Ośrodki ruchu drogowego na skraju bankructwa. Ich dyrektorzy jednak niekoniecznie

Ośrodki ruchu drogowego na skraju bankructwa. Ich dyrektorzy jednak niekoniecznie

WORD-y od lat apelują o pomoc finansową
WORD-y od lat apelują o pomoc finansową
Źródło zdjęć: © fot. Adobe Stock
Marcin Łobodziński
09.06.2022 09:33, aktualizacja: 13.03.2023 17:00

Wirtualna Polska dotarła do osób pracujących w WORD-ach oraz dokumentów, które wskazują na ogromne nadużycia i nieprawidłowości. Kiedy w ośrodkach brakuje pieniędzy i są nierentowne, ich dyrektorzy, zwykle "partyjniacy" zarabiają ogromne pieniądze.

Kursy na prawo jazdy drożeją, bo mają ceny rynkowe, natomiast od lat nie rosną opłaty za egzaminy na prawo jazdy, bo wynikają z ustawy. Tymczasem ośrodki WORD utrzymują się głównie z tych opłat. Niż demograficzny i coraz droższe kursy sprawiają, że chętnych do egzaminu jest coraz mniej. Jeśli dodać do tego ceny energii czy ogólnie inflację, WORD-y są na skraju bankructwa. Podobnie jak wiele stacji kontroli pojazdów.

Dlatego też od lat Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego apelują o podniesienie opłat, natomiast odpowiedzią Ministerstwa Infrastruktury jest brak działań w tym zakresie.

Wirtualna Polska dotarła jednak do ludzi z wewnątrz, m.in. egzaminatorów, którzy opowiedzieli o rzeczywistej przyczynie problemu. Jak donoszą rozmówcy WP, dyrektorami ośrodków są partyjni działacze. Mówiąc wprost – tam, gdzie w Urzędach Marszałkowskich przewagę ma PiS, tam działacz PiS-u jest dyrektorem, a tam gdzie KO, tam osoba z tego klubu rządzi ośrodkiem.

Kończy się tak, że WORD-ami kierują "partyjniacy", a nie osoby z doświadczeniem. I tak w Katowicach jest to działacz PiS, w Białej Podlaskiej czy Lublinie również. W Ciechanowie dyrektorem jest Cezary Chodkowski, działacz Platformy Obywatelskiej, podobnie jak Piotr Florek z WORD-u w Koninie, a w Bydgoszczy Andrzej Gross z PSL. I tak można wymieniać bez końca.

I z tego rodzą się problemy

Różnica pomiędzy dyrektorami ośrodków a ich pracownikami jest ogromna. Jak donoszą egzaminatorzy, średnia pensja to ok. 4 tys. zł, niezmieniana od lat. Dawniej dość wysoka, dziś niska i nieatrakcyjna dla kolejnego pokolenia. Co innego pensja dyrektora.

Jak podaje WP, w 2020 roku dyrektor WORD w Warszawie Dariusz Szczygielski zarobił 163 tys. zł. To była pensja wyższa niż prezydenta Warszawy. Ale i tak nie najwyższa, bo toruński dyrektor WORD zarobił 280 tys. zł, a bydgoski 223 tys. zł. Niektóre pensje zmieniają się co roku i nie o kilka, lecz nawet kilkadziesiąt tys. zł. Dodatkowo dyrektorzy otrzymują nagrody.

Przykładowo w Opolu WORD w 2019 roku osiągnął stratę 416 tys. zł, ale dyrektora nagrodzono kwotą 20 tys. zł. W tym samym roku, gdy łączna strata WORD-ów w woj. mazowieckim sięgnęła 3,5 mln zł, na nagrody dla czterech dyrektorów wydano ponad 126 tys. zł. Dariusz Szczygielski, szef WORD-u w Warszawie, od roku 2014 samych nagród otrzymał na kwotę 210 tys. zł.

Niestety dziennikarze WP nie otrzymali jednoznacznych odpowiedzi na zadawane pytania, jak mają się nagrody do wyników finansowych WORD-ów. Odkryli natomiast, że na ośrodki przeznaczane są duże pieniądze w ramach działań na rzecz BRD. I niekoniecznie są wydawane rozsądnie czy faktycznie na ten cel.

Lepiej milczeć, bo można stracić pracę

W WORD-ach osoby, które ujawniają nieprawidłowości, są zwalniane. Trwa również nagonka na tych, którzy chcą zapisać się do związków zawodowych. Sprawy opierają się o sądy. Ministerstwo Infrastruktury, które "nie prowadzi nadzoru nad Wojewódzkimi Ośrodkami Ruchu Drogowego", nie robi nic, by leczyć raka toczącego te ośrodki od 1997 r., od kiedy działają w takiej formie.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)