Zabierz mnie właśnie tam...czyli parę przemyśleń na temat nawigacji

Zabierz mnie właśnie tam...czyli parę przemyśleń na temat nawigacji

Zabierz mnie właśnie tam...czyli parę przemyśleń na temat nawigacji
Jan Szczeniowski
31.01.2010 19:00, aktualizacja: 02.10.2022 19:57

Kilka miesięcy temu dołączyłem do - całkiem już dużego w Polsce - grona użytkowników nawigacji samochodowych. Mimo iż jeszcze kilka lat temu nie byłem zwolennikiem tych urządzeń, z biegiem czasu coraz bardziej zacząłem się do nich przekonywać. Nadszedł w końcu taki czas kiedy poważnie zacząłem rozważać zakup elektronicznej mapy.  Moje analizy mające zmierzyć łącznie poziom jakości do ceny, użyteczności i fajności zdały się jednak na nic. W październiku okazało się bowiem , że wygrałem w konkursie urządzenie TomTom GO 930 Traffic.

Kilka miesięcy temu dołączyłem do - całkiem już dużego w Polsce - grona użytkowników nawigacji samochodowych. Mimo iż jeszcze kilka lat temu nie byłem zwolennikiem tych urządzeń, z biegiem czasu coraz bardziej zacząłem się do nich przekonywać. Nadszedł w końcu taki czas kiedy poważnie zacząłem rozważać zakup elektronicznej mapy.  Moje analizy mające zmierzyć łącznie poziom jakości do ceny, użyteczności i fajności zdały się jednak na nic. W październiku okazało się bowiem , że wygrałem w konkursie urządzenie TomTom GO 930 Traffic.

Poniższy tekst nie będzie testem tego, konkretnego modelu. Zaprezentuje Wam kilka przemyśleń na temat użyteczności nawigacji w ogóle. Mam nadzieję, że tym którzy zastanawiają się nad zakupem pomocnika w podróży, trochę pomogę. Zacznę więc od  prezentacji mojego nowego pokładowego przyjaciela.

Nazywam się TomTom GO 930

Obraz

Czuję się zobowiązany od razu zaznaczyć, ze posiadany przeze mnie model TomToma posiada zapewne wszystkie możliwe bajery, a te których nie posiada można na 90% ściągnąć z internetu lub dokupić i podłączyć do urządzenia. Postaram  się nie zanudzać Was wszelkimi danymi technicznymi.

Najważniejszą częścią którą , nawigacja posiada jest duży, ładny i czytelny ekran o przekątnej 4,3 cala. Urządzenie samo mierzy poziom światła i od razu rozjaśnia bądź przyciemnia ekran oraz zmienia tryb wyświetlania z nocnego na dzienny  w zależności od jasności. Wszystko to oczywiście po to by nie razić i nie rozpraszać kierowcy.  Podejrzewam, że jest to standard (a jeśli nie jest to powinien być).

Bardzo przydatny jest  moduł BlueTooth. Nawigacja może dzięki niemu służyć za zestaw głośnomówiący. Przyznam szczere, że jest to jedna z bardziej przydatnych funkcji, od razu zaznaczę, że jest to pierwsza opcja, która pozwoli zaoszczędzić na mandatach(oczywiście jeśli masz w zwyczaju rozmawiać przez telefon podczas jazdy).  Wbudowane mikrofony bardzo ładnie radzą sobie ze zbieraniem dźwięku.  Niestety gorzej jest z głośnikiem, dźwięk nie jest wystarczająco wyraźny i głośny. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że BlueTooth w połączeniu z nadajnikiem FM, dzięki któremu można przekazywać dźwięk na  głośniki radia samochodowego byłby świetnym duetem. Niestety, nie wiadomo dlaczego, producent nie przewidział możliwości współdziałania obu modułów.

Nadajnik fal FM jest bajerem bardzo użytecznym , w szczególności w gdy ma się zepsutą zmieniarkę CD. Korzystanie z niego jest banalnie proste. Na początku zacznę od tego, że należy znaleźć częstotliwość FM na której w danej okolicy nie nadaje żadne radio i ustawić by nawigacja na niej nadawała.  Muzykę zapisaną na karcie SD można odtwarzać przy pomocy oprogramowania wgranego w nawigację.  Jakość nie jest zachwycająca. Wystarczy, że powiem, że raz na czas słychać trzaski i przebicia z radia. Audiofile zapewne słuchając dźwięków płynących z nawigacji poprzez radio dostaliby lekkiego zawału serca.  Ja na szczęście nie wymagam by dźwięk był czysty niczym kryształ, więc jestem zadowolony z możliwości używania nadajnika fal radiowych.  Nie ukrywam jednak, ze gdy odzyskam czystość dźwięku po wymianie zmieniarki płyt to będę się cieszył.

Dokąd jedziemy szefie?

Byś może nie tylko ja miałem przyjemność usłyszeć od taksówkarza z praskim akcentem taki tekst. Tak jak taksówkarz nawigacja musi znać teren. Drogowy pomocnik nie zaopatrzony w odpowiednie mapy jest niczym samochód bez kierowcy. Jeśli słyszałeś (a na pewno słyszałeś) opowieści o nawigacji która wyprowadziła kierowcę w pole (czasami dosłownie) to winą na 90% należy obarczyć złą mapę. Mój sprzęt ma pełne mapy Europy i Ameryki Północnej. Na ten drugi kontynent się akurat nie wybieram, ale muszę przyznać, że mapa Europy jest bardzo dokładna. Kilka miesięcy jazdy po Polsce i pokonana trasa do Włoch i z powrotem sprawiły, że niemal bezgranicznie ufam mojemu małemu elektronicznemu przyjacielowi. Tylko raz w Czechach zdarzyła mu się wpadka. Zamiast obwodnicą małego miasteczka nawigacja poprowadziła przez jego centrum. Na trasie grubo ponad  1000 kilometrów jeden błąd może się przydarzyć.  Po kilku miesiącach testowania elektronicznej mapy uważam, że pod względem przydatności mogę wyróżnić dwie kategorie: użyteczność w mieście i użyteczność na trasie.

Szara codzienność

Obraz

Czyli jak przeżyć w betonowej dżungli. Może część z Was uzna to za głupie ale nauczyłem się włączać nawigację nawet podczas codziennej, doskonale znanej mi drodze do pracy. Po obserwacji mijanych i stojących obok w korku samochodów wiem, że nie jestem jedyny. Powód pierwszy jest trywialnie prosty: nawigacja służy mi za system głośnomówiący telefonu komórkowego. Powód drugi: jak trafię na duży korek nie zawaham się wcisnąć przycisku „Znajdź trasę alternatywną”.  Jak się stoi to czasami warto znaleźć objazd bocznymi, osiedlowymi drogami.  Naprawdę można zaoszczędzić dzięki temu kilka drogocennych minut. Mimo tych dwóch zalet uważam, że jeśli ktoś używa samochodu tylko do pokonywania tej samej codziennej trasy to nawigacja będzie stanowiła tylko ładny dodatek do wnętrza samochodu.  Z całą odpowiedzialnością mogę za to takie urządzenie polecić mieszkańcom dużych miast.

Komu w drogę…

Nawigacja w trasie, szczególnie długiej, to zupełnie inna bajka.. Pamiętajmy, że im dłuższa czeka nas droga, tym więcej map lub tym grubsza mapa książkowa jest potrzebna. Mapa jednak nie pokazuje dokładnie zjazdów, poza tym sam musisz się orientować gdzie mniej więcej jesteś. Dodatkowo, dla tych którzy nie podróżują dalej samochodem dodam, że np. w Austrii próżno szukać kierunkowskazu na Warszawę czy Gdańsk. Trasę z tradycyjną mapą trzeba odpowiednio wcześniej zaplanować.

Dwoma przydatnymi opcjami, bez wątpienia są:  asystent pasów ruchu i aktualna baza fotoradarów.  Dzięki pierwszej opcji jesteś odpowiednio wcześnie informowany o tym którego pasa ruchu się trzymać na następnym rozjeździe. Jest to szczególnie przydatne na autostradach, gdzie po przejechaniu rozwidlenia może się okazać, że do najbliższej zawrotki  mamy 20 lub więcej kilometrów.  Baza fotoradarów do czego służy chyba nie muszę tłumaczyć J

W trasie kolejną przydatną funkcjonalnością jest pokazywanie aktualnych ograniczeń prędkości. Opcja nie jest jednak dostępna na wszystkich drogach.

Bonusy

Oprócz funkcji podstawowych jest kilka bonusów. Za pierwszy uważam dokładne wskazania prędkości. Po sprawdzeniu w kilku źródłach wiem, że wskazania systemu GPS są bardzo dokładne, a na pewno dokładniejsze od prędkościomierza, który zazwyczaj zawyża rzeczywistą prędkość.  Drugą fajną opcją jest określanie czasu dotarcia na miejsce. Wiem że to standard, ale muszę przyznać, że wiążą się  z tą opcją dwie miłe rzeczy. Pierwsza z nich mnie pozytywnie zaskoczyła. Nie sądziłem że urządzenie tak dokładnie potrafi określić czas przyjazdu, nawet na trasie kilkuset kilometrów. Dokładność ta wynika  z dobrowolnego dzielenia się danymi o pokonywanych trasach. Nawigacja TomTom zbiera na bieżąco dane z trasy i po podłączeniu do komputera przekazuje je do serwera, który to wszystko przelicza i po uśrednieniu przesyła aktualizację  z powrotem do urządzenia.

Druga rzecz wiąże się z rywalizacją – ja konta maszyna, Na trasie około 200 kilometrów można bez problemu, nie łamiąc zbytnio przepisów, prześcignąć nawigację o około 10 minut. Jako, że lubię oszczędzać czas, to cieszy mnie każda minuta, którą zdołam ukraść nawigacji.

Po kilku miesiącach przyzwyczajania się do elektronicznej mapy czas zadać sobie podstawowe pytanie.

Czy da się żyć bez nawigacji?

Na pewno tak, w końcu przez setki lat ludzie podróżowali i dawali sobie radę bez tego gadżetu. Nie da się jednak ukryć, że znacznie łatwiej się jeździ z elektronicznym pomocnikiem. Nie trzeba wertować map i zastanawiać się gdzie się aktualnie jest. Mimo, że jeździłem wiele lat bez nawigacji to wyraźnie odczułem jej brak, kiedy pożyczyłem ją na tydzień. Znów musiałem się uśmiechnąć do książkowej mapy i przyznam szczerze, że nie sprawiło mi to przyjemności. Wydaje mi się, ze urządzenie to trochę od siebie uzależnia, jak z resztą każda rzecz sprawiająca, że żyje się nam wygodniej.

Obraz

Czy kupiłbym nawigację, gdyby na przykład moja obecna gdzieś zaginęła? Bez wahania! Czy polecam takie urządzenie każdemu? Niekoniecznie. Jeśli dużo nie podróżujesz to możesz spokojnie bez niego przejechać nawet dłuższą trasę, pozostaje kwestia dobrego zaplanowania i miłego pilota na prawym siedzeniu. Nie jest Ci ona też potrzebna jeśli nie zapuszczasz się dalej niż w znane Ci dobrze rejony. Polecam za to nawigację każdej osobie lubiącej samochodowe wycieczki i oczywiście wszystkim, dla których samochód jest narzędziem pracy.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)