Test: Omoda 5 1.6 T GDI - świetnie pokazuje, dla kogo są chińskie auta
Omoda 5 to jeden z tych chińskich samochodów, który przekonuje do siebie nie tylko ceną, ale też wyglądem. Sprawdziłem topową konfigurację i teraz wiem, dlaczego ludzie kupują ten model i dla jakiej grupy klientów są w ogóle chińskie auta.
Omoda 5 jest typowym crossoverem, jak dla mnie podobnym do wcześniejszego Nissana Qashqaia. Nie ma bryły SUV-a, lecz obłą formę miejskiego crossovera segmentu C, do którego należy. Jest stosunkowo małym autem (4,38 m długości) z typowym dla kompaktów rozstawem osi wynoszącym 2,6 metra.
Mnie osobiście zarówno bryła, jak i stylistyka całego auta bardzo się podobają. Prezentują się zgrabnie, nie trącą "chińszczyzną", nie próbują urzekać świecidełkami. W tym zgrabnym nadwoziu jest mniej więcej tyle miejsca, ile oczekujemy po takich rozmiarach. W segmencie C crossoverów są przestronniejsze i znacznie przestronniejsze auta, ale w Omodzie 5 przestrzeni dla czterech dorosłych osób nie brakuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opony całoroczne vs. sezonowe - argumenty za i przeciw
Chińskie auto dla niewymagających
Jeśli jesteś jedną z tych osób, które wsiadając do obcego samochodu, albo samochodu, którym wcześniej jeździł ktoś inny, nie ustawiasz fotela i kierownicy, a najwyżej lusterka, to znaczy, że chińskie auto jest dla ciebie. Jeśli twój wzrost nie przekracza 165 cm, to również.
Pomimo szturmu na rynek europejski, chińskie auta nie są jeszcze tworzone z myślą o rynku europejskim, lecz są pozostałością tego, co wyjechało z rynku chińskiego. Oznacza to, że są projektowane dla obywatela Chin, czyli przeciętnie niższej osoby.
Ja przy wzroście 180 cm chciałbym regulacji kierownicy i fotela w dół, a nie w górę, a taka właśnie jest w Omodzie 5. Zakres jest spory, ale nie w tym kierunku co trzeba. Żebyście to dobrze zrozumieli, posłużę się porównaniem.
Jeśli wsiadasz do auta europejskiego z kierownicą i fotelem ustawionymi w środkowym położeniu i masz wzrost 180 cm, to jest dla ciebie idealnie. Ale możesz je dopasować tak do wzrostu 160 jak i do 190 cm. W chińskim aucie masz już dopasowaną pozycję dla wzrostu 170 cm, ale możesz skorygować do 150 cm, lecz nie 180 cm. I to nie tak, że w samochodzie jest ciasno, lecz zwyczajnie niewygodnie.
Kierownica zasłania wskaźniki, więc widać tylko cyfrowy prędkościomierz. Oznacza to, że cicho pracujący kierunkowskaz może ci towarzyszyć w czasie jazdy do następnego skrzyżowania i skrętu w drugą stronę, bo nie widzisz jego kontrolki. To jedno z większych zastrzeżeń.
Przednie fotele są w porządku, mają ogrzewanie i wentylację w standardzie. Z tyłu nie mam zastrzeżeń ani do pozycji siedzenia (dość niska, ale to nie auto dla czterech rosłych facetów) ani do przestrzeni. Na kolana i nogi jest wystarczająco miejsca, by pojechała tam nawet dorosła osoba.
Bagażnik też jest dość skromny, bo ma pojemość 360 litrów. Konkurencja w tym obszarze określiła minimum na ok. 400 litrów, a wartość 360 pasuje bardziej do segmentu B crossoverów. Co gorsza, nie znajdziecie tu żadnego haczyka na zakupy. Jest za to podwójna podłoga. Trochę zbyt nisko podnosi się klapa bagażnika (elektrycznie sterowana), więc aby uniknąć uderzenia głową o zamek, warto unieść ją ręcznie nieco wyżej.
Wykonanie i ergonomia na dobrym poziomie
Cała kabina samochodu nie odstaje materiałami czy jakością montażu od aut marek, które znamy u nas od wielu lat. Od razu podkreslę, że miałem do czynienia z tą bogatszą wersją wyposażenia Premium.
Nie razi chińska pomysłowość w projektowaniu wnętrza, która nie do końca nam Europejczykom może odpowiadać. Co więcej, obsługa idzie z duchem czasu i stała się w dużej mierze dotykowa, sterowana z poziomu ekranu.
Co do funkcjonalności samochodu nie mam żadnych zastrzeżeń. Są trzy miejsca na napoje na tunelu centralnym (jeden zamykany), pod którym znajduje się duża półka, jaką często spotykamy w autach elektrycznych. Tu też ulokowano gniazda USB i 12V, a także wyłącznik poduszki powietrznej.
Obok nóg pasażera z przodu jest nieduży haczyk – takiego brakuje w bagażniku. Pod podłokietnikiem jest schowek niewielkich rozmiarów. W przedniej części tunelu mamy też miejsce na telefon z ładowarką indukcyjną (zasłaniana). Pozostałe schowki są jak w innych autach.
Ekran centralny jest w porządku, działa dość sprawnie i ani razu się nie zawiesił przez tydzień jeżdżenia tym samochodem, ale obsługa podstawowych funkcji wymaga trochę zbyt wielu kliknięć. Podoba mi się natomiast szybki dostęp do panelu klimatyzacji, który normalnie w czasie jazdy jest ukryty. Wystarczy wcisnąć fizyczny przycisk A/C na tunelu środkowym. Obok mamy przycisk ogrzewania przedniej i tylnej szyby, co pomimo niezbyt wygodnej obsługi, znacząco ją ułatwia. Jeśli nie macie wymagań odnośnie temperatury, to ustawicie raz i nigdy więcej nie będziecie zaglądać do jej menu.
Z tyłu pasażerowie mają centralny, rozkładany podłokietnik z cupholderami, dwa gniazda USB i nawiew układu wentylacji. Obecność zaślepek wskazuje, że możliwy jest montaż podgrzewania siedzisk kanapy, ale może nie na naszym rynku.
Jeździ jak trzeba, ale męczy jeden system
Jazda Omodą 5 nie odbiega niczym od jazdy innymi samochodami tej klasy. Zawieszenie jest dobrze wyważone pomiędzy komfortem a stabilnością. Do tego stopnia, że trudno jednoznacznie określić, do którego zachowania mu bliżej.
Przy ostrych, dynamicznych skrętach bywa miękkie, ale jeśli wam to przeszkadza, to celujecie w niewłaściwy segment. Jeśli nie wymagacie zbyt wiele, czyli jak 90 proc. kierowców, to auto prowadzi się pewnie tak w zakrętach, jak i na prostej przy dużych prędkościach. W sytuacjach podbramkowych poprawnie działa system ESP i nie straszy gwałtownymi reakcjami.
Jedno zastrzeżenie można mieć do pracy układu kierowniczego, w którym nie bardzo czuć środkowe położenie, sprawia wrażenie gumowatego i niedokładnego. Ale warto też zaznaczyć, że to nie jest auto sportowe. Dla osoby, która wymaga od samochodu po prostu dojechania na miejsce, a moim zdaniem takim "targetem" są chińskie marki, będzie to kompletnie bez znaczenia.
Sama mechanika samochodu jest w porządku, ale elektronika męczy. Chodzi o systemy bezpieczeństwa, a konkretnie jeden, którego nie da się wyłączyć. Ten, który monitoruje twarz kierowcy i każde odstępstwo od patrzenia przed siebie karane jest sygnałem dźwiękowym. System jest tak czuły, że zdarzało mi się być ukaranym za zerkanie w lusterka. Można zakleić czujniki na kolumnie kierownicy i mieć go z głowy, choć nie jest to zbyt estetyczne.
Co ciekawe, inne systemy można nie tylko dezaktywować, ale też wyciszyć. Służą do tego dotykowe przyciski po lewej stronie wskaźników, którymi możemy osobno regulować poziom głośności wszystkiego, co w samochodzie wydaje jakikolwiek dźwięk. Niestety na liście dźwięków ostrzeżeń jest też dźwięk sygnalizujący pracę kierunkowskazów, więc naturalnie wyciszamy i ten.
Na wysoką ocenę zasługuje system kamer 360 stopni oraz 3D. Widok dookoła auta jest bardzo dobry, a jakość obrazu nie gorsza od europejskiej konkurencji. Jest tu ciekawa funkcja, która włącza widok 3D podczas skręcania lub po włączeniu kierunkowskazu przy niedużej prędkości.
Idzie jak burza, pali jak smok
Chińskie siniki mają to do siebie, że dynamiki im nie brakuje, ale by ją uzyskać, potrzebują dużo paliwa. Bez wątpienia silnik Omody 5 należy do takich. Ma pojemność 1,6 litra, turbodoładowanie, bezpośredni wtrysk benzyny i teoretycznie wszystko, by równać do europejskiej czy japońskiej konkurencji. Pod względem dynamiki przewyższa oczekiwania.
Jego 147 KM mocy odbieram jak przynajmniej 160-180 KM. Dwusprzęgłowa siedmiobiegowa przekładnia nie jest za szybka, ale kiedy już zredukuje bieg, można być zaskoczonym, jak sprawnie ten zespół napędowy rozpędza ważącą z kierowcą niewiele ponad 1,5 tony Omodę. W trybie sportowym reakcje są ostrzejsze, ale możecie mi wierzyć - nie chcecie go włączać. Aktywuje bowiem sztucznie generowany dźwięk przywodzący na myśl auta z lat 80. z dziurawym układem wydechowym.
Niestety, ta dobra dynamika okupiona jest karygodnym spalaniem. I to nie ważne, czy jedziemy spokojnie krajówką (7,8 l/100 km), czy normalnie autostradą (ok. 9 l/100 km). Przy stałej prędkości 120 i 140 km/h potrzebuje odpowiednio 9,3 l/100 km oraz 11,1 l/100 km. Dla porównania, 190-konny silnik 2.0 TSI Skody Karoq, która jest wyraźnie większa od Omody, przy tych prędkościach spala odpowiednio o 1,7 oraz 1,6 l/100 km mniej. Jeśli porównamy wyniki z samochodem tej samej klasy i silnikiem o podobnej pojemności, to Omoda wypada jeszcze gorzej.
Cena to to miejsce, gdzie jest pies pogrzebany
Chińskie auta są z reguły atrakcyjne cenowo, ale też wiele zależy od tego z czym i jak porównujemy. W wersji podstawowej ten samochód kosztuje 115 500 zł, a to i mało i dużo. Jeśli zestawimy ją z ceną Dacii Duster, krótszej raptem o 3 cm, ale z nieporównywalnie większym bagażnikiem, wygodniejszym wnętrzem i bardziej ekonomicznym napędem hybrydowym, to w odmianie Journey rumuńskie auto kosztuje 2000 zł więcej. Jeśli zaś chodzi o wyposażenie, to Dacia nie ma wszystkiego, ale też nie ma się czego wstydzić.
Wybór Omody 5 niewiele zmienia w zakresie wyposażenia, bo są tam dodane bardziej ozdoby niż przydatne elementy. Choć akurat ośmiogłośnikowe audio Sony gra więcej niż poprawnie i takiego nagłośnienia w Dacii nie uświadczycie
Jednak gdybym miał wydać ok. 130 tys. zł za wersję Premium, to wolałbym dopłacić 10 tys. zł za Cuprę Atecę (tak, nie Seata) z silnikiem 1.5 TSI o mocy 150 KM, która jest większa, przestronniejsza, lepiej jeździ i dużo mniej pali.
Za 133 tys. zł można tez wybrać Škodę Karoq z tym samym sinikiem czy za 2000 zł więcej Suzuki S-Cross i to już z napędem na cztery koła. Bez niego jest tańszy niż podstawowa Omoda 5.
Nie jest więc tak, że Omoda ma jakąś bezkonkurencyjną cenę czy wyposażenie przebijające konkurentów. Ma jednak jedną cechę, o której już wspomniałem, ale nie w kontekście kosztów eksploatacji.
Przyjmijmy, że Omoda 5 spala 2 l/100 km więcej niż konkurenci, bo w praktyce średnie spalanie to okolice 10 l/100 km i to przy niezbyt dynamicznej i niezbyt częstej jeździe autostradami. Konkurencyjne crossovery bez problemu mieszczą się w 8 l/100 km.
Każde 100 km pokonujemy Omodą 5 drożej o 12-13 zł niż porównywalnymi samochodami popularnych marek. Więc każde 10 000 km to "strata" ok. 1200-1300 zł. Jeśli nie jeździcie zbyt dużo, to nie ma problemu. Jeśli zaś policzymy różnicę po 100 tys. km, to wychodzi już pokaźna suma ponad 10 tys. zł. I to jest ta kwota, którą zaoszczędziliście przy zakupie chińskiego auta, wybierając je zamiast Škody, Suzuki czy innej Dacii.
A to wciąż nie koniec. Bo poza ceną i różnicą w kosztach paliwa jest jeszcze spadek wartości. I to kolejna rzecz, na jakiej najpewniej stracicie kupując Omodę. Ile? To dopiero czas pokaże, ale mam jedną radę. Jak już chcecie kupić takie auto, rozważcie jedno z tych, które jest wystawione na sprzedaż z przebiegiem 5000-6000 km.
Ach i jeszcze jedno. Jeśli choć trochę cenicie swoje bezpieczeństwo, to jeszcze trzeba zapłacić ok 1600-2000 zł za komplet opon. Bo to co założono do auta woła o pomstę do nieba.
- Ładnie wykonane, przestronne wnętrze.
- Bogate wyposażenie w standardzie
- Rewelacyjny system kamer
- Bardzo dobra dynamika jak na 147 KM mocy
- Kiepski zakres regulacji kierownicy i fotela
- Za mały bagażnik w tym segmencie (plus brak haczyków)
- Męczący system ostrzegający kierowcę o rozproszeniu uwagi
- Bardzo wysokie zużycie paliwa
- Kiepskie opony