Koniec bezkarności? GITD chce zmiany zasad w mandatach z fotoradaru

Koniec bezkarności? GITD chce zmiany zasad w mandatach z fotoradaru

Każdy fotoradar w Polsce jest oznakowany. Mimo to nie wszyscy kierowcy zwalniają.
Każdy fotoradar w Polsce jest oznakowany. Mimo to nie wszyscy kierowcy zwalniają.
Źródło zdjęć: © GITD
Tomasz Budzik
10.01.2020 08:47, aktualizacja: 22.03.2023 16:45

Funkcjonujący dziś w Polsce system fotoradarów daje kierowcom szerokie pole do uniknięcia lub zmniejszenia wymiaru kary za drogowe szaleństwa. Główny Inspektorat Transportu Drogowego chce to zmienić, wprowadzając system podobny do tych funkcjonujących w niektórych państwach zachodnich.

Kara dla właściciela

Na konferencji dotyczącej bezpieczeństwa przedstawiciele GITD zaproponowali, by zmienić zasady karania za wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary. W myśl nowego rozwiązania w razie niewskazania sprawcy wykroczenia byłoby ono przypisywane właścicielowi uchwyconego przez fotoradar pojazdu. A jak jest dzisiaj?

Wielu łamiących przepisy kierowców nie obawia się żółtych skrzynek z powodu prawnej furtki, za pomocą której można złagodzić sobie karę. W korespondencji, która trafia do właściciela sfotografowanego pojazdu, można przyznać się do wykroczenia, wskazać inną osobę jako jego sprawcę lub nie przyznać się do winy i nie wskazać sprawcy. Ostatnia z tych możliwości powstała z myślą o osobach, które pożyczyły pojazd innej osobie, ale nie pamiętają, kto w danym momencie go prowadził.

Kłopot w tym, że z tego rozwiązania często korzystają piraci drogowi. Godzą się oni z karą finansową za niewskazanie sprawcy, ale jednocześnie unikają dopisania do konta punktów karnych, co pozwala im zachować prawo jazdy. Trudno oszacować skalę tego zjawiska. Można jednak podejrzewać, że w przypadku osób nagminnie łamiących przepisy jest to rozwiązanie bardzo popularne, choć niepozbawione ryzyka.

Nie zawsze się udaje

Zdarza się, że inspektorzy GITD są bardziej dociekliwi, niż sądzi wielu kierowców. Doskonałym przykładem może być tu sprawa z połowy 2019 r. Na łódzkich Bałutach fotoradar uchwycił samochód, który nocą mknął przez miasto z prędkością 171 km/h. W odpowiedzi na pismo z GITD właściciel pojazdu nie przyznał się do winy i nie wskazał sprawcy tego rażącego wykroczenia, zasłaniając się niepamięcią. Pomylił się jednak sądząc, że na tym sprawa się skończy.

Pracownicy GITD poprosili miejscowy referat dowodów osobistych o wizerunki osób z najbliższej rodziny właściciela samochodu. Szybko okazało się, że syn mężczyzny jest niezwykle podobny do kierowcy uwiecznionego przez fotoradar. Sprawa trafiła do sądu, a ten zgodził się z podejrzeniami inspektorów. W efekcie kierowca stracił prawo jazdy na trzy miesiące, otrzymał grzywnę w wysokości 1200 zł i 10 punktów karnych.

Proponowana przez GITD zmiana z pewnością uprościłaby wiele dochodzeń. W końcu to w interesie właściciela pojazdu byłoby wskazanie sprawcy wykroczenia. Taka osoba nie tylko musiałaby zapłacić mandat, ale też otrzymywałaby punkty karne, przybliżające pirata do utraty prawa jazdy. Choć podobne rozwiązania działają w części europejskich państw, to wymagają one szczególnie skrupulatnego notowania czasu wykorzystywania pojazdów w firmach i dobrej pamięci od osób prywatnych. Taka byłaby cena za zlikwidowanie awaryjnego wyjścia dla łamiących przepisy.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (60)