, jednocześnie skręcając maksymalnie kierownicę, auto nadal będzie walczyło o utrzymanie trakcji i wejście w zakręt.

Jazda nową Toyotą Auris pokazała, że nowoczesne samochody z przednim napędem także są w stanie sobie poradzić podczas jazdy w trudnych warunkach. Oczywiście czteronapędówki zawsze będą najlepsze - pytanie tylko, ile trzeba dopłacić. Jeśli ktoś nie musi mieć SUV-a i wystarczy mu przednionapędowy kompakt segmentu C, wtedy dobrze jest zainwestować w porządne opony, a w kieszeni właściciela pozostanie kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych... czyli kilkanaście pierwszych rat za GT 86.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/20]
Źródło artykułu:WP Autokult
relacjeToyotaToyota Auris
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)