Tak powinien wyglądać europejski Ford Raptor. Oto Hennessey VelociRaptor
Gdy Ford ogłosił zamiar wprowadzenia do Europy szalonego Raptora, najpierw nastąpiła radość. Szybko jednak dostrzegliśmy kolejne haczyki: że "nasz" Raptor będzie bazował na mniejszym Rangerze, że ma pod maską skromnego diesla i że ogólnie nie jest jednak aż taki szalony. Z odsieczą przyszedł niezawodny w takich chwilach Hennessey.
03.05.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:08
Po bardzo udanym ekstremalnym pick-upie F-150 Raptor, który w USA zdobył już grono oddanych fanów, dział Ford Performance zabrał się za mniejszego Rangera. Efektem ich prac jest mający już lada moment swój polski debiut Ranger Raptor.
Jak przystało na tę nazwę, model ten łączy zwiększone możliwości terenowe z podzespołami nadającymi się już do wyczynowego motorsportu. Jest tu więc wzmocnione podwozie, adaptacyjne zawieszenie o zwiększonym prześwicie i hamulce o średnicy aż 332 mm na wszystkich czterech kołach.
Wszystko wygląda dobrze aż do momentu zajrzenia pod maskę. Podobnie jak w pozostałych wersjach napędowych tego modelu, znajduje się tutaj czterocylindrowy, dwulitrowy diesel EcoBlue o mocy 213 KM. Tak, ma całe 500 Nm i jest połączony z napędem na cztery koła (przez dziesięciobiegową skrzynię!), ale pewien niedosyt jednak pozostał…
Hennessey VelociRaptor Ranger: więcej mocy i więcej prześwitu
Podobnie uważał także John Hennessey, który już od paru dekad tuninguje popularne auta "Made in USA", w tym także pick-upy Forda. Jego najnowsza kreacja nie różni się od dotychczasowych prac opuszczających jego teksański warsztat. I bardzo dobrze, bo dzięki temu zyskaliśmy już tak złowrogiego Rangera Raptora, jakiego oczekiwaliśmy od początku.
Wersja Hennesseya wyróżnia się jeszcze bardziej agresywnym projektem nadwozia z montowanymi na nity poszerzeniami błotników, wzmocnionymi zderzakami i pasem diod LED w stylu rajdówek baja. Nad nim może zostać zamontowana także wyciągarka.
Na przejęte ze świata rajdów wyglądają także ekstremalne koła. Na osiemnastocalowe obręcze naciągnięto potężne opony BF Goodrich. Wraz z nowym zawieszeniem podwyższają one Rangera o całe 15 cm. Fakt, że sam tuner określa ten zestaw dopiero jako "Stage 1" wskazuje na to, że nie jest to jeszcze jego ostatnie słowo tunera.
Co jednak najważniejsze, Hennessey zajął się także kwestią silnika. Pod maską jego modelu pracuje nie diesel, a benzynowa jednostka 2.3 EcoBoost znana choćby z Mustanga czy Focusa RS. Także ma cztery cylindry jak diesel w europejskim Raptorze, ale może mieć dużo wyższe osiągi. W tej wersji - całe 360 KM i 600 Nm.
Taka konfiguracja pozwala rozpędzić się temu masywnemu pick-upowi do pierwszych 100 km/h w 4,9 sekundy. To nie tylko dwukrotnie szybciej od standardowego Rangera Raptora, ale i lepiej od amerykańskiego Raptora F-150. Dzieło Hennesseya zapewne też lepiej brzmi dzięki zastosowaniu dużo bardziej liberalnego układu wydechowego ze stali nierdzewnej.
Jeśli ktoś będzie chciał jeździć takim samochodem po polskich drogach, będzie musiał je sprowadzić na własną rękę z USA. John Hennessey zdecydował się na stworzenie takiego modelu dla swoich rodaków wobec decyzji Forda o nie wprowadzaniu Rangera Raptora na rynek amerykański. Tuner planuje wyprodukować w sumie 500 takich aut. Ceny zaczną się od poziomu 64 950 dolarów. Na tę chwilę to równowartość 248 000 zł, czyli zaledwie kilka tysięcy więcej od cennikowej wartości Rangera Raptora w polskich salonach.