Szykują "tanie" auta. Klienci nie będą mieć wyboru
19.09.2024 12:10, aktual.: 19.09.2024 14:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie ma co liczyć na to, że klienci w końcu "przekonają się" do elektrycznych aut, jakie dziś zjeżdżają z taśm produkcyjnych. Jednak zdaniem analityków branży popularność aut na prąd niebawem mocno wzrośnie. Wszystko za sprawą modeli skrojonych pod zwykłych ludzi. Możemy tu jednak napotkać problem z definicjami.
Już w 2025 r. udział aut elektrycznych w rynku pierwotnym państw Unii Europejskiej może osiągnąć średnio 24 proc. – twierdzą eksperci cytowani przez "Automotive News Europe". Choć od stycznia do końca lipca 2024 r. odsetek ten wyniósł tylko 12,5 proc., to analitycy organizacji Transport & Environment uważają, że podwojenie tej wartości jest możliwe. Wszystko dzięki nowym, tanim modelom elektrycznych aut, które mają zmienić krajobraz europejskiego rynku.
Takie zapowiedzi brzmią dość zaskakująco w czasie, gdy niemiecki przemysł samochodowy z Volkswagenem na czele boryka się ze sporymi problemami, ograniczenie państwowych dopłat negatywnie wpłynęło na popyt aut elektrycznych, a unijne wymogi dotyczące tworzenia infrastruktury ładowania przyniosą skutki dopiero za kilka lat.
Zdaniem ekspertów T&E w sytuację zmieni siedem modeli tanich aut elektrycznych. Część z nich jest już na rynku, a w przypadku innych debiuty mają mieć miejsce w 2025 r. Renault 5 i Citroën e-C3 to dwa główne modele, wymieniane jako te, które zmienią wizerunek europejskiego rynku. Ich atutem ma być cena nieprzekraczająca 25 tys. euro. Do grona takich pojazdów może dołączyć jeszcze choćby najmniejszy w elektrycznej rodzinie ID Volkswagen.
Oczywiście na tle cen dzisiejszych modeli aut elektrycznych 25 tys. euro brzmi jak świetna okazja. Nie trzeba jednak sięgać pamięcią dalej niż 5-6 lat, by przypomnieć sobie spalinowe modele segmentu B, debiutujące z ceną nieznacznie przekraczającą 40 tys. zł. Siłą rzeczy nowe, tanie elektryki będą musiały iść na kompromis z zasięgiem, wyposażeniem czy komfortem. Pytanie czy skuszą one tak dużą liczbę nabywców, pozostaje otwarta. Chyba że nie będą oni mieli innej alternatywy.
W 2025 r. w życie wchodzi kolejny etap unijnych ograniczeń w emisji CO2 przez flotę pojazdów sprzedawaną na europejskim rynku. Zamiast obecnych 106,6 g CO2/km średnia będzie musiała wynosić 95 g/km lub mniej. Dla przekraczających tę wartość producentów kary będą naliczane od każdego sprzedanego pojazdu. W efekcie utrzymywanie w ofercie aut, za które grozić będzie kara, okaże się nieopłacalne. Klienci zaś nie będą mieć wyboru.