Nowy rodzaj benzyny. Niemcy już nie wiedzą, co się dzieje
Sagi dot. usunięcia silników spalinowych ciąg dalszy. By uspokoić Niemcy, Unia Europejska przygotowała projekt pozwalający na użycie e-paliw. Niestety, wprowadza on jeszcze więcej zamieszania.
22.03.2023 | aktual.: 24.03.2023 10:03
Przypomnijmy: przepisy dot. zablokowania sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 roku utknęły na ostatnim, niemal formalnym kroku. Niemcy (otrzymując poparcie Włoch czy chociażby Polski) nie zgodziły się na przejście na całkowicie bezemisyjne układy napędowe. Przemysł motoryzacyjny w Niemczech to 800 tys. miejsc pracy. Ta liczba uległaby gwałtownemu zmniejszeniu, co potwierdzają chociażby zwolnienia w zakładach Forda, które będą produkować elektrycznego Explorera.
Sprzeciw wzbudził nie lada zamieszanie. Jak donosi agencja Reuters, Wspólnota przygotowała kolejne przepisy, które stworzą nową kategorię pojazdów – spalinowych, lecz zasilanych e-paliwami.
E-paliwa uzyskiwane są z dwutlenku węgla, wody i elektryczności. Z racji tego, że węgiel pozyskiwany jest z atmosfery, a podczas spalania do niej wraca, nie jest to rozwiązanie bezemisyjne, ale przynajmniej jest określane jako "neutralne". Nad tą technologią pracuje chociażby Porsche, ale i Japończycy mieli swoje pomysły z algami.
Jednakże projekt przepisów wprowadza interesującą blokadę: kierowca nie będzie mógł uruchomić silnika, jeśli w baku znajdzie się tradycyjne paliwo kopalne. Ten aspekt wzbudził w Niemczech nie lada zamieszanie. Dwa źródła wskazane przez Reutersa mówią, że będzie się to wiązało z rozwojem nowych jednostek. Dotychczas jednak e-paliwa miały być sposobem na utrzymanie klasyków, czy też nawet "zwykłych" samochodów na drodze.
"Na drogach całego świata jest ponad miliard samochodów. Pozostaną na nich przez kolejne dekady. E-paliwa są efektywnym, uzupełniającym rozwiązaniem w tej kwestii" – stwierdził dyrektor zarządzający Porsche, Oliver Blume.
Jak donosi organizacja "Transport & Enviroment", e-paliwa w 2030 roku mają być droższe od zwykłej benzyny o 50 proc., co skutkowałoby tankowaniem tradycyjnego paliwa do nowych pojazdów, zaprojektowanych pod e-paliwa.
Niemiecki minister transportu Volker Wissing nie chce całkowicie odrzucać nowych pomysłów, a jedynie "wprowadzić do nich pewne poprawki". Tymczasem producenci samochodów dalej błądzą w ciemności – nie wiadomo, czy pieniądze na rozwój przeznaczyć na samochody elektryczne, czy też dostosowanie jednostek spalinowych do nowych wymagań normy spalin Euro 7.