Czy Polonez odnalazłby się w dzisiejszych czasach? Sprawdzamy, jak wyglądałby jego cennik
W czasach swojej świetności (a nawet długo po nich) Polonez był atrakcyjną ofertą dla polskiego kierowcy. Przestronny samochód miał niską cenę i mógł być bogato wyposażony. Czy gdyby hipotetycznie wskrzeszone FSO chciało produkować podobne auto, mogłoby użyć dawnego cennika i ciągle przyciągać klientów?
14.10.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:33
Cennik samochodu dostaliśmy od naszego czytelnika, Kacpra. Wysłał nam go, by udowodnić, że w polskim aucie były dostępne podgrzewane przednie fotele. Mnie jednak bardziej zainteresowała cena podstawowego modelu: 21 472 zł. Oczywiście wiem, że złotówka w 1995 roku (wtedy opublikowano gazetę) nie jest równa złotówce z dzisiaj, ale od czego są dane statystyczne. Atrakcyjny cenowo na tamte czasy samochód kosztowałby teraz, po uwzględnieniu inflacji, ponad 71 tys. zł.
Lista dostępnych opcji zawiera – poza wspomnianymi podgrzewanymi fotelami – elektrycznie sterowane i ogrzewane lusterka, elektryczne szyby, klimatyzację, felgi aluminiowe, lakier metaliczny, kierownicę i dźwignię zmiany biegów obite skórą oraz centralny zamek. Po dobraniu wymienionych opcji, a także tych niezbędnych dla 90-konnego silnika, cena wzrosła do 28 182 zł ówczesnych pieniędzy. Dziś byłoby to niecałe 94 tysięcy zł.
Gdyby Polonez dzisiaj wrócił na rynek, pewnie konkurowałby z niezwykle popularnym w Polsce Fiatem Tipo. Oba samochody są podobnych rozmiarów i można je dostać z 90-konnym silnikiem o pojemności 1,4 l. Kupując tak samo wyposażonego Fiata Tipo, zostawimy w salonie nieco ponad 74 tys. zł. Różnica wynosi więc blisko 20 tys. zł!
Niewątpliwie na niższą cenę przekłada się rozwój technologii i popularyzacja takich rzeczy jak klimatyzacja czy podgrzewane fotele. Ale pokazuje to też, że chociaż nominalnie cena samochodów rośnie, tak naprawdę płacimy za to samo coraz mniej.
Z ciekawości porównałem też jak wyglądały przeciętne zarobki w Polsce. Okazuje się, że dzisiaj na "wskrzeszonego" Poloneza musielibyśmy średnio oszczędzać dwa razy krócej niż 22 lata temu. Jeszcze lepiej wygląda ta statystyka, gdy zamiast przeliczonej na dzisiejsze pieniądze ceny polskiego auta weźmiemy pod lupę Tipo. Wtedy wyjdzie, że na zbliżony samochód musimy pracować dwa i pół razy krócej.