Dlaczego czerwona Tesla w kosmosie jest tak ważna? Tu nie chodzi o pieniądze

Dlaczego czerwona Tesla w kosmosie jest tak ważna? Tu nie chodzi o pieniądze

Taki widok miał Starman kilkanaście godzin po opuszczeniu Ziemi. Jego przygody można oglądać na żywo.
Taki widok miał Starman kilkanaście godzin po opuszczeniu Ziemi. Jego przygody można oglądać na żywo.
Źródło zdjęć: © YouTube
Mateusz Lubczański
07.02.2018 11:22, aktualizacja: 14.10.2022 14:36

Gdy finansowanie NASA wynosi zaledwie 0,5 proc. całego budżetu USA, a Trump mówi o lądowaniu na księżycu w 2045 roku, pojawia się on. Wizjoner, który wysyła w kierunku Marsa swoje elektryczne auto przy dźwiękach Davida Bowiego. Co za czasy!

Z jednej strony projektowi Falcon Heavy gorąco kibicowałem. Z drugiej, gdy zasiadałem przed komputerem, spodziewałem się gigantycznych fajerwerków wartych co najmniej 90 mln dolarów. Przy całym perfekcjonizmie wymaganym przy wysyłaniu człowieka w kosmos, czynnik ludzki wydaje się najsłabszym ogniwem eksploracji nieskończonych przestrzeni. Do katastrofy potrzeba niewiele. Katastrofa Challengera była wywołana przez sparciałą uszczelkę.

Przykładowa wizualizacja Tesli przelatującej w okolicach Marsa. Nie uwzględniono kosmonauty na miejscu kierowcy.
Przykładowa wizualizacja Tesli przelatującej w okolicach Marsa. Nie uwzględniono kosmonauty na miejscu kierowcy.© mat. prasowe

Tym bardziej, że ten lot był dziewiczy, a zagrożenie katastrofą olbrzymie. Każda z trzech rakiet Falcon składa się z 9 silników Merlin. To 27 skomplikowanych jednostek napędowych, czyli 27 kolejnych powodów do wypadku. Gdy Rosjanie wzięli się za wyprawy kosmiczne, eksperymentowano z rakietą N-1, która miała 30 silników. Efekt był spektakularny i zakończył się jedną z największych eksplozji na powierzchni Ziemi bez wykorzystania bomby jądrowej. Przyczyniło się do tego zaledwie 15 proc. paliwa.

Soviet N1 moon rocket exploding

Co więcej, każdy z silników był już użyty kilka lat temu. Dzięki temu Tesla (a raczej Space X) może obniżyć koszty kolejnych misji i pozwolić sobie na wysłanie auta (prawdziwego!) w kierunku Marsa. Może i do wydostania się z orbity potrzebujemy niezbyt seksownych rakiet, ale przestrzeń pokonujemy w czerwonym kabriolecie, który z miliona kilometrów krzyczy o kryzysie wieku średniego. Gdyby w kosmosie było słychać dźwięki, obce cywilizacje mogłyby posłuchać Davida Bowiego. Starmana. A może Majora Toma? Podróż można obserwować na żywo, nawet będąc na Antarktydzie czy relaksując się w wannie.

WATCH NOW: "Starman" Join SpaceX Live Views From Space #Tesla | 24/7 Study Music,

Czerwona Tesla co prawda nie dotknie powierzchni Marsa, ale gdyby jej się to udało, wystarczyłby panel słoneczny by przywrócić ją do życia. Przynajmniej w teorii. Choć silniki elektryczne nie potrzebują tlenu, jest kilka rzeczy które na pewno zawiodą. Elementy gumowe zamarzną w kosmosie i połamią przy najdelikatniejszym dotknięciu. Gwałtowne zmiany temperatury poddadzą nadwozie niewyobrażalnym naprężeniom. Po dłuższym czasie bez ochrony atmosfery promieniowanie z pasów Van Allena usmaży elektronikę. Ta z kolei odgrywa w Tesli raczej ważną rolę.

Pomyślcie tylko. Zaledwie 57 lat po tym gdy Yuri Gagarin wyskoczył ze spadającego z kosmosu statku Vostok 1, wysyłamy w kierunku Marsa samochód. Nie dlatego, żeby spełnił on jakąś naukową rolę. Nie po to, by jak plakietki na sondach Voyager, niósł on informacje o naszym gatunku. Dla zabawy wysłaliśmy w kosmos czerwone cabrio. Trudno o lepszy dowód na to, że kochamy samochody.

Jak podnieść cenę akcji? Wysłanie auta na Marsa nową rakietą to tylko jeden ze sposobów.
Jak podnieść cenę akcji? Wysłanie auta na Marsa nową rakietą to tylko jeden ze sposobów.

Najprawdopodobniej był to zabieg PR-owy, mający podnieść cenę akcji Tesli. Wolę jednak myśleć, że znakiem ludzi w kosmosie będzie właśnie kabriolet.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)