W nowoczesnym aucie bezpieczniej? Niekoniecznie. Wszystko przez człowieka

Mają naprawić błędy i niedociągnięcia człowieka, ale ich możliwości są przeceniane przez kierowców. Aktywne systemy asystujące postrzegane są jako środek znacznie podnoszący bezpieczeństwo. Są coraz skuteczniejsze i to mocno rozleniwia.

Autonomiczny samochód - zdjęcie ilustracyjne
Autonomiczny samochód - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

28.09.2024 17:55

Póki co nie ma seryjnie produkowanych samochodów, które w ruchu drogowym mogłyby poruszać się bez nadzoru w postaci człowieka. Najbardziej zaawansowane modele potrafią świetnie utrzymywać auto w pasie ruchu, dostosowywać prędkość do warunków, a nawet wyprzedzać na autostradzie. Do działania takich systemów można mieć coraz większe zaufanie. I tu właśnie leży problem.

Amerykański IIHS (Insurance Institute for Highway Safety) oraz MIT (Massachusetts Institute of Technology) przeprowadziły szeroko zakrojone badania and tym, jak zachowują się kierowcy, mogący korzystać ze sprawnego systemu, wyręczającego kierowcę. W badaniu wykorzystano Volvo S90 i jeden z modeli Tesli, którymi ochotnicy przejechali łącznie 12 tys. mil. Podczas jazdy rejestrowano nie tylko zdarzenia drogowe, ale też aktywność kierowców. Wnioski nie są budujące.

Choć zgodnie z prawem – i zasadami zdrowego rozsądku – kierowca podczas używania aktywnych systemów powinien przez cały czas kontrolować jego działanie, to w rzeczywistości kierowcy z biegiem czasu coraz bardziej angażowali swoją uwagę w inne czynności. Jakie? Badacze w pierwszym rzędzie wymienili jedzenie, korzystanie z urządzeń elektronicznych oraz dbanie o urodę (czyli zapewne wykonywanie makijażu). Po miesiącu użytkowania auta odsetek czasu jazdy w rozproszeniu wyniósł aż 30 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co ciekawe, kierowcy bardzo szybko przyswajali sobie czas, który upływa od utracenia koncentracji na drodze do rozpoczęcia nadawania przez samochód alertów, mających przykuć uwagę kierującego. Szybko też uczyli się oszukiwać system np. poprzez krótkie, szybkie ruchy kierownicą, a gdy tylko alarm minął, wracali do przerwanych czynności.

Zauważono, że z czasem kierowcy coraz częściej nie trzymali żadnej z rąk na kierownicy w momencie uruchomienia się ostrzeżenia i coraz szybciej po jego ustaniu ponownie zdejmowali ręce z kierownicy.

Jeśli elektroniczne systemy w praktyce nie poprawią bezpieczeństwa na drogach, będzie to wina ludzi. Nie tych, którzy projektowali wspomniane systemy, a kierowców, którzy źle ich używają, przejawiając wobec nich zaskakujące porcje zaufania.

Komentarze (7)