Test: Hyundai Kona 1.0 T‑GDI – najbardziej dziwaczny wcale nie jest tu wygląd
Nowa Kona jest praktyczniejsza, bardziej rodzinna i pod każdym względem nowocześniejsza od poprzedniczki. Do tego świetnie jeździ, oryginalnie wygląda i z podstawowym silnikiem benzynowym oraz wyposażeniem ze średniej półki nie kosztuje majątku. Mimo to po tygodniowym teście miałem jej serdecznie dość.
Na widok nowej Kony można się uśmiechnąć, przetrzeć oczy ze zdumienia, ale na pewno trudno pozostać obojętnym. Futurystyczny design to kluczowy wyróżnik kompaktowego crossovera Hyundaia. Rozciągająca się na całą szerokość tyłu LED-owa listwa może nawet budzić skojarzenia z Robocopem. Fani tej postaci mogą za 4500 zł zamówić pakiet Design: wówczas także z przodu znajdzie się ledowy pasek, tyle że świecący na biało – jak w testowanym egzemplarzu. Bez pakietu będzie tu po prostu ozdobna listwa.
Oryginalna stylistyka Kony nie kładzie się cieniem na jej walorach praktycznych. Crossover Hyunaia jest aż o 11 cm dłuższy od głównego rywala, Volkswagena T-Roca. W nadwoziu mierzącym 4,35 m długości wygospodarowano sporo miejsca dla pasażerów. Z przodu poczucie przestrzeni jest świetne jak na samochód tego formatu.
Na słowa uznania zasługują też fotele z elektryczną regulacją podparcia lędźwi i przyjemną sztywnością pianki. Estetycznie prezentuje się połączenie tkaniny i sztucznej skóry (część pakietu Design). Oparcie ma co prawda regulację dźwignią zamiast pokrętła, ale w tym wypadku ze znalezieniem wygodnej pozycji nie ma większego problemu. Wyższe umieszczenie siedzisk niż w zwykłym kompakcie ułatwia wsiadanie.
Deska rozdzielcza składa się co prawda niemal wyłącznie z twardych tworzyw, lecz i tak robi szlachetniejsze wrażenie niż w poprzedniku. Spasowanie plastików i miks wykończeń robią bardzo dobre wrażenie. Na tunelu jest dużo półek i przegródek, każdy drobiazg, który chce się mieć pod ręką, znajdzie swoje miejsce. Hyundai nie poskąpił też guzików, przełączników, pokręteł i rolek do łatwego sterowania bez nadmiernego rozpraszania uwagi.
Również w interfejsie systemu multimedialnego można się szybko odnaleźć. Dobra wiadomość dla kibiców sportowych: podobnie jak w innych nowych Hyundaiach i Kiach, także Kona ma specjalną aplikację do sprawdzania wyników rozgrywek piłkarskich, koszykarskich czy nawet turniejów golfowych. Rozczarowuje jedynie sterowanie głosowe: nie rozumie poprawnie żadnego polecenia. Być może dzięki aktualizacjom online ten stan rzeczy z biegiem czasu się poprawi.
W drugim rzędzie siedzeń dorośli również cieszą się wygodną pozycją: jest dużo miejsca na nogi jak i nad głową, oparcie kanapy daje się ustawiać w dwóch stopniach. Przy 1,83 m wzrostu, siedząc sam za sobą, mogę nawet założyć nogę na nogę. Ponadto dla tylnych pasażerów są też dodatkowe nawiewy i złącza USB-C. Z takimi udogodnieniami i taką przestrzenią można myśleć o rodzinnym podróżowaniu.
A jak z bagażnikiem? Zmieści się do niego od 466 do 1300 l bagażu. Wnęka ma regularny kształt i sporo miejsca pod regulowaną podłogą. Oparcie składa się w trzech częściach, a jeśli chce się tylko zdemontować górną półkę, by przewieźć coś wyższego, to można ją łatwo wsunąć między oparcie a bagażnik. Klapa otwiera się elektrycznie – to wcale nie takie oczywiste w tej klasie, ale wymaga dokupienia pakietu Tech (4500 zł). Jeśli się zbliżymy do tyłu auta z kluczykiem zbliżeniowym w kieszeni, samochód najpierw kilka razy zapiszczy, a potem sam otworzy klapę. Początkowo nie zawsze zgodnie z intencją kierowcy, ale z czasem można się nauczyć, jak się do Kony skradać, żeby przypadkiem nie otworzyć bagażnika.
Kona w ogóle uwielbia piszczeć, a w tej dyscyplinie zdecydowanie przodują systemy asystujące. Najczęściej i najwięcej rabanu robi ISLA, czyli asystent ograniczeń prędkości. Nie tylko wtedy, gdy rażąco przekracza się dozwoloną prędkość, ale nawet gdy zachowując płynność ruchu, w granicach zdrowego rozsądku, jedzie się o te kilka km/h szybciej. To akurat nie wina Hyundaia, a wymagań Unii Europejskiej – ISLA to bowiem wymóg homologacji.
Ten system niestety nie zawsze prawidłowo wskazuje ograniczenia na danym odcinku drogi. Więc nawet przykładnie i bezwzględnie trzymając się ograniczeń i tak od czasu do czasu jest się niepokojonym pikaniem. Ostrzeganie o przekraczaniu prędkości oczywiście można wyłączyć, ale trzeba to robić przy każdym uruchomieniu auta, nie ma żadnego skrótu do tej funkcji. Wówczas też na zegarach znika ikonka wskazująca ograniczenie prędkości – niezbyt to pomocne.
Kolejnym źródłem drażniących dźwięków ostrzegawczych jest system monitorowania uwagi kierowcy. Powinien podnosić alarm wtedy, gdy kierowca przez dłuższy czas nie obserwuje drogi, ale niestety dzieje się inaczej: wystarczy nosić okulary albo mieć z natury zmrużone oczy czy opadające powieki by… Hyundai cię dyskryminował za rzekomy brak uwagi. Trzymanie kierownicy jedną ręką "na dwunastej" powoduje zakrycie kamery skierowanej na kierowcę – tego system monitorowania uwagi kierowcy bardzo nie lubi.
Ikonka czerwonego oka pojawia się i znika na zegarach często bez powodu, ale system wyciąga ze swoich "obserwacji" wnioski i… proponuje kierowcy przerwę – czyli wyświetla ikonkę filiżanki kawy. W drodze z Warszawy do Łodzi (140 km, 1,5 h drogi), Kona sugerowała mi przerwę na kawę aż trzykrotnie.
Jeśli trzy kawy w ciągu 90 minut to za mało by zwiększyć ryzyko zawału u kierowcy, to najpewniej zrobi to system unikania kolizji: szczególnie w momencie, gdy próbuje się wyprzedzić inny samochód i zmniejsza dystans, system lubi prewencyjnie szarpnąć hamulcami – mimo że nie zachodzi najmniejsze ryzyko kolizji.
Tak zwani asystenci potrafią w Konie bardziej zmęczyć i rozdrażnić kierowcę niż mu pomóc. Dwie funkcje sprawdzają się za to bardzo dobrze. Wjeżdżając na odcinkowy pomiar prędkości (np. w tunelu czy na drodze ekspresowej) na ekranie wyświetla się precyzyjna średnia prędkość na tym dystansie. Druga rzecz to wyświetlanie na zegarach obrazu z kamery pod lusterkiem w momencie włączenia kierunkowskazu – to przydatne rozszerzenie asystenta martwego pola.
Mimo to czerpanie przyjemności z jazdy Koną jest możliwe. W porównaniu z poprzednią generacją prowadzenie się poprawiło: auto jest wciąż poręczne, ale bardziej zwarte, układ kierowniczy – komunikatywny. Zawieszenie pracuje przyjemnie jędrnie, bez narażania pasażerów na nadmierne wstrząsy na nierównościach. Opony w rozmiarze 215/60 R17 też sprzyjają komfortowi amortyzacji.
120-konny silnik 1.0 T-GDI na papierze rozwija maksimum momentu obrotowego (172 Nm) już przy 1500 obr./min. Subiektywnie nabiera animuszu dopiero powyżej 2 tys. obrotów. Osiągi są wystarczające (11,8 s na przyspieszenie 0-100 km/h), ale wzorem elastyczności ta konstrukcja nie jest. Do lewarka trzeba więc często sięgać, jego precyzyjny mechanizm daje akurat sporo satysfakcji, choć trzycylindrowy silnik nie lubi szybkich zmian biegów.
Mimo zaledwie jednego litra pojemności silnik szczególnie oszczędny też nie jest. Hyundai obiecuje wg WLTP 5,7-6,1 l/100 km. W teście Kona średnio zużyła 7,6 l/100 km. W mieście potrzebowała 7,3 l/100 km przy małym ruchu i 9,3 l w korkach. Na autostradzie zmierzyłem między 6,6 a 7 l/100 km.
Jest spora różnica w reakcji na gaz między trybami Normal i Sport – poza tym jednak nie czuć większego wpływu na charakterystykę pracy podzespołów, adaptacyjnego zawieszenia tu nie ma. Mimo to trudno narzekać na relację ceny do wyposażenia. W aktualnej promocji Kona 1.0 T-GDI startuje od 104 900 zł, natomiast testowana odmiana Executive (druga od dołu) zaczyna się od 114 400 zł.
W tej cenie dostajecie podgrzewane fotele i kierownicę, automatyczna klimatyzację dwustrefową, kluczyk zbliżeniowy, dwa 12,3-calowe ekrany, CarPlay i Android Auto, nawigację online, ładowarkę indukcyjną, czujnik martwego pola, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, kamerę cofania, elektrycznie składane lusterka, relingi, 17-calowe alufelgi i za ten oryginalny jasnozielony lakier też nie trzeba dopłacać. W cenie jest także 5-letnia gwarancja bez limitu przebiegu. Przy obecnych cenach aut w tej klasie, to naprawdę dobra oferta.
- Oryginalny design nie pogarsza praktyczności
- Wygodna i przestronna kabina
- Łatwa w obsłudze deska rozdzielcza
- Przemyślane schowki i półki
- Duży jak na tę klasę i funkcjonalny bagażnik (haczyki, oparcie składane 40:20:40, elektr. klapa)
- Dobre resorowanie nierówności i poręczne prowadzenie
- Przyjemny mechanizm zmiany biegów
- Rozsądna cena i długa gwarancja
- Niedopracowane systemy asystujące, wydające przesadnie dużo dźwięków bardziej irytują niż pomagają
- Silnik mógłby być bardziej elastyczny i oszczędny
- Niepomagające w niczym sterowanie głosowe
Hyundai Kona II Crossover 1.0 T-GDI 120KM 88kW od 2023 | |
---|---|
Rodzaj jednostki napędowej | Spalinowa |
Pojemność silnika spalinowego | 999 cm³ |
Rodzaj paliwa | Benzyna |
Typ napędu | Przedni |
Skrzynia biegów | Manualna, 6-biegowa |
Moc maksymalna | 120 KM przy 6000 rpm |
Moment maksymalny | 172 Nm przy 1500-4000 rpm |
Przyspieszenie 0–100 km/h | 11.5 s |
Prędkość maksymalna | 181 km/h |
Pojemność zbiornika paliwa | 47 l |
Pojemność bagażnika | 466/1300 l |