Mitsubishi Outlander 2016 - pierwsza jazda
Pomimo rosnącego popytu na crossovery segment SUV-ów wcale nie idzie w odstawkę. Szczególną wagę przykłada do niego Mitsubishi, które w swojej gamie posiada aż 4 auta o mniejszym lub większym zacięciu terenowym i 3 auta miejskie. Co więcej ostatnie miesiące to ciągłe wzrosty sprzedaży aut spod znaku trzech diamentów. Po minimalistycznych zabiegach kosmetycznych na mniejszym ASX-ie przyszła pora na odmłodzenie większego Outlandera – czy jednak jest to tak jak obiecuje producent: „coś więcej niż lifting”?
04.10.2015 | aktual.: 30.03.2023 13:16
W tym miejscu należy się małe słowo wyjaśnienia. Mitsubishi chwaląc się lepszymi wynikami faktycznie nie kłamie – wcześniej wymienione modele marki zanotowały imponujące, kilkunastoprocentowe awanse w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Należy jednak pamiętać, że cały poprzedni rok był wyjątkowo udany dla wszystkich producentów, a gdyby nie ten fakt progres Mitsubishi byłby znacznie mniejszy.
Skupmy się jednak na samej prezentacji, bo nie tylko o ekonomii i matematyce tutaj mowa. Cała impreza odbyła się w Hotelu Sobienie Królewskie pod Warszawą. Na zaproszone osoby czekała nie tylko jazda próbna nowym-starym Outlanderem, lecz także kilka (czasami nietypowych) konkurencji. Były one powiązane z nowym pakietem assistance od Mitsubishi. Na czym one polegały? Było to między innymi rozróżnianie płynów jakie znajdziemy w aucie po ich wyglądzie i zapachu (odróżnienie benzyny 95-oktanowej od 98 było trudniejsze niż wybór pomiędzy Taylor Swift a Arianą Grande na wieczorną kolację), czy znalezienie skrzynki z kluczykami do auta w stogu siana. Nie były to bezpodstawne zabawy, miały one przypominać o tym, że z wcześniej wspomnianym pakietem pomocy producent dostarczy nam kluczyki kiedy je zgubimy lub odholuje i zajmie się autem w przypadku gdy pomylimy na stacji dystrybutory z paliwem.
Po zabawie przyszedł czas na pierwsze spotkanie z autem. Producent przygotował dwie konkurencje, w których pokazywał jak bardzo dumny jest ze swojego nowego samochodu. Pierwsza to typowa zręcznościówka – krótki, ale ciasny slalom zakończony parkowaniem w ciasnym miejscu (pomimo wyposażenia auta w kamerę cofania wszyscy uczestnicy patrzyli się tylko i wyłącznie w lusterka), natomiast podczas drugiej siedząc w aucie trzeba było rozpoznać piosenki puszczane z dużych głośników ustawionych kilkanaście merów przed autem. Pomyślicie, że to bezsensowne? Nie do końca, Mitsubishi chwali się, że podczas całej modernizacji Outlandera przywiązało ogromną wagę do wyciszenia wnętrza przez zastosowanie naprawdę dużej ilości technik i elementów, które na przykład mają zmniejszyć drgania układu napędowego i osi. Okazuje się, że mój czas 41 sekund potrzebny do rozpoznania kultowej „Baśki” Wilków był jednym z rekordowych, średnio każdy z dziennikarzy potrzebował blisko minuty na rozpoznanie polskiego szlagieru. Prawdziwą próbą dla wyciszenia auta była oczywiście jazda próbna po kiepskiej nawierzchni, ale o tym, czy Outlander zaliczył ją na plus przeczytacie za chwilę.
O co jednak tyle szumu? „To przecież tylko lifting”. I tak i nie. Faktycznie Outlander z rocznika modelowego 2016 nie jest nową konstrukcją i nie był projektowany od podstaw. Trzeba tutaj jednak zauważyć, że pod pojęciem liftingu w wykonaniu Mitsubishi kryje się całkiem pokaźna ilość istotnych zmian. W nadwoziu odświeżonego samochodu zmianie nie uległy tylko drzwi, dach i maska, ale praktycznie także cała reszta. Zaprojektowana od nowa przednia część nadwozia dodała Outlanderowi zadziorności, auto prezentuje się teraz nowocześniej i atrakcyjniej. Kwestią sporną pośród osób obecnych na prezentacji był chromowany pas na przednim zderzaku – jednym się spodobał, innym nie. Pod nowymi kloszami lamp kryją się za to nowe reflektory, które w każdej wersji wyposażeniowej wykonane są w technologii LED. Z tyłu zmiany są również łatwe do zauważenia, białe do tej pory klosze lamp zastąpiły gustowniejsze czerwone, a zderzak jest całkowicie przeprojektowany. Także z tyłu zamontowano chromowany element, nie sprawia on jednak w żaden sposób wrażenia wciśniętego tam na siłę – wszystko jest spójne i wyważone – odświeżony Outlander wygląda po prostu dobrze. Jest to jednak opinia subiektywna.
Po obejściu auta zaglądamy do jego wnętrza. Tutaj równie miłe, jak i niemiłe wrażenia. Mitsubishi poprawiło jakość zastosowanych materiałów, nowe są między innymi lepiej wyprofilowane fotele. Jednak czy naprawdę w SUV-ie tej klasy wykonanie obicia górnej części drzwi z miękkiego materiału stanowi jakiś problem? Plastik nie jest ani przyjemny w dotyku, ani ładny. Jednak najmniej spodobał mi się fakt, że we wnętrzu Outlandera znalazły się elementy żywcem wyjęte z niezbyt udanego, taniego Space Stara. Rozumiem koszty, jakie wynikają z zaprojektowania i wyprodukowania osobnych elementów do aut jednego producenta, chciałbym jednak zauważyć, że inni potrafią. Na dużą pochwałę zasługują łopatki do zmiany biegów, które nie dość, że są nie mniejsze od tych w Ferrari (to nie jest żadna przesada!), to są na sztywno przymocowane do kolumny kierowniczej, a nie kierownicy – czuć tu małego duszka sportów motorowych, w których Mitsubishi przecież ogromne sukcesy na koncie ma. Wnętrze jest naprawdę przestronne, nawet jeśli w przednich fotelach zasiądą rosłe osoby to miejsca z tyłu pozostaje wystarczająco dużo nawet dla wyższych pasażerów. Trzeci rząd foteli należy traktować oczywiście czysto awaryjnie.
Czas na jazdę! Zasiadam za kierownicą czerwonego Outlandera i cieszę się, że trafiam na akurat to auto – wyposażone było w bezstopniową, nową skrzynię CVT oraz silnik benzynowy. Nie jestem fanem bezstopniowych przekładni, nie lubię charakterystyki ich pracy i wyjącego silnika, ale Mitsubishi wykonało kawał dobrej roboty. Skrzynia nadal stara się utrzymywać obroty silnika na jednym poziomie, jednak działa bardziej liniowo, a jednostka napędowa mimo iż hałasuje, robi to mniej uciążliwie (co jest z resztą w pewnym sensie zasługa lepszego wyciszenia wnętrza). Skrzynia symuluje 7 wirtualnych przełożeń, można je zmieniać za pomocą wcześniej wspomnianych łopatek za kierownicą. Jedyna rzecz jakiej brakowało mi w przekładni, to zdecydowana reakcja na kickdown. Dobre wyciszenie oraz bardzo komfortowa praca zawieszenia sprawiają, że dynamika auta ginie gdzieś w tle, jednak nie zrozumcie tego źle. Outlander jest naprawdę żwawym autem, ale zwyczajnie nie czuje się w nim prędkości i przyspieszenia, jadąc „stówą” mamy wrażenie jakby auto toczyło się z prędkością o kilkanaście kilometrów na godzinę mniejszą, a więc warto kontrolować wskazania prędkościomierza. Zawieszenie sprawnie radziło sobie nawet z większymi wybojami i to pomimo 18-calowych aluminiowych obręczy. Przed kolejną częścią tekstu należy się jednak małe wyjaśnienie. Czemu cieszyłem się akurat z wersji benzynowej? Wersją z silnikiem Diesla miałem okazję jeździć podczas próby zręcznościowej, silnik zaskoczył mnie całkiem niezłą dynamiką lecz jego charakter pracy przywodził na myśl jednostki 1.9 TDI, albo jak to określił jeden z dziennikarzy „jak ze starego 2,5-litrowego Isuzu”.
Zastanawiacie się, czemu w tekście znalazła się tak duża ilość zdjęć prasowych? Już pędzę z wyjaśnieniami. Na jazdę próbną wybraliśmy się w jednym czasie z jedną z redakcji w dwa auta. Plan był prosty – pojechać we wcześniej ustalone i sprawdzone miejsce na sesję zdjęciową, auta bowiem idealnie dobierały się kolorami, a miejsce pozwalało na swobodne ustawienie dwóch aut. Po dotarciu na miejsce okazało się, że Outlandera można sprawdzić także w warunkach lekkiego off-roadu. Koledzy z białego auta dynamicznie wjechali na mały podjazd, jednak… zakopali się i zawiśli. Akcja ratunkowa była ambitna, ale wszystko spaliło na panewce. Wypchnięcie niemałego Mitsubishi z pułapki okazało się niewykonalne, natomiast próba wyciągnięcia go naszym autem okazała się równie nieudana. Z pomocą po kilkudziesięciu minutach przyjechał przeogromny spychacz.
Oczywiście wiemy, że Outlander nie jest autem terenowym, a Pajero wjechałoby tam pewnie bez problemu, jednak cała przygoda okazała się całkiem niezłym sprawdzianem dla napędu na cztery koła, w jaki wyposażone były oba auta. Działa on w różnych trybach, natomiast podczas całej akcji odkopywania-wyciągania oba auta „zapięty” miały tryb stałego przeniesienia mocy na wszystkie cztery koła. Czy faktycznie? W zakopanym aucie nie wszystkie koła się kręciły, co więcej po wyłączeniu kontroli trakcji nadal auto zdawało się panować nad naszymi poczynaniami, dając nam jednak troszkę więcej możliwości. Zdaje się jednak, że samo Mitsubishi nie podchodzi do kwestii ewentualnego off-roadu na poważnie, bowiem w prospekcie Outlander ma „oswoić miasto”, a prowadząc go mamy „czerpać nieskrępowaną przyjemność z przemierzania miasta”. Cieszę się, że nikt tu niczego nie udaje, ale cieszę się też, że koledzy z białego auta pokazali Wam czego ewentualnie z najnowszym Mitsubishi lepiej nie robić.
Podsumowując pierwsze wrażenia z jazdy odświeżonym Outlanderem stwierdzam, że to udane auto, choć wymagałoby jeszcze kilku poprawek. Mitsubishi jednak wykonało kawał dobrej roboty modernizując Outlandera. Czy osobiście bym się na niego zdecydował? To trudne pytanie, ale zaryzykuję stwierdzenie, że nie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że w tym segmencie łatwo znaleźć atrakcyjniejsze auto. Ceny Outlandera z rocznika modelowego startują od niecałych 96 000 złotych, zaprezentowane auta to wydatek już od 120 do prawie 150 tysięcy złotych, warto jednak zaznaczyć, że cena w stosunku do klasowych rywali jest konkurencyjna. Czy to przepis na hit? Przekonamy się za jakiś czas po zajrzeniu w statystyki sprzedaży.
Zapraszamy także na www.projectautomotive.pl oraz do śledzenia nas na Facebooku www.facebook.pl/projectautomotive.