Wydał wojnę policyjnym "suszarkom". Lista zarzutów jest poważna
Obowiązek przestrzegania przepisów w państwie prawa dotyczy nie tylko obywateli, ale i reprezentantów władzy czy administracji. Wygląda na to, że z takiego założenia wychodzi poseł Polski 2050, który chce zrobić porządek z urządzeniami do pomiaru prędkości jazdy.
15.09.2024 | aktual.: 15.09.2024 15:27
Bartosz Romowicz to prawnik i ekonomista, będący jednocześnie posłem. Nie powinniśmy podejrzewać takiej osoby o chęć sparaliżowania systemu, który ma zapewniać porządek i bezpieczeństwo na polskich drogach. Jednak parlamentarzysta w ostatnim czasie skierował do ministra spraw wewnętrznych i administracji cztery interpelacje, mogące w tej dziedzinie wiele zmienić. Otóż poseł postanowił skonfrontować parametry policyjnego sprzętu do pomiaru prędkości z wymogami wobec takich urządzeń, jakie przewidują przepisy.
Bez ekranu? No to mamy problem
Na pierwszy ogień poszły laserowe mierniki prędkości starszego typu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rzeczywiście, ręczny miernik prędkości UltraLyte 2020 nie jest wyposażony w ekran, na którym można byłoby zobaczyć obraz kontrolowanego pojazdu i jego tablicę rejestracyjną. Ma on jedynie celownik optyczny. Nie oznacza to oczywiście, że taki miernik jest bezużyteczny. Chodzi tylko o to, że dokładność pomiaru takim miernikiem jest mocno uzależniona od odległości pomiędzy policjantem a namierzanym pojazdem.
Rozbieżności w pionie
Tego zagadnienia dotyczy już inna interpelacja posła. Czytamy w niej: "Z rozporządzenia ministra gospodarki z dnia 17 lutego 2014 r. w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w kontroli ruchu drogowego, oraz szczegółowego zakresu badań i sprawdzeń wykonywanych podczas prawnej kontroli metrologicznej tych przyrządów pomiarowych wynika, że laserowe urządzenie pomiarowe powinno być wyposażone w celownik z wizjerem, który zapewnia zgodność osi optycznej celownika z wiązką lasera.
W urządzeniu LTI 20/20 Ultralyte promieniowanie laserowe jest generowane w układzie optycznym znajdującym się poniżej celownika, zgodność punktu celowania z wiązką lasera może być zapewniona jedynie w poziomie. W pionie jednak nie jest możliwe utrzymanie tej zgodności, co oznacza, że cele znajdujące się bliżej niż punkt zbieżności będą widoczne niżej niż wskazuje celownik, a cele dalsze będą przesunięte wyżej. Wielkość tego przesunięcia zależy od odległości od punktu zbieżności. Chociaż zbieżność ta jest ustawiana fabrycznie, w praktyce może ulec zmianie. Może to prowadzić do sytuacji, w której funkcjonariusze policji, korzystając z takiego urządzenia, mogą nie zdawać sobie sprawy, że namierzają inny pojazd niż ten, na który wskazuje celownik".
I tu trudno z posłem się nie zgodzić. Przede wszystkim dlatego, że już przed laty mieliśmy w Polsce sądowe rozstrzygnięcia o takiej właśnie treści. Co prawda UltraLyte 2020 stanowiły solidny krok naprzód względem stosowanych wcześniej Iskier, co do których nie wiadomo było, co tak naprawdę mierzą, to nowszy sprzęt nie jest idealny. W uzasadnieniu wyroku z 2017 r. można było przeczytać, że pomiar UltraLyte 2020 z odległości 500-700 m nie daje pewności co do tego, któremu pojazdowi zmierzono prędkość. Oczywiście pod warunkiem, że przed namierzanym pojazdem lub za nim był inny samochód czy motocykl.
Inne typy też z problemami
Jak się okazuje, poseł Bartosz Romowicz ma wątpliwości również co do innych typów sprzętu, którymi mierzy się prędkość. W innej interpelacji parlamentarzysta pisze:
"Przyrząd powinien rejestrować zmierzoną prędkość, datę i czas dokonania pomiaru oraz obraz lub sekwencję obrazów kontrolowanego pojazdu z jego numerami rejestracyjnymi. Czas dokonania pomiaru prędkości powinien być rejestrowany z rozdzielczością nie mniejszą niż 1 s. Z ogólnie dostępnych informacji wynika, że w rzeczywistości wiele wydziałów ruchu drogowego w komendach Policji używa przyrządów pomiarowych, które nie spełniają określonych wymogów metrologicznych zawartych w obowiązujących przepisach".
Choć w interpelacjach posła nie ma o tym mowy, ogromne wątpliwości budzić może również wykorzystywanie przez policję wideorejestratorów. Nie każdy wie, że prędkość, którą na ekranie w radiowozie widzą policjanci, nie jest prędkością namierzanego pojazdu. To prędkość radiowozu, w którym zamontowano wideorejestrator.
Pomiar może być więc dokładny jedynie wtedy, gdy odległość pomiędzy radiowozem a namierzanym pojazdem jest stała. To zaś jest niezwykle trudne, o ile nie niemożliwe, ponieważ pomiar odbywa się w ruchu, a na ekranie wideorejestratora nie ma wskaźnika, który informowałby o odległości od namierzanego pojazdu. Kierowca radiowozu musi więc utrzymywać dystans "na oko".
A co z policjantami?
"Dobrze wyszkoleni funkcjonariusze policji są gwarancją zapewnienia bezpieczeństwa obywateli, a odpowiednie szkolenia są nieodzownym elementem skutecznego wykonywania przez nich obowiązków służbowych" – stwierdza w kolejnej interpelacji poseł. W związku z tym parlamentarzysta zapytał ministra spraw wewnętrznych czy wszyscy funkcjonariusze pracujący na drogach zostali przeszkoleni do obsługi urządzeń, którymi się posługują. Bartosz Romowicz w interpelacji zapytał również, jaki jest program tych szkoleń i kto je przeprowadza. Padło również pytanie o podstawę programową szkoleń dla policjantów.
Czy poseł swoimi interpelacjami chce zlikwidować pomiary prędkości? Zapewne nie. Chodzi mu raczej o to, by organy państwa przestrzegały przepisów, które państwo samo ustanowiło. Tymczasem wiele wskazuje na to, że duża część urządzeń wykorzystywanych do karania kierowców nieprzestrzegających prawa nie spełnia jego wymogów. MSWiA będzie miało trzy możliwości. Pierwszą (tradycyjną już) jest zignorowanie problemu. Drugą jest wycofanie z użycia tego sprzętu, który nie spełnia wymogów prawa. Trzecią opcją jest oczywiście zmiana przepisów tak, by pasowały one do wykorzystywanego przez policję sprzętu. Czas pokaże, którą z nich wybierze rząd.