Masz taki samochód? Od tego roku możesz liczyć na specjalne względy
03.01.2023 | aktual.: 10.01.2023 10:32
Chociaż wiele osób myśli, że na żółte tablice rejestracyjne łapią się auta od 25. "roku życia", tak w zapisie większości wojewódzkich urzędów ochrony zabytków widnieje zapis o 30 latach. Nie jest to sztywna reguła, bowiem status mogą także zdobyć młodsze samochody, które np. wchodzą w skład kolekcji. Tu zebrałem 13 aut, które kończą 30 lat, ale niekoniecznie wszystkie "zasługują", by szczycić się mianem zabytkowego.
Citroën Xantia
Następca fantastycznego BX-a kończy 30 lat! Xantia rozpoczęła w Citroenie nową erę związaną m.in. z nazewnictwem, ale jednego nie straciła — hydropneumatycznego zawieszenia. Za nieco okrąglejsze kształty i brak zakrytego tylnego koła odpowiadało studio Bertone. Nieco bardziej stonowane niż w poprzednikach było także wnętrze, ale nie dyskwalifikuje to Xantii do roli przyszłego klasyka. Jeśli chcecie w niego zainwestować, teraz jest dobry moment, bo ceny, nawet za zadbane egzemplarze, nie przekraczają 8-10 tys. zł. Szczególnie warto zainteresować się 190-konną wersją z 3-litrowym V6.
Fiat Punto I
Nieco dłużej na swój czas z pewnością będzie musiał poczekać pierwszy Fiat Punto. Następca popularnego w Polsce Uno, także doczekał się krótkiego epizodu produkcyjnego w Tychach. Mimo włoskich korzeni oraz faktu, że wygląd zaprojektował Giugiaro, nadwozie nie porywa, choć w tamtych czasach nie można mu było odmówić nowoczesności. W końcu Fiat zdobył tytuł Europejskiego Samochodu Roku 1995. Najsłabszy silnik miał skromne 55 KM, a godną zainteresowania jest wersja GT — wyposażona w silnik 1.4 z turbo miała co prawda "tylko" 132 KM, ale setkę osiągała w 7,9 s i mogła przekroczyć 200 km/h. Imponujące, czyż nie?
Ford Mondeo I
Ceny pierwszego Mondeo mogą niebawem skoczyć, tym bardziej zważając na fakt, że w zeszłym roku pożegnaliśmy model na dobre. Debiutujące w marcu 1993 r. Mondeo nie tylko przywróciło Fordowi przedni napęd w klasie średniej, ale… no tylko spójrzcie, jak on wyglądał. Szczególnie jako sedan. A jego design został zatwierdzony już 7 lat przed rozpoczęciem produkcji! Mondeo został zresztą Europejskim Samochodem Roku 1994. Przy dostrajaniu zawieszenia brał udział podobno sam Jackie Stewart, a pod maską mogło pracować 2,5-litrowe V6 o mocy 170 KM. Niezła różnica względem 1-litrowych Ecoboostów schodzącej odsłony, prawda? Ceny pierwszego Mondeo nie przekraczają 5-7 tys. zł, ale uważajcie na kombi. Te zazwyczaj są zajeżdżone przez ekipy remontowo-budowlane.
Ford Mustang IV (SN-95)
Pod koniec 1993 r. fani Mustanga odzyskali wiarę i nadzieję. Przez dekady sportowe coupe z galopującym rumakiem nie tylko straciło swoją lekkość oraz charakter, ale i samego konia na grillu, a podczas opracowywania czwartej generacji stanęło na krawędzi. Powstał bowiem pomysł, by zbudować go we współpracy z Mazdą na przednionapędowej platformie. Po licznych protestach zdecydowano się przerobić dotychczasowe podwozie, a poprzedni pomysł zrealizowano w postaci Probe’a. Jeśli chodzi o Mustanga, to przywrócono także godną tego modelu gamę silnikową — do wyboru było 3,8-litrowe V6 lub 5-litrowe V8, które z biegiem lat zastąpiono wydajniejszym i mocniejszym 4.6 V8. Ceny? Względnie przystępne, bowiem auta kosztują, w zależności od silnika, od 15 do 30 tys. zł.
Honda Accord V
Piąta generacja Accorda nieco rozdzieliła drogi modelu na rynek europejski oraz japoński i amerykański. Samochód powstał we współpracy z Roverem (jego bliźniakiem jest model 600), wskutek czego po raz pierwszy pod maską znalazł się silnik Diesla. Ale nie oszukujmy się, na miano klasyka Honda klasy średniej jeszcze musi trochę poczekać. Odzwierciedlają to zresztą ceny, które na portalach aukcyjnych z reguły nie przekraczają 5-7 tys. zł.
Mercedes-Benz Klasy C W202
Wraz z typoszeregiem W202, model klasy średniej ze Stuttgartu zyskał miano Klasy C. Choć wciąż mogła pochwalić się niezawodną techniką, tak powoli otwierała rozdział pt. "poważne problemy z korozją". No i, mimo rozszerzenia oferty nadwoziowej o kombi, W202 w dalszym ciągu pozostawał w cieniu do głównego rywala, Serii 3 E36. Ale w zakresie podstawowego wyposażenia Mercedes pokazał klasę — poduszka powietrzna, zintegrowana z drzwiami ochrona przed bocznymi uderzeniami, napinacze pasów z przodu, automatyczna regulacja wysokości pasów bezpieczeństwa z tyłu czy ABS, to tylko część ciekawych rozwiązań. Jeśli myślicie o inwestycji, to teraz jest dobry moment. Ceny wartych zainteresowania aut oscylują w granicach 10-15 tys. zł, choć za AMG, o ile takie znajdziecie, zapłacicie nawet kilka razy więcej.
Opel Corsa B
Gdyby w tamtych czasach kazać wygenerować sztucznej inteligencji typowy miejski samochód, prawdopodobnie naszym oczom ukazałaby się właśnie Corsa B. Z zaokrąglonym nadwoziem, przypominającym żuka, uśmiechała się do wszystkich napotkanych. Ale wyobrażacie sobie, by dziś nawet do mieszczucha zapakować 45-konny silnik? Z taką jednostką początkowo produkowano ten model Opla, choć nieco później po drugiej stronie drabinki stał GSi ze 109-konnym 1.6. No i bez Corsy B nie powstałaby wspaniała Tigra. Materiał na żółte blachy? Z tym raczej trzeba jeszcze trochę poczekać. Ale jeśli szukacie taniego i ekonomicznego auta na dojazdy do pracy, Corsa B nadaje się do tego idealnie, niezły egzemplarz kupicie już nawet za 3 tys. zł.
Peugeot 306
Główny rywal Golfa III dorównywał mu szeroką ofertą. Oferowany początkowo tylko jako 3- i 5-drzwiowy hatchback, wkrótce doczekał się także kabiorletu, sedana oraz kombi. Sprzedażowo najlepsze wyniki uzyskiwał w swojej ojczyźnie. Dziś pozornie nudny i generyczny kompakt ma jednak wersje, które są godne zainteresowania (i zainwestowania), jak chociażby sportowa odmiana S16 czy GTi6. Ich populację skutecznie skurczyły rajdowe przeróbki, a w następstwie wypadki, ale czasem można znaleźć pojedyncze sztuki. Szykujcie się jednak wówczas na wydatek rzędu 20-30 tys. zł.
Porsche 911 993
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że ten samochód zasługuje na miano zabytkowego. Kryjący nawet w swoim oznaczeniu rok debiutu model był ostatnim 911 z silnikiem chłodzonym powietrzem. Nic więc dziwnego, że jego ceny zdążyły już poszybować w odległe galaktyki cenowe. Bazowy model generował z 3,6-litrowego boksera 272 KM, ale w Turbo S wyciskano nawet 450 KM, co w połączeniu z napędem na cztery koła skutkowało sprintem do setki w 4,5 s. Ceny 993? Od 300 tys. zł wzwyż.
Seat Córdoba I
Gdyby uber działał już w latach 90., Cordoba byłaby prawdopodobnie jednym z ulubionych aut do taniego przewozu osób. W latach 1996-1999 samochód montowano nawet w Poznaniu. Powstały na bazie drugiej Ibizy model występował nie tylko jako sedan, ale też kombi czy 2-drzwiowe coupe. W zwykłych wersjach silnikowych jeszcze długo nie zyska uznania, choć potencjał mają sportowe wersji GTi, których ceny startują od (jeszcze) stosunkowo rozsądnych kwot.
Toyota Celica VI
Rok 1993 dla Toyoty stał pod znakiem sportowych aut. Pierwszym tego dowodem jest premiera szóstej generacji Celiki, która co prawda porzuciła otwierane reflektory, ale z miejsca zawładnęła rajdowymi odcinkami specjalnymi. Polakom znana także z kultowej postaci pana Jarosława Psikuty z filmu "Chłopaki nie płaczą", występowała w "cywilu" zarówno w stosunkowo łagodnych (1.8 116 KM), jak i znacznie ostrzejszych wersjach (GT-Four 2.0 Turbo 242 KM). Nawiązanie do WRC sprawia, że dziś niełatwo znaleźć mocniejsze odmiany zachowane w oryginale. Te bazowe są dostępne i to w rozsądnych pieniądzach (ok. 10-15 tys. zł), ale znalezienie GT-Four graniczy z cudem i koniecznością posiadania zasobnego portfela.
Toyota Supra MK IV
Oto drugi dowód na sportowy rok 1993 Toyoty, którego nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Owiana legendą, uwielbiana przez tunerów i podkręcana przez wielu do granic możliwości, co stało się na tyle popularne, ze wyciskanie 1000 KM z Supry MK IV nie robi już na nikim wrażenia. Nie można też nie wspomnieć o licznych "występach" w serii "Szybcy i wściekli" czy grach "Need for Speed". Jednak wbrew pozorom, jej legenda jest nieco na wyrost, o czym miał okazję przekonać się Mariusz Zmysłowski. Nie zmienia to jednak faktu, że auta są w cenie, szczególnie te zachowane w oryginale i wyposażone w manualną skrzynię biegów. Jeśli myślicie, że 100 tys. zł wystarczy, możecie się rozczarować.
Volkswagen Passat B4
Zestawienie kończymy swoistym "królem". Choć nie jest tak gloryfikowany, jak następny B5 i w rzeczywistości był jedynie zmodyfikowanym B3 z nieco bardziej zaokrąglonym nadwoziem, to uwielbiany był m.in. przez amatorów "turystyki paliwowej". Wszystko za sprawą baku, którego bazową pojemność 70 l, po odpowietrzeniu, można było powiększyć do nawet ponad 100 l. Czy zasługuje na miano klasyka? Jeszcze nie, choć co bardziej zajeżdżone egzemplarze już znikają z ulic, a przy życiu zostają ciekawsze wersje. Bo ich w Passacie B4 nie brakowało. Wystarczy wspomnieć o mocnym VR6, który łączono także z napędem na cztery koła Syncro. Przyznacie, że w kombi wydaje się to przyjemnym rodzinnym freshtimerem.