Test: McLaren 750S Spider – gdyby emocje były wodospadem
Kiedy raz zazna się świata supersamochodów, nic już nie będzie takie samo. Mówię tu jednak o prawdziwych supersamochodach. Tych, o których marzą dzieci, wieszając plakaty krzykliwych modeli nad łóżkami. Tych, które nie potrzebują plastikowych ozdób, by tworzyć złudne wrażenia. Jednym z "tych", jest McLaren 750S. Wieńczący pewien rozdział w historii brytyjskiej marki model zostawi równie mocny ślad w historii motoryzacji, co w mojej pamięci.
Motoryzacja znajduje się obecnie w bardzo ciekawym miejscu. Pomijając kwestię elektryfikacji oraz szpagatu, jaki producenci muszą robić, by spełniać coraz ostrzejsze wymagania narzucane przez oficjeli, pozostając przy tym wiernym wartościom marki, dożyliśmy czasów, w których wielki SUV czy pierwszy lepszy hot-hatch uciera pod światłami nosa ledwie 10-letniemu egzotycznemu coupe.
Obserwując swoisty wyścig zbrojeniowy producentów aut, którzy z każdym kolejnym modelem wchodzą do sfer dotychczas zarezerwowanych dla najdroższych i najbardziej wyrafinowanych modeli, tak pod względem mocy, jak i przyspieszenia, zadawałem sobie pytanie: "Czy ma to jakieś hamulce? Czy dożyjemy czasów, w których w kompaktowym Mercedesie czy Audi zobaczymy 100 km/h w 3 s? A może jeszcze mniej?" Do tego jest już blisko. Audi RS3 osiąga wspomnianą prędkość w 3,8 s. To podobny czas, jaki potrzebuje chociażby Ferrari 458 Italia.
Zapoznaj się z pełną treścią przy użyciu darmowego konta
Zaloguj się teraz z 1login, aby uzyskać pełen dostęp do naszych artykułów, ekskluzywnych treści i spersonalizowanych rekomendacji.