Stało się - elektryki sprzedają się lepiej niż auta z dieslem. Oczywiście jest haczyk

Rubikon został przekroczony – po raz pierwszy w Europie sprzedano więcej aut elektrycznych niż pojazdów z silnikiem Diesla. Czy nie pozostanie nam nic innego jak przesiąść się do elektryków? Nie do końca, co potwierdzają sygnały z niektórych rynków.

Taki widok będzie coraz powszechniejszy w Polsce, choć sieć stacji Ionity jest na razie szczątkowa
Taki widok będzie coraz powszechniejszy w Polsce, choć sieć stacji Ionity jest na razie szczątkowa
Źródło zdjęć: © fot. Michał Zieliński
Mateusz Lubczański

18.01.2022 | aktual.: 10.03.2023 14:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Grudzień 2021 roku. Jeszcze niedawno światkiem motoryzacyjnym wstrząsnęła informacja, że ponad 80 proc. nowych samochodów w Norwegii ma wtyczkę. Teraz okazuje się, że cała Europa zdecydowanie kieruje się w stronę elektromobilności. Sprzedano tu 176 tys. elektryków. Diesli – zaledwie 160 tys. sztuk – podaje Matthias Schidt, analityk rynku motoryzacyjnego.

To 11,2 proc. udziału w rynku. W grudniu co piąty samochód wyjeżdżający z salonu poruszał się wyłącznie dzięki energii elektrycznej. Prym wiedzie oczywiście Tesla, co w przyszłym roku prawdopodobnie nie ulegnie zmianie. Pozycję marki wzmocni fabryka budowana pod Berlinem. Obecnie auta przypływają z USA lub Chin.

Statystyki zdecydowanie podbijają bogate kraje północne. Rynki południowe z rezerwą podchodzą do elektryków, jak i nie mają takich rządowych zachęt do przesiadki na pojazdy bezemisyjne. We Włoszech to zaledwie 4,6 proc. sprzedaży, w Hiszpanii to 2,8 proc., w Grecji jedynie 2,2 proc.

– Przez 12 miesięcy 2021 r. zarejestrowano [w Polsce - dop. red.] prawie dwukrotnie więcej samochodów osobowych z napędem elektrycznym niż w roku 2020 i niemal czterokrotnie więcej niż w roku 2019 – informuje Maciej Mazur z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych. To łącznie prawie 40 tys. aut elektrycznych i hybryd plug-in na polskich drogach. – Pod względem liczby rejestracji nowych, osobowych samochodów elektrycznych jesteśmy obecnie na zbliżonym poziomie, jak np. Hiszpania w 2018 r. i nieco wyższym niż Niemcy, Niderlandy i Wielka Brytania w roku 2014 czy Szwecja w roku 2016 – mówi Mazur.

Matthias Schmidt podkreśla jednak, że nie był to "normalny" rok. Co więcej, to najgorsze12 miesięcy dla branży motoryzacyjnej od 40 lat. Taka liczba sprzedanych elektryków w przedpandemicznej rzeczywistości oznaczałaby udział elektryków na poziomie 8,4 proc. Ekspert zauważa też, że końcówka roku była czasem, gdy producenci starali się "wypchnąć" jak najwięcej bez- i niskoemisyjnych pojazdów. Wszystko po to, by obniżyć łączną emisję dwutlenku węgla i nie płacić kar.

W 2022 roku nadal można spodziewać się wzrostu sprzedanych samochodów elektrycznych, ale i powrotu do tańszych (przynajmniej dla klienta) silników spalinowych z układami hybrydowymi. – Spodziewamy się, że sprzedaż BEV i PHEV może osiągnąć poziom nawet ok. 35 tys. egzemplarzy. Największym wyzwaniem będzie przyspieszenie rozbudowy sieci stacji ładowania – stwierdza Maciej Mazur.

Takie przesunięcie zainteresowania w kierunku elektryków miało swój początek w aferze Dieselgate, kiedy to okazało się, że pojazdy Volkswagena z silnikiem Diesla emitują znacznie więcej tlenków azotu podczas "normalnej" jazdy niż na stanowisku homologacyjnym. Tlenki azotu obniżają odporność, podrażniają płuca i są odpowiedzialne za rozwój nowotworów tego organu.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)