Kino samochodowe w twoim garażu. Z Hyundaiem Kona to żaden problem

Kino samochodowe w twoim garażu. Z Hyundaiem Kona to żaden problem

Michał Zieliński
27 lutego 2018
  • Pojedźmy do kina samochodowego - rzuciłem podczas spotkania ze znajomymi. Nieprzekonane spojrzenia i szybka zmiana tematu dały mi jasno do zrozumienia, że nie są tym zainteresowani. Ich strata, ponieważ w planach miałem coś niesamowitego.

Po części rozumiem ten sceptycyzm. Dzisiaj miasta są wypchane zwykłymi kinami, gdzie nie trzeba siedzieć w samochodzie i można z łatwością kupić popcorn, odrobinę za niego przepłacając. Jednocześnie to są powody, dla których, moim zdaniem, warto czasem rozważyć alternatywy. Spróbujcie się skupić na filmie, gdy ktoś obok wciąga kolejne prażone ziarno kukurydzy. Chrup, chrup, chrup, tuż koło waszego ucha. Chrup.

Nie mam nic do sal kinowych. Zazwyczaj fotele są czyste, w miarę sensownie rozmieszczone i działają tak, jak działać powinny - tj. da się na nich usiąść. Może w okresie zimowym pojawia się mały problem - co zrobić z kurtką, w której przyszliśmy, ale rozsądnie patrząc, to drobnostka. Co innego, gdyby w kinie dało się dostosować temperaturę do naszych indywidualnych upodobań. To byłoby coś. Wtedy pewnie odzienie by nie przeszkadzało, bo ustawilibyśmy, by było tam odpowiednio rześko. Albo odwrotnie, odpowiednio ciepło, gdy bylibyśmy ubrani jedynie w T-shirt.

A co tu się odbywa?
A co tu się odbywa?© Fot. Filip Blank

Odpowiedź na pytanie, którego nikt nie zadał

Im bardziej nad tym myślałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że kino powinno działać zupełnie tak, jak samochód. Pomyślcie tylko: auto jest takim miejscem, które możemy dopasować do siebie. Mamy tam precyzyjną klimatyzacją. Możemy dowolnie ustawić fotel (szczególnie, gdy jest sterowany elektrycznie). A gdy jest podgrzewany, lub nawet wentylowany, wtedy trudno znaleźć powód, by z niego wstawać. To wszystko było na pokładzie Hyundaia Kona, którym wracałem do domu tego dnia, gdy wpadł mi do głowy pomysł, by wybrać się do samochodowego kina. A może zrobić kino z samochodu?

Nowy crossover Hyundaia miał jeszcze jeden gadżet przekonujący mnie, że ten plan to strzał w dziesiątkę. Kona dostała ośmiogłośnikowy system audio renomowanego, amerykańskiego producenta, marki Krell. Odpływając przy pięknie brzmią-cym "White room" grupy Cream wiedziałem, że muszę obejrzeć jakiś film w tym wozie. Jak mawia jeden z najpopularniejszych brytyjskich dziennikarzy motoryzacyjnych, jak trudne to może być?

Ustawić, projektor, podłączyć dźwięk i gotowe!
Ustawić, projektor, podłączyć dźwięk i gotowe!© Fot. Filip Blank

Odpowiedź, jak być może się domyślacie, brzmi: bardzo. Okazuje się bowiem, że samochodowe kina były popularne w latach 50. ubiegłego wieku w Stanach Zjednoczonych. Znalezienie ich blisko 7 dekad później, po drugiej stronie planety jest praktycznie niemożliwe. Nie pozostało mi nic innego, jak siąść do deski kreślarskiej i wziąć sprawy w swoje ręce. Po dobrych trzech minutach pracy miałem gotowy projekt i mogłem rozpocząć tworzenie własnego przedsięwzięcia.

By zrobić domowe kino samochodowe potrzebujemy jakiejś ściany, jakiegoś laptopa, jakiegoś projektora i odpowiedniego samochodu. Hyundai Kona świetnie się sprawdzi w tej roli, bo poza wspomnianymi już cechami ma, jak na kompaktowe auto, zaskakująco przestronne wnętrze. Pierwsza rzecz z głowy. Nie miałem też problemu z załatwieniem dwóch środkowych. Nieco kłopotliwa okazała się ściana, ale tutaj z pomocą przyszedł parking podziemny. Dobre rozwiązanie na zimę, lecz w lecie wolałbym coś na świeżym powietrzu (słyszałem o podobnych inicjatywach pod Stadionem Narodowym w Warszawie, ale do maja jeszcze daleko).

Spakowałem potrzebne składniki do auta i wybrałem się do miejsca docelowego. Tutaj pojawił się pierwszy problem. Musiałem ustawić samochód tak, by projektor wyświetlał możliwie największy obraz. Udało się po kilku próbach. Rzutnik wylądował na masce, gdzie stał zaskakująco stabilnie i prosto. Laptop trafił na fotel kierowcy, skąd bez problemu podpiąłem go do portu AUX w samochodzie. Zarówno ten, jak i gniazdo USB są dostępne w Konie w standardzie nawet w podstawowej wersji Classic Plus.

Rozłożyłem fotel pasażera, podkręciłem poziom głośności, wziąłem miskę z czipsami (swoje chrupanie nie przeszkadza tak, jak czyjeś) i rozpocząłem seans. Momentalnie oniemiałem. Spodziewałem się, że będzie świetnie, ale ostateczny efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Spory obraz przede mną, świetny dźwięk dookoła sprawił, że w aucie poczułem się, jakbym naprawdę był w kinie. Ba, było lepiej, bo mogłem mieć wszystko ustawione pod siebie.

Emocje sięgają zenitu!
Emocje sięgają zenitu!© Fot. Filip Blank

Dlaczego nie wpadłem na to wcześniej?

Pewnym problemem były rozświetlające się co jakiś czas lampy na parkingu. Za każdym razem, gdy ktoś przejeżdżał, włączały się, przez co niektóre sceny były trudne do zobaczenia. Jednak miny kierowców i pasażerów wynagradzały tę niedogodność. Na ich twarzach malowało się zazwyczaj zdziwienie, rzadziej - fascynacja. Gdyby tylko wiedzieli, ile frajdy można mieć z oglądania filmu w samochodzie, czuliby zazdrość.

Po skończonej projekcji złożyłem wszystko i zaparkowałem Konę między innymi samochodami. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że ten wóz wygląda zupełnie inaczej od tego, co znamy z ulic. Oczywiście pomagał w tym głęboki, czerwony kolor, lecz nietrudno wskazać na elementy nadwozia, których próżno szukać u konkurencji.

Dziś w repertuarze: film o wyprawie wnuka Ernesta Schackletona przez Antarktydę!
Dziś w repertuarze: film o wyprawie wnuka Ernesta Schackletona przez Antarktydę!

Nad atrapą chłodnicy jest dodatkowy, wąski wlot powietrza, będący niejako łącznikiem zmrużonych świateł do jazdy dziennej. Pod nimi znalazły się reflektory, a w centrum przodu jest ogromne logo Hyundaia. Czegoś takiego spodziewamy się po absurdalnych konceptach, jakie oglądamy na targach samochodowych, a nie produkcyjnych autach. Jednocześnie Kona zachowuje w tej ekstrawagancji umiar, zostawiając miejsce dla niezwykle pięknych linii.

Jest więc trochę jak oglądanie filmu w samochodzie, zamiast w kinie. Idzie pod prąd, nie zważając na innych, ale robi to w rozsądny i nadający się do wytłumaczenia sposób. Mam wrażenie, że taki właśnie powinien być crossover. Odważny, pozwalający na wyrażenie siebie, lecz także funkcjonalny i praktyczny. Taki właśnie jest nowy Hyundai Kona.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/56]

Artykuł powstał we współpracy z marką Hyundai

Źródło artykułu:WP Autokult
relacjeHyundaicrossover/suv
Komentarze (14)