Raport na temat wypadków w Sejmie. Szkoda, że mocno przeterminowany
W czwartek 23 stycznia posłowie wysłuchali rządowego sprawozdania na temat bezpieczeństwa na polskich drogach w 2018 r. Tak, to nie pomyłka. Mamy początek 2020 r. i stoimy u progu wielkich zmian w przepisach. Źle to wróży zapowiadanej przez premiera rewolucji.
23.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:37
Polityczna bezwładność
Jednym z punktów obrad Sejmu w czwartek 23 stycznia było przedstawienie dokumentu "Stan bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz działania realizowane w tym zakresie w 2018 r.". Dziś, ponad rok po ostatnim dniu roku 2018 brzmi to co najmniej zaskakująco. W końcu nim politycy przejdą do naprawy sytuacji na polskich drogach, powinni jak najwięcej dowiedzieć się o bieżącej sytuacji. Skoro mamy już rok 2020, to pomyłką nazwać można analizowanie na Wiejskiej raportu, który został złożony w Sejmie w czerwcu 2019 r.
Ministerstwo powinno poczekać. Szczegółowy raport dotyczący bezpieczeństwa na drogach w 2019 r. jeszcze nie powstał. Nie jest to możliwe, ponieważ zgodnie z przepisami za śmiertelną ofiarę wypadku uważa się nie tylko zabitych na miejscu, ale też każdego, kto został w zdarzeniu drogowym ranny i zmarł w czasie do 30 dni od zdarzenia. Dane, którymi dziś dysponuje policja, mogą więc jeszcze nieco się zmienić.
Większego opracowania na temat sytuacji drogowej w 2019 r. należy spodziewać się w lutym lub marcu. I to właśnie wtedy posłowie powinni pochylić się nad tym dokumentem. Sprawdzić, co zmieniło się w ciągu ostatnich miesięcy, by na tej podstawie poprzeć zapowiedziane przez premiera nowelizacje przepisów lub opowiedzieć się przeciwko nim.
Co zmieniło się w 2019 r.?
Według danych aktualnych na połowę stycznia 2020 r., na polskich drogach w 2019 r. zginęło 2905 osób. To kolejny wzrost śmiertelnych ofiar wypadków drogowych po kilku latach ciągłych spadków. Względem 2018 r. liczba ofiar śmiertelnych wzrosła o 1,5 proc. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w tym samym czasie liczba wypadków zmalała o 1,5 tys., a liczba rannych o ponad 2 tys. Oznacza to, że do wypadków dochodzi przy wyższych prędkościach.
Tak postawioną tezę potwierdza liczba praw jazdy zatrzymanych w 2019 r. przez policję za przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h. Z tego powodu na trzy miesiące dokument straciło ponad 49 tys. osób. W 2018 r. podobny los spotkał 25 tys. kierowców. Oznacza to niemalże dwukrotny wzrost.
Niewesoło jest również pod względem łączenia spożywania alkoholu z prowadzeniem. W 2019 r. policja przyłapała na takim przewinieniu 111 tys. kierujących. W 2018 r. liczba ta wyniosła niespełna 105 tys.
Raport nie wszystko ci powie
Spóźnione o niespełna rok przedstawienie posłom raportu na temat zdarzeń wypadków nie jest jedynym problemem, który stoi na przeszkodzie w poprawie sytuacji na polskich drogach. Innym jest niewystarczająca liczba danych zawartych w policyjnych opracowaniach. Sytuacja na polskich drogach jest chora. Ale trudno oczekiwać skutecznej kuracji bez postawienia szczegółowej i trafnej diagnozy.
Największą zmianą, jaką zapowiedział premier, jest nowelizacja przepisów, która bezsprzecznie da pieszym pierwszeństwo jeszcze przed wkroczeniem na zebrę. Kłopot w tym, że wciąż za mało wiemy na temat zdarzeń z udziałem pieszych. W policyjnym raporcie znajdziemy informacje na temat liczby wypadków w poszczególnych miesiącach, dniach tygodnia, a nawet godzinach. Są tam dane na temat wieku ofiar potrąceń i rodzaju pojazdów, które je spowodowały.
Nie dowiemy się jednak, ile wypadków miało miejsce na przejściach z sygnalizacją świetlną, a ile na takich, na których jej nie ma. W raporcie nie ma nic na temat liczby pieszych potrąconych wskutek ignorowania przez kierowców obowiązku zatrzymania się przed strzałką warunkowego skrętu. Nie znajdziemy tam również informacji na temat tego, ile potrąceń miało miejsce na przejściach prowadzących przez drogę o jednym pasie w każdą stronę, a ile na przejściach prowadzących przez większą liczbę pasów.
Brak precyzyjnych informacji o tym, w jakich okolicznościach dochodzi do wypadków, może fatalnie odbić się na zmianach planowanych przez rząd. Bez takich danych policja nie będzie wiedziała, które przepisy powinno się intensywniej egzekwować, a zarządcy dróg jak zmieniać infrastrukturę, by była ona bezpieczniejsza. Zapytany przez posłów o wysiłki rządu sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Rafał Weber zapowiedział rychły start programu "Bezpieczna infrastruktura", którego celem będzie poprawa infrastruktury przejść dla pieszych. Oby nie było za późno.