Inteligentny asystent prędkości w praktyce. "Systemy nie działają satysfakcjonująco"

Inteligentny asystent prędkości w praktyce. "Systemy nie działają satysfakcjonująco"

System można wyłączyć, ale trzeba to robić po każdym uruchomieniu pojazdu
System można wyłączyć, ale trzeba to robić po każdym uruchomieniu pojazdu
Źródło zdjęć: © WP Autokult
Mateusz Lubczański
06.08.2023 13:17, aktualizacja: 06.08.2023 13:52

Pik! Pik! – brzęczy na mnie mój samochód, gdy wjeżdżam w teren zabudowany. Inteligentny asystent prędkości stał się faktem – oto jak działa i kiedy znajdziemy go w każdym aucie wyjeżdżającym z salonu.

Dwukrotne piknięcie zaskoczyło mnie, ale jakby nie patrzeć, minąłem osamotnioną tabliczkę oznaczającą teren zabudowany z prędkością nieznacznie przekraczającą ustawowe 50 km/h. To już 100 zł mandatu, gdyby w środku pola znalazł się czujny stróż prawa z "suszarką". Mój samochód jednak nie śpi i daje mi znać, że trzeba zdjąć nogę z gazu (i przy okazji odzyskać trochę energii).

Podmenu ISA w mercedesie
Podmenu ISA w mercedesie© WP Autokult | Błażej Buliński

ISA (Intelligent Speed Assistant, czyli inteligentny asystent prędkości) stał się obowiązkowy od czerwca 2022 – od tego czasu każde auto uzyskujące homologację (czyli nowy model, generacja) musi ostrzegać kierowcę o przekroczeniu prędkości. Właśnie na rynek wjeżdżają pierwsze egzemplarze pojazdów, które mają już takiego asystenta na pokładzie. Od 2024 r. każde cztery kółka, nawet jeśli jest to Fiat 500 technologicznie pamiętający jeszcze przystąpienie Polski do strefy Schengen, będzie musiało mieć taki gadżet. Czujne oko kamery patrzy.

Volvo S90 ma problemy z "czytaniem" znaków
Volvo S90 ma problemy z "czytaniem" znaków© WP Autokult | Błażej Buliński

Na razie muszę przyznać, że system Mercedesa całkiem nieźle odnajduje się w czytaniu znaków. Wcześniej miał tendencję do "łapania" ograniczeń np. pasów rozpędowych, teraz działa już o wiele lepiej na autostradach. Nawet podczas jazdy przez wsie i miasteczka zapomniane przez świat, auto wiedziało, jakie ograniczenie obowiązuje w danym miejscu. Ma oczywiście problem z przekrzywionymi czy zabazgranymi oznaczeniami. Ogólną skuteczność oceniłbym na 80 proc., choć odwołania ograniczenia po skrzyżowaniu system dalej nie "ogarnia".

Podmenu ISA w lexusie
Podmenu ISA w lexusie© WP Autokult

Oprócz piknięć ISA może korzystać z wibracji (np. pedału gazu) czy odpychania siłą stopy kierowcy. Na szczęście w razie potrzeby można wcisnąć gaz do oporu i auto zdecydowanie przyspieszy. Odpychanie stopy działa w elektrycznych mercedesach w trybie ekonomicznym i przyznaję: jest strasznie irytujące.

"Da się to jakoś wyłączyć?" – pyta znajomy dziennikarz. Tak, da się, na razie Unia Europejska stara się sprawdzać cierpliwość kierowców. Niemcy doszli do wniosku, że musi to być łatwe, więc wystarczy przytrzymać przycisk od wyciszenia dźwięków na kierownicy lub stuknąć w ikonkę na gigantycznym ekranie. Haczyk: system wraca do życia po każdym uruchomieniu samochodu, tak jak np. układ start/stop. Niestety, nie zawsze jest tak łatwo. W niektórych przypadkach trzeba przebić się przez zagmatwane menu.

Oto wrażenia innych dziennikarzy

System start/stop, utrzymanie pasa ruchu, ostrzeganie o możliwości kolizji, dotykowa obsługa klimatyzacji... jeśli do tej pory irytowały was takie rozwiązania, to powinniście pojeździć samochodem z ISA, w którym ów system ostrzega o przekroczeniu prędkości nie tylko wizualnie, ale też dźwiękiem. Pierwsze, co będziecie robić po uruchomieniu auta, to wyłączenie tego ustrojstwa. I wcale nie dlatego, że jesteście piratami drogowymi. Kiedy jeździłem lexusem RX z systemem ISA, miałem wrażenie, że to jego jedyna wada, nawet gdyby wszystko inne było złe.

Marcin ŁobodzińskiMarcin ŁobodzińskiDziennikarz WP Autokult

Nic nie denerwuje kierowcy tak, jak pikanie. Przypuszczam, że dźwięk przypominający o zapięciu pasów skutecznie przekonał ostatnich pasosceptyków do zapinania pasów tuż po ruszeniu samochodem. Ja to robię jeszcze przed uruchomieniem silnika, ale rozumiem, że ktoś woli sobie wymanewrować z miejsca parkingowego bez skrępowania i dopiero wtedy się zapiąć.

Czy ISA równie skutecznie wyleczy kierowców od złego nawyku przekraczania dozwolonej prędkości? Nie daję temu na razie dużych szans, bo nawet w najlepszych samochodach te systemy nie działają satysfakcjonująco.

Mercedes EQS SUV to pierwsze auto, w którym zetknąłem się z systemem ISA. W momencie, gdy wyjeżdża się z ulicy, na której obowiązywało ograniczenie do 20 czy 30 km/h, na taką, gdzie jest limit 50 km/h, ISA najpierw was upomni (pikaniem), że przekroczyliście już nieobowiązujący limit 30 km/h, a dopiero potem się zorientuje, jakie jest ograniczenie prędkości na drodze, którą już zdążyliście przejechać dobre 200 metrów. A może jednak ISA ma rację i tu obowiązuje limit 30? Nie, ISA po prostu za wolno reaguje. A czasami po prostu się myli.

Więc szybko dochodzicie do wniosku, że trzeba to pikanie wyłączyć. Mercedes o tym pomyślał, bo doskonale zdawał sobie sprawę z niedoskonałości systemu, a może też z bałaganu w oznaczeniach w niektórych krajach. Wystarczy więc dłużej przytrzymać przycisk wyciszania radia, by ISA zamilkła – ale na zegarach czy wyświetlaczu przeziernym wciąż będzie wyświetlał się aktualnie odczytany limit prędkości. Bo to jednak bywa przydatne.

No chyba, że jedziecie Volvo S90 T8. To już stosunkowo stary model, w którym nigdy nie miałem większych zastrzeżeń do działania systemu rozpoznawania ograniczeń prędkości. Aż do testu kilka tygodni temu, kiedy samochód informował mnie o ograniczeniach raz do 40, raz do 70 km/h na… drodze ekspresowej S7. Nie było budowy, nie było znaków – po prostu, coś mu się zdawało. Po chwili wprowadzania mnie w błąd uznawał, że jednak woli nie wskazywać… żadnego ograniczenia i piktogram z ekranu oraz head-upu znikał. Z rzadka pojawiało się np. zgodne z prawdą 120 km/h, ale w dość losowych momentach. Przynajmniej nie ma domyślnego pikania, bo S90 systemu ISA jeszcze mieć nie musi.

Niestety, na pomysł łatwego wyłączania pikania nie wpadli twórcy Lexusa RX. Najwyraźniej uznali, że skoro Unia wymaga, to lepiej nie dawać kierowcy możliwości zbyt łatwego obejścia systemu. Tu trzeba albo cierpliwie jeździć zgodnie z każdym fake-ograniczeniem, na które ISA potrafi wpaść nie wiadomo skąd (co w praktyce oznacza bycie zawalidrogą), albo po każdym uruchomieniu silnika przeklikać się przez menu do ustawień. Powtarzam – po każdym uruchomieniu auta czekasz, aż załaduje się interfejs multimediów, stoisz i klikasz. Na ekranie jest co prawda szybko dostępna plansza najczęściej używanych funkcji – ale z tego poziomu da się tylko odłączyć cały układ rozpoznawania ograniczeń prędkości, ale nie sam sygnał dźwiękowy.

Okazuje się jednak, że nie wszystkie nowe samochody są wyposażane w system ISA, mimo że zgodnie z wymogami powinny. Właśnie wsiadłem do Jeepa Avengera, który ma po prostu znany od lat system rozpoznawania ograniczeń prędkości. Samochód podpowiada ograniczenie do 90 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje 50 km/h. Gdybym był tu przyjezdnym i nadmiernie ufał systemowi, faktycznie mógłbym pomyśleć, że w tym miejscu można się rozpędzić do 90 km/h – ten odcinek drogi to łącznik między dzielnicami, z oddzielonymi jezdniami i barierkami. Policja o tym wie i lubi tu stać z "suszarką".

Ten schemat się powtarza: ulica Puławska na wysokości Toru Wyścigów Konnych. Limit 50 km/h, system Jeepa podpowiada 90 km/h. Warszawscy kierowcy doskonale wiedzą, że często można się tu spodziewać policji. Zaufanie technologii może drogo kosztować…

Błażej Buliński, AutokultBłażej BulińskiDziennikarz WP Autokult

ISA ma być rozwiązaniem poprawiającym bezpieczeństwo i zmniejszyć liczbę śmiertelnych ofiar na drodze od 19 do 28 proc. w zależności od rynku. To oznacza, że teoretycznie jest najlepszym systemem ograniczającym wypadki na drodze.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (149)