Opel Kadett, którego już trudno spotkać na ulicy. Pod maską 2,5‑litrowe V6
Opel Kadett D to ani legenda, ani specjalnie kolekcjonerski samochód, ale we mnie wzbudza sentyment. To takim autem jako pierwszym jeździłem po zdobyciu prawa jazdy. Gdy zobaczyłem prezentowany na zdjęciach egzemplarz, musiałem się dowiedzieć, czy jest czymś więcej, niż tylko ładnie utrzymaną sztuką. Nie zawiodłem się.
07.09.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:55
Już przejrzenie kolejnych fotografii uświadomiło mnie, że warto było poświęcić mu kilka minut. Jest czymś więcej, ponieważ pod maską pracuje silnik V6 o pojemności 2,5 litra. Rozwija fabryczną moc 170 KM, podczas gdy seryjny, najmocniejszy Kadett GTE miał 2-litrówkę o mocy 115 KM.
Paweł kupił to auto w stanie wizualnym takim, jak widać na fotografiach. Swoją drogą wykonanych przez tego samego fotografa, którego zdjęcie Poloneza spowodowało w redakcji opadnięcie wszystkich szczęk. Wróćmy jednak do tego auta. Dlaczego Kadett?
Zobacz także
- Każde auto jakie miałem, to był Opel i nigdy nie miałem z nimi problemów – opowiada Paweł. - Jak go zobaczyłem na sprzedaż, to pomyślałem sobie, że można go sprawdzić, przejechać się i wyszło tak, że po pierwszej przejażdżce się zakochałem i musiałem mieć tego Kadetta. Golfów jeździ naprawdę dużo na Polskich drogach, pomyślałem sobie, że można zrobić "Golf killera".
Miał wyjść "Golf killer", ale okazało się, że nie tylko Golfy Pawła Opel spokojnie wyprzedza. 2,5-litrowa jednostka została sparowana z przekładnią F20 z Astry F. Czas rozpędzania do setki to 7 s. Tak dobre osiągi samochód uzyskuje dzięki masie wynoszącej 890 kg. U Pawła, jak u każdego właściciela auta po tuningu, pojawia się syndrom braku mocy – teraz to już dla mnie za mało i jest plan na mocniejszy silnik – opowiada.
To nie on zmodyfikował samochód do takiego stanu jak obecnie. Zrobili to pasjonaci z Łodzi. To jednak historia. Sam będzie pracował nad większymi zmianami. Wie, że w związku z przyrostem mocy zostało zmodyfikowane zawieszenie, w którym pracują amortyzatory Bilstein B6. Hamulce przednie pochodzą z Opla Vectry A – tarcze mają 283 mm średnicy. Z tyłu pojawiły się hamulce z Opla Astry GSi.
– Również obręcze kół pochodzą ze sportowej Astry i są to kultowe "wiatraki". Na nie założył chyba równie kultowe w świecie tuningu Toyo Proxes R1R, które, muszę powiedzieć, naprawdę robią robotę na suchej nawierzchni, a na mokrej... nie wiem, nie wyjeżdżam w deszcz – mówi Paweł. Nic dziwnego, szkoda byłoby rozbić tego klasyka.
– Układ wydechowy to pełna kwasówka, na niskich obrotach nikt by nie powiedział, że z tym Kadettem było coś robione, lecz na wysokich naprawdę potrafi się drzeć – dodaje właściciel wyjątkowego auta.
Niepowtarzalny wygląd samochód Pawła zawdzięcza lakierowi z palety Opla z tamtych lat. Przypominam, że Kadett D był produkowany w okresie 1979-1984. Opisywany egzemplarz jest z pierwszego rocznika.
Wnętrze już bardziej odbiega od seryjnego. Pochodzi z wersji Berlina, a uzupełnia je nowoczesny zestaw wskaźników cyfrowych (tzw. digital) z Kadetta E GSi. Drewniana kierownica to produkt OMP Mugello. Świetnie pasuje do koloru nadwozia.
Plany na przyszłość? Oczywiście, że są.
– Na razie z jedynie doprowadzam go do stanu, w którym chciałbym go mieć. Auto posiadam od kilku miesięcy. Gdy skończę, to wtedy są plany na 3,0 lub 3,2 na kompresorze, ale będzie z tym wielka walka, gdyż trudno z miejscem na sprężarkę – snuje plany Paweł.
Ja życzę mu powodzenia i chętnie zobaczę jego Kadetta D po kolejnych, poważnych modyfikacjach. Może kiedyś uda się go spotkać na żywo, bo znam okolice, z których pochodzi właściciel i czasami tam bywam.
Zdjęcia opublikowane za zgodą autora