Auta po szkodzie całkowitej wracają na drogi. Nikt nie ma nad tym kontroli

Auta po szkodzie całkowitej wracają na drogi. Nikt nie ma nad tym kontroli

Zgodnie z polskim prawem nawet mocno zniszczony samochód może wrócić na drogi.
Zgodnie z polskim prawem nawet mocno zniszczony samochód może wrócić na drogi.
Źródło zdjęć: © (FOT. FACEBOOK/FREIWILLIGE FEUERWEHR LATSCH)
Aleksander Ruciński
02.08.2019 10:06, aktualizacja: 28.03.2023 10:12

Szkoda całkowita nie zawsze musi oznaczać konieczność kasacji pojazdu, choć w większości przypadków wraki są w takim stanie, że nadają się tylko na złom. Ich naprawa i późniejsza odsprzedaż to dochodowy interes, nad którym nikt nie ma kontroli.

W polskim prawie nie znajdziemy przepisów umożliwiających kontrolowanie pojazdów, które wracają na drogi, mimo że ubezpieczyciel orzekł w ich przypadku szkodę całkowitą. Dzieje się tak wtedy, gdy rzeczoznawca uzna, że pojazd nie nadaje się do naprawy lub koszty naprawy przekraczają jego wartość. W przypadku kilkunastoletnich, tanich samochodów nietrudno o taki scenariusz, co jednak nie zawsze musi wiązać się ze złym stanem technicznym.

Szkoda całkowita nie zawsze oznacza wrak

Zdarzają się bowiem sytuacje, w których do wymiany nadaje się np. maska, błotnik i reflektor. Uszkodzenia nie są znaczące, lecz mimo to cena części i robocizny jest wyższa niż wartość pojazdu. Jeśli jednak właściciel zdecyduje się naprawić takie auto i wrócić nim na drogi, nie powinno ono stanowić żadnego zagrożenia dla innych uczestników ruchu.

Częściej jednak bywa tak, że pojazd jest naprawdę mocno rozbity, trafia w ręce handlarza, ten naprawia samochód jak najniższym kosztem i sprzedaje go niczego nieświadomemu klientowi. Mamy zatem dwie rozbieżne sytuacje dotyczące szkody całkowitej. W obu przypadkach możliwy jest powrót uszkodzonego auta na drogę, lecz jego konsekwencje mogą być zupełnie różne.

Problem w tym, że polskie przepisy nie regulują warunków naprawy i przywrócenia auta do życia po szkodzie całkowitej. Właściwie każdy może kupić wrak i zrobić z nim, co tylko zechce, bez żadnej kontroli ze strony państwa. Po naprawie auto nie musi przechodzić dodatkowych badań technicznych, nie istnieją też adnotacje w dokumentach, pozwalające stwierdzić nowemu właścicielowi, że tak naprawdę jeździ odpicowanym wrakiem.

Potrzebne są zmiany w prawie

Potrzebne są rozwiązania pozwalające na zawarcie w dokumentach pojazdu informacji o wystąpieniu szkody całkowitej. Poseł Józef Lassota proponuje wykorzystać do tego kartę pojazdu lub działającą już od kilku lat bazę CEPiK. Oprócz tego niezbędne wydaje się wprowadzenie przepisów nakazujących wykonanie dodatkowego badania technicznego po naprawie auta z orzeczoną szkodą całkowitą.

Mało tego - zdaniem posła Lassoty dopuszczenie takiego pojazdu do ruchu powinno być poprzedzone analizą dokumentacji naprawczej przez rzeczoznawcę. Póki co jednak warto zacząć chociażby od najprostszych rozwiązań. Ministerstwo Cyfryzacji potwierdza, że powstanie możliwość umieszczenia w CEPiK-u informacji o tzw. istotnej szkodzie pojazdu, która kwalifikuje go do odbycia dodatkowego badania technicznego.

Władze są świadome problemu

Taką adnotację będą mogły zgłaszać towarzystwa ubezpieczeniowe oraz przedstawiciele Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Aby proces przebiegał właściwie potrzebne są jednak przepisy, które będą zmuszały w.w. organy do składania adnotacji.

Równolegle Ministerstwo Finansów cały czas pracuje nad systemem nadzoru nad diagnostami oraz wprowadzeniem nowych metod przeprowadzania badań technicznych. Każdego roku polska policja zatrzymuje kilkaset tysięcy dowodów rejestracyjnych. Zmiany są więc konieczne.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)